Po niedługim czasie Sasuke wrócił z nowym zapasem wody, bez słowa zjadł swój posiłek i mogliśmy ruszyć w dalszą podróż. Słońce coraz bardziej zbliżało się do horyzontu. Co oznaczało tylko jedno: PRAWDĘ. Nadchodzi czas, by ją wyjawić. Czułem, jak co jakiś czas Uchiha na mnie zerka, jednak już nie tak nachalnie jak wcześniej. Ale to sprawiało, że jeszcze bardziej się denerwowałem. Nie mogłem się już uspokoić. Nie potrafiłem już spokojnie oddychać. Zaczęło mi się kręcić w głowie i rozbolały mnie płuca.
Mistrz Jiraiya zdawał się być spokojny. Nie odzywał się, ani nie dawał żadnych oznak, które mogłyby zaniepokoić Sasuke. W sumie to on nie ma powodu do obaw. To mój problem. Mój, i tylko mój.
W pewnym momencie obraz przed moimi oczami zamroczył się i ześlizgnąłem się z drzewa. I spadałem, spadałem i spadałem. Spadałem, boleśnie obijając się o ulistnione gałązki. To bolało. Instynktownie schowałem głowę między ramiona. Jednak wraz z uderzeniem o ziemię straciłem przytomność.
Gdzie ja jestem...
Rozejrzałem się. Było ciemno. Podłoga była mokra i wiedziałem to, mimo że nie czułem jej wilgoci. Ta myśl po prostu pojawiła się w mojej głowie. Gdy wytężyłem wzrok zobaczyłem wokół ciemne ściany. To wyglądało jak korytarz.
Gdzie ja jestem?.. W którą stronę powinienem iść, żeby się stąd wydostać? Chyba że to.. Niee. Na pewno nie. Nie umarłem prawda? To nie jest przejście na drugą stronę..
Mimo swojej niepewności ruszyłem przed siebie. Moje oczy już przyzwyczaiły się do mroku.
Nie mam pojęcia jak długo szedłem. Może pięć minut, pięć godzin, pięć dni? Straciłem poczucie czasu. Albo to czas stracił dla mnie znaczenie w tym miejscu. Ale w końcu doszedłem do jakiejś ogromnej sali, w której nic nie było. Chociaż.. W oddali zobaczyłem błysk żelaza. Kiedy podszedłem bliżej, serce stanęło mi w piersi.Zobaczyłem zapieczętowane kraty. Kraty ogromnej klatki, które sięgały sufitu, o ile jakiś sufit tu był. Jak wielkie musiało być to coś, co zostało w niej zamknięte? Pomimo braku czucia w nogach stawiałem kolejne kroki w jej kierunku. Serce waliło mi w piersi jak nigdy dotąd. Wyciągnąłem rękę przed siebie i poczułem na dłoni chłód żelaza. Przełknąłem głośno ślinę. I nagle..
Otworzyły się.
Zobaczyłem parę ogromnych, krwistoczerwonych, zawistnych ślepi. Patrzyły na mnie jak każde inne. Z pogardą i obrzydzeniem. Poczułem się jak wtedy, gdy jeszcze byłem dzieckiem. Osaczony
- Dzieciaku... - usłyszałem zachrypiały, niski głos. - Odejdź.
Znowu to samo. Odrzucenie. Nikt mnie nie toleruje, ani ludzie, ani nawet bestia z klatki. Jestem zwykłym śmieciem, potworem.
- Naruto! - usłyszałem, otwierając oczy.
Wszystko mnie bolało. Ciężko mi było się ruszać i pękała mi głowa. Z wielkim trudem przyłożyłem do niej rękę, ale zamiast skóry poczułem chropowaty materiał. Bandaż?
- Co się stało? - zapytałem ledwo słyszalnym szeptem, nie do końca wiedząc, co dzieje się dookoła.
- Spadłeś z drzewa i rozbiłeś głowę. - rozpoznałem głos pana Jiraiyi. - I to dość poważnie.
Rozumiem. To był tylko sen. A ta bestia... była pewnie moim alter ego. Więc ta klatka musiała być barierą, jaką wybudowałem wokół siebie. Albo raczej to Konoszanie ją wybudowali, a ja grzecznie za nią siedziałem. Czy to znak, że powinienem się im sprzeciwić? Wyjść na zewnątrz i otworzyć się przed nimi?
Mimo kategorycznych sprzeciwień podniosłem się do pozycji siedzącej. Kilka metrów dalej siedział Uchiha oparty o drzewo. Miał zamknięte oczy. Spał? Przełknąłem ślinę, co było dosyć trudne przez zaciśnięte gardło. Wziąłem jeszcze kilka głębokich wdechów, po czym postanowiłem.
- Sasuke... - zacząłem.
Chłopak momentalnie odwrócił się w moją stronę. Więc nie spał..
- Czego? - warknął.
Jego spojrzenie sprawiało, że chciałem zwinąć się w kłębek. Cała moja motywacja wyparowała. Ot tak, pstryk i już. Ale musiałem to zrobić. Ten pierwszy krok, który pomoże mi zabić mojego wewnętrznego potwora i zburzyć klatkę.
- To... - zaciąłem się. - To Kyuubi.
Zamknąłem oczy. Miałem wrażenie jakbym mówił coś po raz pierwszy od bardzo dawna.
- Hę? - usłyszałem głos Sasuke, który brzmiał, jakby nie rozumiał. - Gdzie?
- We mnie. - powiedziałem. - Kyuubi jest zapieczętowany we mnie!

CZYTASZ
Potwór | Uzumaki Naruto
FanfictionPrzyrzekłem sobie, że nie będę płakać, bo płacz nic nie da. Nie wezmę ich na litość, ponieważ oni się nade mną nie zlitują. Dla mnie nie mają litości. Dla nich jestem tylko ohydnym potworem. Potworem... • fanfiction na podstawie mangi i/lub anime...