Prolog 2: Czasami musimy stracić coś cennego...

126 13 0
                                    

Luty 2009

Vicki

- Bardzo wam współczuje, gdybyście potrzebowali jakiejkolwiek pomocy to wiedzcie że możecie się do nas odezwać. - Powiedziała jakaś starsza kobieta po czym położyła swoją dłoń na moim ramieniu i pocałowała mnie w policzek. Mężczyzna który stał obok niej, najprawdopodobniej mąż, tylko skinął głową na potwierdzenie jej słów.
Nie znałam ich, tak samo jak nie znałam dwóch poprzednich osób ani dwóch następnych którzy złożyli nam kondolencje. Ze wszystkich osób obecnych na pogrzebie znałam tylko kilka, nie wliczając w to oczywiście mojego brata oraz Harry'ego i jego rodziny. Kolejne osoby podchodziły do nas mówiąc jacy to nasi rodzice byli wspaniali, jak ich kochali i szanowali więc teraz możemy na nich liczyć. Gówno prawda. Nigdy nie było ich przy nas i byłam pewna że ci ludzie będą mieli nas dalej w dupie gdy tylko ta ceremonia dobiegnie końca.
- Twoja mama była wspaniałą kobietą. - Padło z ust wytapetowanej blondynki, tę sukę akurat dobrze znam. Kobieta dwa lata temu wygryzła moją mamę z pracy i to nie dlatego że była lepsza. Moja wspaniała mama straciła posadę dyrektorki firmy przez brudną intrygę i przez to że blondi klęknęła przed prezesem.
- Wiem. - Powiedziałam krótko.
- Bardzo wam współczuję. - Kobieta pochyliła się i najpierw pocałowała w policzek Tony'ego a potem mnie. Gdy dotknęła mnie tymi szkarłatnymi ustami miałam ochotę chwycić ją i wytargać za te paskudne, blond przyczepy, jednak nie miałam na to siły. Nie miałam siły nawet na to oby się wzdrygnąć, moje otępiałe ciało ledwo było w stanie ustać dlatego brat trzymał mnie pewnie pod ramię.
Od trzech dni byłam faszerowana różnego rodzaju środkami uspokajającymi lecz dzisiaj Tony wepchnął we mnie podwójną dawkę. Choć z zewnątrz wyglądałam jak oaza spokoju, w środku cała chodziłam. Chciałam krzyczeć, chciałam się drzeć na całe gardło jak bardzo tego wszystkiego nienawidzę. Chciałam rzucać talerzami i kazać tym wszystkim fałszywym ludziom wynosić się z naszego domu. Chciałam po prostu wrócić już do łóżka i móc płakać tak jak robiłam to przez ostatnie trzy dni.
- Ja ją wezmę. - Usłyszałam nagle głos Harry'ego lecz słyszałam go tak jakby przez szybę. - Chodź malutka. - Poczułam jak moje ciało unosi się do góry lecz to była ostatnia rzecz jaką pamiętam.
Gdy się obudziłam było już ciemno, leżałam w swoim łóżku, ubrana byłam w piżamę a moja czarna sukienka wisiała na krześle przy biurku. Wiem że to Harry mnie przebrał ale nie było mi wstyd nawet jeśli to wiązało się z tym że widział mnie nago. Styles to mój najlepszy przyjaciel i nigdy nie było mi przed nim wstyd oraz wiem że przy nim jestem w stu procentach bezpieczna.
Leżałam przez chwilę w ciszy po czym postanowiłam zejść na dół do kuchni aby napić się wody. Stypa już się dawno skończyła, wszyscy goście już poszli, zostali tylko rodzice Harry'ego i ciocia Sofie, siostra matki mojego ojca. Weszłam do kuchni nie odzywając się do nikogo ani słowem, podeszłam do lodówki z której wyciągnęłam butelkę wody i nalałam ją sobie do szklanki.
- To był piękny pogrzeb. - Westchnęła stara ciotka na co ja aż wypuściłam szklankę z dłoni, naczynie spadło na podłogę rozbijając się przy tym na milion kawałeczków.
- Co ty pierdolisz?! - Warknęłam w jej stronę.
- Victoria! - Upomniała mnie Anne.
- Oni nie żyją a wy siedzicie sobie popijając jebane winko i mówicie że mieli ładny pogrzeb?! - Byłam wściekła, łzy znowu zaczęły spływać po moich policzkach.
- Vicki. - Powiedział już nieco czulej Tony, chciał mnie przytulić ale wyszarpnęłam mu się.
- Zostaw mnie!
Wróciłam do swojego pokoju i znowu zaczęłam płakać. Po jakiś piętnastu minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
- Vikuś. - Usłyszałam głos brata.
- Zostaw mnie samą! - Warknęłam nie unosząc głowy z poduszki.
- Nie możesz być teraz sama.
- Chcę być teraz sama! - Toczyliśmy rozmowę przez zamknięte drzwi.
- Dobrze ale pamiętaj że ja zawsze tutaj dla ciebie jestem.
- Chcę być sama! - Powtórzyłam po czym usłyszałam jak brat odchodzi. - Chcę umrzeć.

***

- Dosyć tego, od poniedziałku wracasz do szkoły! - Warknął Tony opuszczając mój pokój.
Od śmierci rodziców minęły dwa miesiące a ja od tego czasu tylko dwa razy wyszłam z domu. Nie chciałam nigdzie wychodzić, widzieć tych wszystkich ''współczujących'' spojrzeń i słuchać jak bardzo im przykro. W moim pokoju jest mi najlepiej, jest tutaj wiele ubrań rodziców do których przytulam się przed snem ponieważ nadal nimi pachną, są tutaj także wszystkie ich zdjęcia które potrafię przeglądać godzinami. Jest też pamiętnik mamy który prowadziła przez całe życie, są w nim pospisywane najważniejsze wydarzenia jej życia. Często go czytam a moim ulubionym cytatem jest ten:

Viktoria właśnie zasnęła, Tony bawi się na dywanie swoją kolekcją samochodzików a mój kochany mąż właśnie masuje mi stopy. Jestem najszczęśliwszą kobietą na ziemi!

Znowu rozpłakałam się na wspomnienie naszej ostatniej wspólnej kolacji. Siedzieliśmy wszyscy w kuchni i jedliśmy odgrzewaną pizze ponieważ mama za bardzo zagadała się z Anne przez telefon i przez to jej serowa zapiekanka zmieniła się w węglową zapiekankę. Byliśmy tacy szczęśliwi.
- Świat jest piekłem. - Usłyszałam nagle z głośnika mojego laptopa z którego puszczałam smutne piosenki. - Życie to męka. - Spojrzałam na ekran gdzie zobaczyłam filmik na którym jakaś dziewczyna tnie żyletką swoje przedramię. Idiotka, pomyślałam lecz nie mogłam oderwać wzroku. - To przynosi ból, to mnie uspokaja. - Obejrzałam filmik do końca a później jeszcze kilka.
Zawsze uważałam że cięcie się to idiotyzm ale dziewczyny na filmikach naprawdę wyglądały jakby to im pomagało. Postanowiłam że ja też spróbuję. Wyciągnęłam z szuflady jednorazową maszynkę do golenia i nożyczki, rozwaliłam ją dzięki czemu uzyskałam trzy ostrza. Wzięłam pierwsze i przycisnęłam je do skóry.
- No dalej. - Ponagliłam się po czym to zrobiłam, przejechałam ostrzem po skórze po czym zawyłam z bólu. - O kurwa, nigdy więcej. - Obiecałam sobie po czym wyrzuciłam dowody mojej zbrodni do kosza.

***

Od poniedziałku wróciłam do szkoły, nie chciałam ale Tony i Harry zaciągnęli mnie do niej siłą. Przez cały dzień było znośnie, kilku znajomych chciało być miłych i pytali co tam, ale im nie odpowiedziałam więc przestali mnie męczyć. W końcu nadeszła ostatnia lekcja czyli wf, kompletnie zapomniałam o mojej bliźnie więc każdy mógł ją widzieć. Po lekcji nauczyciel zawołał mnie do siebie.
- Wszystko w porządku Vicki? - Zapytał z troską.
- Tak. - Powiedziałam krótko.
- Zauważyłem rozcięcie na twojej ręce...
- To kot Harry'ego. - Wytłumaczyłam głosem wypranym z emocji.
- Dobrze ale wiedz że jeśli coś się będzie działo to zawsze możesz do mnie przyjść.
Nie odpowiedziałam, ruszyłam do szatni do której weszłam naprawdę cicho przez co usłyszałam rozmowę moich milutkich koleżanek.
- Ale jak ona się w ogóle zachowuje. - Powiedziała jedna.
- Na pewno coś bierze, widzieliście jej oczy? - Dodała druga.
- Podobno na pogrzebie była tak naćpana że musieli ją wynosić.
- A widzieliście jej rękę? Tnie się.
- W sumie nie dziwię się tym rodzicom, gdyby jedno moje dziecko było pedałem a drugie wariatką to też wjechałabym w drzewo.
Tego było za wiele, wybiegłam stamtąd bez zabierania swoich rzeczy, z resztą i tak nie były mi już potrzebne. Wróciłam do domu przed Tonym, od razu skierowałam się do kuchni z której wzięłam duży nóż. Robiłam to wszystko pod wpływem impulsu. Podcinanie sobie żył widziałam tylko na filmach więc po prostu odtworzyłam najpopularniejszą scenę samobójstwa. Nalałam sobie pełną wannę wody, weszłam do niej w ubraniu i po prostu to zrobiłam. Było trudno tym bardziej że strasznie bolało a ja nie jestem odporna na ból. W końcu się jednak udało, z moich żył lała się krew a ja poczułam jak zaczęłam odpływać.
- Vicki! - Usłyszałam nagle wołanie Harry'ego, byłam jednak już za słaba żeby coś odpowiedzieć. - Widziałem przez okno jak wróciłaś, gdzie jesteś? - Chwilę zajęło mu znalezienie mnie, gdy w końcu jednak mnie znalazł ja ledwo co widziałam na oczy. - Boże święty Vicki! - Poczułam że wyciąga mnie z wanny. - Co ty zrobiłaś?! - Słyszałam go jeszcze przez chwilę jak się na mnie drze i przeklina lecz w końcu odpłynęłam w nicość.

Czasami musimy stracić coś cennego aby docenić to co mamy.

You had me at „Hi"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz