Rhysand
Z zamku wyruszyłem z samego rana. Właściwie opuściłem go gdy na zewnątrz panował jeszcze półmrok. Nie miałem czasu do stracenia. W chwili obecnej liczyła się każda minuta i sekunda. Ktokolwiek zlecił zabójstwo Feyry musiał wejść teraz w posiadanie jej mocy i kto wie jak to może się skończyć dla nas wszystkich. Nie ważne ile mi to zajmie, znajdę tą całą królową i pomszczę moją ukochaną.
Moje potężne skrzydła poniosły mnie w górę, ku szaremu niebu. Nie wiedziałem gdzie mam zacząć poszukiwania, więc udałem się w kierunku, który podpowiedziały mi moje zmysły. Jako pierwszy punkt wyprawy objąłem miejsce, w którym zostaliśmy zaatakowani. Na pewno znajdowały się tam jakieś poszlaki, które zdołam wykorzystać tak, aby odnaleźć kryjówkę tej, której imienia nie zdołałem jeszcze poznać. Jednego bowiem byłem pewien. Kiedy tylko odnajdę jej marne ciało i usłyszę chociażby jeden paskudny dźwięk wydobywający się z jej gardła, to nie zawaham się nawet przez chwilę. Własnoręcznie pozbawię tę szajbuskę głowy, a później nadzieję ją na pal, tak żeby już nikt więcej nie pomyślał o skrzywdzeniu Feyry. Starałem się myśleć trzeźwo i nie tracić kontroli nad swoimi własnymi myślami. Wydarzenia ostatnich dni odcisnęły pokaźne piętno na mojej duszy i sercu, ale musiałem być dla niej silny. Jak inaczej uda mi się ją odzyskać? Jeżeli się poddam Tamlin z pewnością to wykorzysta i mi ją odbierze. Oczywiście nigdy nie zatrzymałbym jej siłą przy sobie, ale wiem, że jeśli stracę Feyre to zwiędnę jak kwiat pozbawiony wody i promieni słonecznych.
Potrząsnąłem głową i zanurkowałem w gąszczu liściastych drzew. Moje lądowanie było perfekcyjne, wyliczone milimetr do milimetra. Wciągnąłem głęboko powietrze w płuca. Chciałem sprawdzić czy zdołam coś wyczuć swoimi nozdrzami, lecz nie wykrywałem żadnej obcej woni, która mogłaby być jakąkolwiek wskazówką. Skierowałem się w kierunku muru i zauważyłem odłamaną część strzały i krwawy ślad na trawie. To tutaj upadła Feyra tego dnia i tutaj bawiła się w berka ze śmiercią. Przykucnąłem biorąc w dłoń kilku centymetrowy kawałek narzędzia zbrodni i przyjrzałem mu się uważnie. Nigdy wcześniej nie widziałem takiego drewna. Było całe czarne jak słoma, a miejscami mieniło się złotem. Zacisnąłem pięść na drewnianym odłamku i spojrzałem w stronę miejsca, w którym ostatni raz widziałem tą dziką bestię w ciele niewinnej dziewczynki. Znikając odwróciła się w kierunku zachodnim. Z tego samego miejsca wystrzeliła śmiercionośną strzałę, zatem może to była jakaś podpowiedź. Nie mogłem teraz wykluczyć niczego. Postanowiłem udać się przed siebie w gęsty i ciemny las. Liczyłem na to, że po drodze uda mi się znaleźć coś przydatniejszego.
* * * * *
Feyra
Udaliśmy się na krótką wycieczkę nad tajemniczy wodospad. Na samym początku mojej przygody po drugiej stronie muru odkryłam to miejsce i uciekałam do niego wraz ze swoją weną, żeby malować. Dziś wylegiwałam się tu na zielonej i rozgrzanej od słońca trawie i wsłuchiwałam się w szum wody wraz z Tamlinem leżącym u mego boku. Nasze dłonie były ze sobą splecione. Wiał przyjemny, lekko chłodny wietrzyk, który otulał i delikatnie muskał nasze ciała oraz umilał nam ten gorący dzień.
- Czy ty jesteś pewna tego co robisz Feyro? - jego pytanie odbiło się echem w mojej głowie. Zdążyłam się tak rozmarzyć, że zapomniałam o całym Bożym świecie, który mnie otaczał.
- O co dokładnie mnie pytasz? - zapytałam odwracając twarz w jego kierunku. Uśmiechnęłam się delikatnie palcami zgarniając złocisty kosmyk włosów z jego pięknej twarzy.
- O to co teraz się dzieje. Czy ty mnie kochasz? - zapytał a ja zamarłam w środku. Sama nie wiedziałam co mam mu na to odpowiedzieć. Czy mam być szczera czy kolejny raz go okłamać? Spojrzałam intensywnie w jego oczy po czym przewróciłam się na brzuch, by być blisko niego. Podparłam się na łokciach, a końcówki moich włosów zaczęły miziać go po twarzy. Zachichotał. Na widok tego wspaniałego uśmiechu zmiękło mi serce. Pochyliłam się i pocałowałam go czule. Chwilę po tym oderwałam się od jego ust znów unosząc głowę.
- Nigdy nie przestałam cię kochać Tam. - wtuliłam się w jego umięśnioną klatkę piersiową i zamknęłam oczy. Poczułam jego dłoń na swoich plecach i pocałunek, który jego usta złożyły na moim czole.
- Bardzo chciałbym założyć z tobą rodzinę i być dobrym mężem, a także ojcem. Zmieniłem się Feyro. Teraz już bym cię tak podle nie potraktował. Przemyśl to. Wiesz, że ja będę na ciebie czekał tyle ile będzie trzeba. - jego słowa były tak szczere, że nie mogłam się powstrzymać przed wtuleniem się w niego jeszcze bardziej. - Chcę się tobą zaopiekować. - skinęłam głową. Tam już nic więcej nie powiedział.
- Pomyślę. - powiedziałam cicho, a później odpłynęłam.
* * * * *
Rhysand
Po kilku godzinach wędrówki udało mi się dotrzeć do dość niespotykanego miejsca. Pośród drzew moim oczom ukazała się mała forteca zbudowana z samych roślin. Nigdy wcześniej nie widziałem tutaj czegoś takiego. Wspiąłem się na jedno z drzew przy których stałem i wygodnie usadowiłem się na solidnie wyglądającej gałęzi. Miałem stąd dobry widok na cały budynek. Zanim wtargnę do środka muszę upewnić się, że jest to bezpieczne. Oparłem głowę o gruby pień drzewa i dałem swojemu ciału chwilę wytchnienia. Byłem głodny i spragniony, ale obiecałem sobie, że dopóki słońce nie zajdzie nie ruszę się stąd ani na krok. Działanie w pojedynkę było głupie i ryzykowne, lecz nie miałem innego wyboru. Siedziałem tak dobre pół godziny. Nie zanosiło się na to, żeby cokolwiek szalonego wydarzyło się w tym miejscu. Podciągnąłem się na gałęzi wyrastającej z drzewa tuż nad moją głową i wtedy poczułem przeszywający ból w potylicy. Obraz zaczął mi się rozmazywać a nogi i ręce odmówiły posłuszeństwa. Zanim zdołałem rozłożyć skrzydła runąłem w dół ku podłożu. Poczułem jak moje kości roztrzaskują się na drobny mak, a później nie było już nic.
CZYTASZ
Losing Our Stars
FanfictionFanfiction opowiadające o bohaterach trylogii Sarah J Maas. Czy Feyra i Rhysand będą ze sobą szczęśliwi? Jaki wpływ na ich związek będzie miał Tamlin oraz Książe Dworu Lata? Dowiedz się czytając ''Losing Our Stars''.