i

318 29 4
                                    

Listopad zaczął się gwałtowną nawałnicą i okropnym zamieszaniem wśród pielęgniarzy. Phil dawno nie widział, żeby ci wszyscy życzliwi i spokojni ludzie byli tak bardzo rozdrażnieni, biegający po korytarzach i trzaskający wszystkimi możliwymi drzwiami. Ostatni raz taka gorączka zapanowała pół roku temu, gdy ktoś uciekł, ale... Ale to było pół roku temu i wszyscy wiedzieli, że Cat będzie chciała nawiać. I zrobiła to. A teraz? Nikt nie wiedział, czemu znowu cały personel był postawiony na nogi.

Więc Phil tylko ciaśniej owijał się swetrem i wracał do swojej sali, żeby przeczytać kolejną z tych wiekowych książek, które podrzucała mu jego opiekunka. Nie żeby mu to przeszkadzało, zawsze miał pretekst, żeby wrócić do łóżka, a nie stać jak kołek na korytarzu, po którym hulały przeciągi.

Tylko że w ten sposób prawdopodobnie sam siebie odsuwał od poznania przyczyny tej całej nerwowej atmosfery w szpitalu. Pacjenci, ci przy zdrowszych zmysłach, wymieniali szeptem plotki podczas posiłków i w każdej wolnej chwili, gdy rzekomo „dowiedzieli się" lub „zobaczyli" coś nowego.

A pierwsze dni listopada mijały, tłukąc w szyby ogromnymi kroplami deszczu, grzęzły w wychłodzonych kątach szpitala i rozmiękłej glebie. Nikt nie odliczał tutaj czasu w normalny sposób, nie wiedzieć czemu.

blooming ; phanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz