Rozdział 16

1.2K 143 12
                                    

  - Mistrzu... - zacząłem niepewnie.

  - Słucham? - zainteresował się.

  Siedzieliśmy na statku, płynącym w stronę wysp Kraju Błyskawic. Sasuke nie rozmawiał z nami o tym, co się wydarzyło. Ale jestem w stanie t zrozumieć. Po prostu mnie nie znosi. A raczej tego, który jest we mnie zapieczętowany. Spojrzałem na falującą wokół wodę, kładąc głowę na burcie. Nie byłbym w stanie nic powiedzieć, patrząc mu w oczy.

  - Kyuubi... - ciągnąłem. - Czy jest jakaś szansa, że on jest lepszy niż mówią ludzie? Bo przez wszystkich jest uważany za potwora, ale w rzeczywistości...

  - Ludzie patrzą przez pryzmat tego, co widzą. - odpowiedział, nie pozwalając mi dokończyć. - Skoro Kyuubi nie okazał dobroci w żadnej postaci, to z góry założono, że jej w nim nie ma.

  - A ty co o tym myślisz mistrzu? - zapytałem.

  Jakiś cień przesłonił mi słońce. Domyśliłem się, że to mistrz stanął obok mnie. Mimo wszystko nie podniosłem wzroku.

  - Nie jestem w stanie ocenić czegoś... Nie. Nie jestem w stanie ocenić kogoś, z kim nigdy się nie rozmawiałem. - dopowiedział. - Mogę tylko snuć domysły na temat jego charakteru.

  Zgadzałem się z tym, co powiedział. Ludzie mogli tylko snuć domysły. Ale nikt nie pomyślał, że jemu może się to nie podobać.

  - Wiesz, mistrzu... On powiedział, że jeśli go uwolnię, to opowie mi o rodzicach...

  Usłyszałem ciche westchnienie. Wiedziałem, że mistrzowi nie spodoba się fakt, że z nim rozmawiałem, a co dopiero, że proponował mi jakiś układ. 

  - Więc to dlatego pytałeś, co się z tobą stanie po zerwaniu pieczęci? - zaśmiał się.

  - Mhm...

  - Dobrze, że zapytałeś. - stwierdził. - Inaczej mogłaby się wydarzyć tragedia...

  - Mistrzu... Możesz opowiedzieć mi i rodzicach?

  Dopiero teraz podniosłem głowę i spojrzałem w oczy sannina. Uśmiechał się i patrzył w horyzont.

  - Mogę ci powiedzieć, że twoja matka była wybitną kunoichi. Miała niespotykany odcień włosów i temperament, z którym jej rówieśnicy nie mogli się równać. - zmrużył oczy, wspominając stare czasy. - Poza tym byłem mistrzem twojego ojca. A on był moim ulubionym uczniem.

  Oczy rozszerzyły mi się ze zdziwienia. Kompletnie nie sposziewalem się czegoś takiego. I jakoś wewnętrznie poczułem, że zbliżyłem się o ojca.

  - Tak naprawdę... - ciągnął. - To ja nadałem ci imię. W pewnym sensie.

  Miałem wrażenie, jakbym odnalazł w końcu jakiegoś krewnego.

  - Jak to "w pewnym sensie"? - zapytałem.

  - Naruto to imię bohatera mojej debiutanckiej książki! Swoją drogą, twój ojciec bardzo ją lubił, też powinieneś ją przeczytać i docenić w końcu osobę, która wzięła cię pod swoje skrzydła i jej talent.

  No tak. Zaczął się przechwalać. Ale nie wiedziałem, że pisał książki... Inaczej bym nie pytał. Zaśmiałem się na swoje myśli.

  - Naruto! Nie powinieneś się śmiać ze swojego mistrza! - oburzył się.

  - Nie śmieję się z ciebie mistrzu! - Uśmiechnąłem się szeroko. - Po prostu... Pomyślałem, że jesteś moim ojcem chrzestnym.

  - Tak, na to wygląda. - uśmiechnął się i położył mi rękę na ramieniu.

  Rodzina. Właśnie tak o nas myślałem w tym momencie. Nie byliśmy spokrewnieni, ale byliśmy rodziną.

  - Dziękuję, mistrzu. - powiedziałem w pewnym momencie. - To dużo dla mnie znaczy, że po tylu latach w końcu mogłem dowiedzieć się czegoś o rodzicach. Staruszek Hokage zawsze milczał, nieważne ile razy pytałem.

  - Nic dziwnego. - odpowiedział. - Twoi rodzice byli bardzo lubiani i szanowani w wiosce. Wszystkich bardzo zasmuciła ich śmierć. W szczególności Trzeciego.

  - Rozumiem. - zamyśliłem się. - I dziękuję.

  - Nie ma za co! - zaśmiał się mistrz, po czym poczochrał mi włosy.

Potwór | Uzumaki NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz