Rhysand
Nie byłem w stanie zrozumieć tego co wydarzyło się tej okropnej nocy. Nie mogłem również pogodzić się z tym na co musiałem wydać zgodę aby ocalić życie swojej towarzyszce. Mimo wszystko gdybym tego nie zrobił mogłaby już nie żyć, a tego nigdy bym sobie nie wybaczył. Teraz stała się człowiekiem i zachowywała się bardzo dziwnie. Tak jakby nie do końca była sobą, jakby coś ją zmieniło. Kiedy patrzyłem w jej oczy widziałem w nich czystą otchłań, zero blasku i miłości. Wypełniała je pustka, lecz ja nie miałem zamiaru się poddać. Cały dzień przeszukiwałem księgi w celu znalezienia jakiejkolwiek informacji, która rzuciłaby chociaż odrobinę światła na zaistniałą sytuację. Byłem przekonany, że coś takiego musiało się już kiedyś wydarzyć...miałem nadzieję, że nie był to pierwszy przypadek w historii. Liczyłem na to, że w końcu znajdę odpowiedzi na dręczące mnie pytania i pomogę Feyrze odzyskać jej moce, które były nam bardzo potrzebne. Co prawda jak na razie nie zanosiło się na żadne wojny ani konflikty, ale nie miałem zamiaru tracić czujności i narażać swoich ludzi na niebezpieczeństwo. Przygotowałem się również na podróż, musiałem bowiem dowiedzieć się kto stał za tym atakiem. O kim mówiła dziewczynka, która postrzeliła Feyre zatrutą strzałą. Wątpiłem by Tamlin zdecydował się ruszyć swoje cztery litery i zająć się tym wszystkim. Na rękę było mu to co zrobił podczas Nocy Ognia. Widziałem, że cieszy go zachowanie Feyry względem mnie. Karmił się złością jaką mnie darzyła. Byłem pewny, że dalej ją kochał. A nawet gdyby już nic do niej nie czuł zrobiłby wszystko, by zniszczyć to co udało nam się razem zbudować. Od czasu do czasu przenikałem do jej umysłu, żeby sprawdzić jak się czuję, o czym myśli lub co robi. Bałem się o nią. Jej ciało jak i psychika były teraz bardzo kruche, nie miałem pojęcia co może wpaść jej do głowy, do czego byłaby zdolna w napadzie paniki, którego nie wykluczałem. Teraz gdy moje oczy zmęczyły się czytaniem zawartości wszystkich tych książek postanowiłem udać się do niej osobiście, aby spróbować z nią porozmawiać. Byłem pełen nadziei, że jej emocje odrobinę opadły i zdołam zamienić z nią chociażby kilka słów. Wyszedłem na korytarz z komnaty, którą przydzieliła mi jedna ze służących i skierowałem się do komnaty Feyry, która znajdowała się na drugim piętrze, nieopodal pokoju Tamlina, w którym ten nie spędzał zbyt wiele czasu. Miałem nadzieję, że w tym momencie ucina sobie pogawędkę z Lucienem, którego nie widziałem od rana i, że dzięki temu nikt nie przeszkodzi mi w próbie dotarcia do mojej ukochanej. Pokonałem szereg schodów i poczułem z oddali jej cudowny zapach, którego tak bardzo mi brakowało. Pragnąłem przyciągnąć do siebie jej drobne ciało i wycałować każdy jego milimetr, a później zasnąć trzymając ją w swoich ramionach. Zmierzając w kierunku jej komnaty usłyszałem jej głos, dochodzący z zupełnie innej strony korytarza. Zaraz po tym do moich uszu dotarł dźwięk męskiego głosu. Był to głos Tamlina. Czyżby z nim rozmawiała? Z tym łajdakiem, który wykorzystał ją dla swoich własnych potrzeb? Zawrzał we mnie gniew. Zacisnąłem pięści ruszając w kierunku komnaty Księcia Wiosny. Drzwi były lekko uchylone, więc jak zwykły tchórz postanowiłem zajrzeć do środka przez tę maleńką szparkę, zamiast po prostu tam wejść i zakończyć to przedstawienie. Zbliżyłem twarz do drzwi i wytężyłem wzrok, a wtedy moim oczom ukazał się obraz, który sprawił, że moje pęknięte serce rozleciało się na milion malutkich kawałeczków. Jej usta dotknęły jego ust. Siedziała na nim okrakiem i całowała go z własnej woli. Czy właśnie tego chciała? Nie mam pojęcia jakim cudem byłem tak sparaliżowany. Nie mogłem się ruszyć. Pewnie gdyby nie to już dawno wparowałbym do środka i powiedział Tamlinowi co o nim myślę, a później zabrałbym Feyre do domu, tam gdzie było nasze miejsce. Nie, nie...to jakieś brednie. Nigdy nie byłem jednym z tych mężczyzn, którzy zmuszali do czegoś swoje kobiety. Nigdy nie wymusiłem na niej niczego i nie miałem zamiaru tego robić, dlatego też gdy odzyskałem władzę nad swoim ciałem po prostu odszedłem. Kiedy zbliżyłem się do schodów usłyszałem jak potężne drzwi się otwierają, a później jak ktoś zatrzaskuje je za sobą z hukiem. Woń zapachu jej skóry wydała mi się w tamtym momencie intensywniejsza niż zwykle.
-Rhys? - zapytała cicho jakby nie była pewna czy to ja. W tak ciemnym korytarzu pewnie bała się, że zamiast mnie może spotkać na swojej drodze kogoś niebezpiecznego, czyhającego na jej życie.
-Feyro, kochanie. - powiedziałem z trudem odwracając się w jej stronę. Widziałem ją bardzo dobrze pomimo mroku, który nas otaczał. Kilka świec nie było w stanie dobrze oświetlić tak ogromnego pomieszczenia w jakim się znajdowaliśmy.
-Oh, dobrze, że to tylko ty. - rzuciła szybko, a później ruszyła w moim kierunku. Czułem woń zdenerwowania unoszącą się w powietrzu. - Co tutaj robisz?
-Przyszedłem, ponieważ miałem nadzieję, że ze mną w końcu porozmawiasz. Jak widać jednak wolisz towarzystwo kogoś innego. Dlaczego? - zapytałem z pretensją w głosie.
-Co dlaczego?- zapytała nerwowo zaciskając dłoń na ramieniu.
-Dlaczego się z nim całowałaś? - starałem się nie tracić nad sobą kontroli.
-A więc widziałeś? - zapytała. - Czułam, że to ty. - dodała szybko z nutką zakłopotania w głosie - Ja nie chciałam...to znaczy. Nie wiem jak to się stało. Potrzebowałam tego. On..on dał mi ciepło, którego mi teraz cholernie brakuje.
To nie działo się naprawdę. Czy ona sobie ze mnie żartowała?
-Skoro brakuje ci ciepła to dlaczego nie przyszłaś z tym do mnie? Do cholery jasnej my jesteśmy małżeństwem! - emocje wzięły nade mną górę.
-Dlaczego na mnie krzyczysz? Nie przyszłam do ciebie bo nie czułam takiej potrzeby rozumiesz? Bo nie chcę na ciebie patrzeć. Zdradziłeś mnie Rhys! Po co mnie tutaj zabrałeś? Po co to wszystko? Okłamujesz mnie i nic mi nie mówisz!
-A on niby powiedział ci wszystko, tak? - zapytałem robiąc krok w jej stronę.
-Nie. Ale to nie on towarzyszył mi wtedy w lesie. To nie on był świadkiem tego co się stało tylko ty! Wiesz o wiele więcej, a ciągle milczysz. Co ci szkodzi, żeby powiedzieć mi prawdę? Chcę ją znać. Nie rozumiesz? Chcę w końcu wiedzieć co się ze mną stało.
-Zostałaś postrzelona zatrutą strzałą. - powiedziałem w końcu - Byłem pewien, że tego nie przeżyjesz. To była bardzo dziwna i silna magia, która w błyskawicznym tempie wysysała z ciebie życie. Mogłem patrzeć na to jak umierasz albo poszukać pomocy. Zabrałem cię tutaj.
-I oddałeś mnie w ręce innego mężczyzny? Bo właśnie tak mnie kochasz, tak? - patrzyła na mnie i byłem pewien, że za chwile mnie uderzy.
-Zrobiłem wszystko, żeby uratować ci życie Feyro.
-Nie. To Tamlin zrobił wszystko, żeby mnie uratować. Sam powiedziałeś, że przeżyłam tylko dzięki niemu. Więc daj mi spokój. Nie nachodź mnie, nie mam na to ochoty. - jej ton był zimny i przepełniony nienawiścią. - Zejdź mi z oczu. - powiedziała, a później weszła do swojej komnaty. Uderzenie drzwi spowodował nagły i dosyć mocny powiew powietrza, który zdołał zgasić palące się blisko nich świece. Ruszyłem za nią, żeby wyjaśnić tę sprawę do końca, ale coś powstrzymało mnie przed sięgnięciem po klamkę. Zrezygnowany wróciłem do siebie aby w spokoju obmyślić dalszy plan działania. Może mnie znienawidzić, ale ja się nie poddam. Znajdę sposób by na nowo do niej dotrzeć i zdobyć jej serce.
![](https://img.wattpad.com/cover/120267698-288-k286940.jpg)
CZYTASZ
Losing Our Stars
Fiksi PenggemarFanfiction opowiadające o bohaterach trylogii Sarah J Maas. Czy Feyra i Rhysand będą ze sobą szczęśliwi? Jaki wpływ na ich związek będzie miał Tamlin oraz Książe Dworu Lata? Dowiedz się czytając ''Losing Our Stars''.