9.

219 12 7
                                    

   Rhysand


      Poczułem przeszywający moją głowę ból. Chyba powoli odzyskiwałem świadomość. Moje powieki były ociężałe, a zewsząd otaczała mnie ciemność. Leżałem na twardym, zimnym i wilgotnym podłożu. Gdy w końcu udało mi się otworzyć oczy dotarło do mnie, że jestem w lochach. Byłem pewien, że znalazłem się tutaj za sprawą osoby, która zleciła atak na Feyrę. 

      Minęło kilka minut zanim całkowicie do siebie doszedłem, a kiedy to już nastąpiło i udało mi się stanąć na równe nogi podszedłem do krat. Oczywiście były one zamknięte, a moja siła jakby ze mnie wyparowała. Nie miałem żadnych szans żeby się stąd wydostać. Z całej siły szarpałem za metalowe pręty, lecz te nie chciały drgnąć ani o milimetr. Byłem bliski rezygnacji, gdy do moich uszu dotarł dźwięk czyichś zbliżających się kroków. Wziąłem głęboki oddech i czekałem zniecierpliwiony na postać, która zdawała się być już nieopodal mojej celi. Usłyszałem brzęk kluczy i chwile później moim oczom ukazała się postać trzymająca ich pęk. 

- Pani chce z tobą rozmawiać. - powiedział mały chłopiec wciskając średniej wielkość klucz w przeznaczoną na niego dziurkę. Wyglądał na jakieś osiem, a może dziewięć lat. Miał kruczoczarne włosy, a jego drobne ciało zdobiła niebieska szata. Jego twarz przypominała pulchną buźkę dziewczynki, z której rąk wyleciała strzała, która ugodziła moją towarzyszkę. - Na twoim miejscu przygotowałbym się na najgorsze. - rzekł tonem mrożącym krew w żyłach. 

      Nie odezwałem się ani słowem. Kiedy drzwi celi się otworzyły chłopiec złapał mnie za rękę, która parzyła moją skórę tak, jakby była w całości zrobiona z lawy lub rozgrzanego węgla. Czułem jak niewidzialna moc zaciska się na mojej szyi. Z ledwością przełknąłem ślinę. 

- Jeżeli będziesz próbował uciec zginiesz. - rzekł czarnowłosy malec ciągnąc mnie za sobą. - Także radzę ci abyś był posłuszny. Jak pies. - skinąłem głową. Nie miałem zamiaru robić niczego głupiego. Wystarczyło mi to, że dałem się złapać w zastawione przez nią sidła jak zwykły amator. 

      Chłopiec złapał za mosiężną klamkę i wtedy oślepił mnie blask promieni słonecznych. Wyszliśmy z podziemia i teraz znajdowaliśmy się w bajecznie wyglądającym zamku pełnym zieleni i intensywnie pachnących kwiatów. Tak jak mi się wydawało, jakimś magicznym sposobem ta budowla praktycznie w całości zbudowana była z żywej roślinności. Widok tego wszystkiego zaparł mi dech w piersiach. Tutaj było cudownie. Czułem się jak postać z bajki. Uścisk na moim nadgarstku zniknął co oznaczało, że maluch mnie puścił. Przełknąłem ślinę wciągając głęboko w płuca woń świeżych truskawek. Wtedy usłyszałem głośne chrząknięcie. Powoli odwróciłem się w stronę, z której do mych uszu dobiegł tajemniczy dźwięk. Otworzyłem szeroko usta dostrzegając kobietę o niebywale pięknej urodzie, blond włosach opadających na jej ramiona niczym kaskada i niebywale zadziornym uśmieszku. Miała na sobie długą, czerwoną suknię z długimi rękawami. Jej skóra była blada, a pełne usta podkreślała rubinowa szminka. Kobieta spoczywała na tronie wyglądającym tak, jakby ktoś stworzył go z korzeni drzew. Po prawej stronie tronu stała dziewczynka, która zaatakowała nas tego dnia w lesie, a po lewej na podłodze siedział znudzony młodzieniec. Nieznajoma uśmiechnęła się jeszcze szerzej widząc zakłopotanie malujące się na mojej twarzy. Wzięła głęboki oddech po czym otworzyła usta, z których wydobył się głos słodki niczym miód. 

- Rhysandzie, chciałam powitać cię w moich skromnych progach. - rzekła zakładając nogę na nogę i prostując się jeszcze bardziej. - Widzę, że jesteś skłonny podjąć ze mną owocną współpracę i mam nadzieję, że się nie mylę? - spojrzała na mnie pytająco po czym skinęła na dziewczynkę, która złapała za tacę owoców stojącą na pobliskim, małym stoliku. Blondynka pstryknęła palcami i wtedy pojawił się przed nami wielki, drewniany stół zastawiony po same brzegi kusząco wyglądającymi leśnymi owocami. Mała sprawczyni zbrodni położyła dodatkową tacę tuż przede mną, a później wręczyła mi złoty kielich pełen wody o poziomkowym aromacie. - Usiądź i częstuj się. - powiedziała głośno wyciągając szczupłą rękę w kierunku malca, który złapał jej dłoń i poprowadził kobietę w kierunku stołu, który kilka chwil temu wyczarowała jednym pstryknięciem. Nieznajoma wygodnie usadowiła się w fotelu, a później gestem dłoni zasygnalizowała, iż oczekuje, że ja zrobię dokładnie to samo. Usiadłem, lecz nie miałem zamiaru niczego jeść ani pić. Odstawiłem kielich na blat błyszczącego stołu. - Mam na imię Agnes. - odgarnęła włosy po czym złapała za jedną z dorodnych truskawek i włożyła ją sobie do ust. 

- Świetnie. Zatem Agnes powiedz mi czego chcesz? I co najważniejsze dlaczego chciałaś zabić moją żonę? - nie mogłem tak po prostu tutaj siedzieć i patrzeć się na cały ten cyrk. Ta kobieta była zwykłą psychopatką. Jej źrenice natychmiastowo się rozszerzyły, a później wybuchła piskliwym śmiechem, który zranił moje uszy. 

-Oh kochany, jesteś taki zabawny i uroczy. - westchnęła oblizując zmysłowo wargę. - Feyra nie zasłużyła sobie na tę moc. Ja wręcz przeciwnie. Mój plan jednakowoż nie powiódł się do końca tak jak tego chciałam, wiesz? - zapytała kładąc dłoń na stole. Jej długie paznokcie zaczęły uderzać w blat wygrywając na nim znajomy dźwięk. - Ona miała zginąć, a ja miałam odrodzić się na nowo. Mam swoją moc, ale nie jest to wszystko czego pragnęłam. Feyra żyje. - dodała krzywiąc się - A ty jesteś za to odpowiedzialny. - jej policzki zaczęły nabierać koloru. Czyżby się wściekła? Teraz to ja się zaśmiałem. 

-Nigdy nie pozwoliłbym zginąć mojej ukochanej. Nie raz radziłem sobie z takimi jak ty. Nie obchodzi mnie twoja żądza władzy i chore ambicje. Chcę odzyskać swoją żonę, zatem albo powiesz mi jak mam to wszystko naprawić, albo rozszarpię cię na strzępy gołymi rękami. - kobieta tylko zaśmiała się cicho pod nosem, a później wskazała palcem na złoty kielich stojący przede mną. 

- Napij się, a wtedy porozmawiamy. W innym wypadku nie będę marnowała na ciebie swojego cennego czasu. - rozsiadła się wygodnie w swoim fotelu czekając na mój następny ruch. 

-Nie będę tego pił. Na pewno jest zatrute. - złapałem za kielich i wylałem jego zawartość na podłogę. - Nie będę z tobą o niczym rozmawiał. Zdradzisz mi co robić, albo zakończysz swój żywot. - podniosła się opierając obydwie dłonie o blat.

-Myślisz, że możesz mi rozkazywać? Jesteś nędznym i nic nie znaczącym robakiem Rhys. Feyra cię nie kocha, zdążyła już wybrać swojego ukochanego. - nachyliła się tak, że jej twarz znajdowała się dość blisko mojej. - Twoja ukochana pieprzy się teraz z twoim największym wrogiem. - uśmiechnęła się szeroko prostując się i obchodząc stół. - A teraz jak posłuszny pies wyliżesz co do ostatniej kropli dar, który ode mnie otrzymałeś. - jej zimna jak lód dłoń złapała za mój kark i chwilę później leżałem na wypolerowanych kafelkach z obolałą twarzą. Niewidzialna smycz na mojej szyi zaczęła się zaciskać tak jak parę minut temu w lochu. Poczułem smak krwi w ustach. 

- Pierdol się. - wysyczałem chcąc podnieść się jak najszybciej i ją ogłuszyć, ale wtedy ostry szpic od jej buta przebił moje lewe udo. Wydałem z siebie dziki ryk. 

- Pij! - krzyknęła zaciskając magiczną pętle na mojej szyi, zaczynało brakować mi tchu. Mój policzek przylegał do podłogi. Powoli wysunąłem język i zamoczyłem go w słodkiej cieczy. - Dobry piesek. - powiedziała rozbawiona wyciągając obcas z mojej nogi. Przykucnęła tuż przy mojej twarzy rozkoszując się moim żałosnym widokiem. - Tak trzymaj. Do ostatniej kropli. - zdjęła ze stopy zakrwawioną szpilkę. - Jeszcze jeden taki wybryk kochaneczku, a to ostrze - postawiła but przed moimi oczyma - wyląduje gdzie indziej. - nie widziałem jej, ale czułem, że się uśmiecha. Złożyła lepki pocałunek na moim policzku. - Mel, Alex. - rzekła rozkazującym tonem jak mniemałem w stronę dwójki dzieci. - Miejcie oko na naszego gościa. - podniosła się i wyszła z pomieszczenia. 

      Leżałem tam długie godziny, dopóki nie wylizałem każdego kafelka z chociażby najmniejszej odrobiny poziomkowej cieczy. Mel wskazywała mi każdą ominiętą przez mój język kroplę, a Alex czekał posłusznie, aż skończę swoją upokarzającą karę po to, by mógł z powrotem zamknąć mnie w wilgotnej celi. 

Losing Our StarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz