6

605 47 1
                                    

- Jackson, spróbuj jeszcze raz, dotknąć kogoś w taki sposób, w tym domu i cię zabiję! - powiedziałem opuszczając pomieszczenie.

Musiałem to zrobić, bo wiedziałem, że inaczej go zabiję. Nikt nie będzie dotykał mojego Stilesa. Musiałem też coś zrobić, żeby pozbyć się przepełniającej mnie złości. Kiedy zszedłem po schodach na dół, od razu poczułem spokój. Spojrzałem na Stilesa, który miał spuszczoną głowę. Jego lisie uszy leżały płasko na głowie. Był owinięty troskliwie swoim puszystym i rudym ogonem, którego czubkiem się bawił.

- Co się dzieje? - zapytałem siadając obok niego.

- Przepraszam.. - wyszeptał.

Jego dolna warga zaczęła leciutko się trząść. O nie, jego łzy mnie zabiją.

- Hej.. W porządku, maluchu - wyszeptałem uspokajająco.

Zacząłem cicho mruczeć i drapać go lekko za lisim uchem. Chciałem go uspokoić. 

- To nie była twoja wina. Z twoim nadgarstkiem wszystko w porządku? - zapytałem z troską.

Jedną ręką pieszczotliwie mierzwiłem jego włosy, a drugą trzymałem go za nadgarstek. Był pokryty zaschniętą już krwią.

Lis i Wilk [Sterek]Where stories live. Discover now