Rozdział 18

1.2K 132 10
                                    

  - Masz tupet, przychodząc tu w taki sposób. - usłyszałem chrypiący głos, odbijający się echem.

  A więc udało się. Sasuke jednak był dobrym wyborem. Chociaż powiedziałem mu wiele przykrych słów i zapewne już mi tego nie wybaczy. Świetnie, w takim momencie mam wyrzuty sumienia. Chyba trochę za późno...

  - Wiesz dokąd zmierzamy i w jakim celu. - stwierdziłem, na co on niechętnie przytaknął. - Wiesz na czym to polega?

  Kyuubi patrzył na mnie tylko swoimi szkarłatnymi oczami, z których nic nie potrafiłem wyczytać. Wszystko szczelnie chował pod osłoną obojętności.

  - Nie. - odpowiedział, odwracając się do mnie plecami. - Jeśli chciałeś tylko to wiedzieć, to możesz już iść.

  - Nie interesuje cię, co się może z tobą stać?! - krzyknąłem. - Co jeśli przez to wszystko skończysz gorzej niż siedząc w zapieczętowanej klatce?

  W tym momencie zastanowiłem się, kiedy w ogóle zaczął mnie obchodzić los tego stworzenia, najniebezpieczniejszego istnienia, które miało okazję kroczyć po tej ziemi. Przecież zrujnował mi życie. Przez niego byłem wytykany palcami i nienawidzony. Przez niego zginął Czwarty. Więc dlaczego? Dlaczego teraz chcę go chronić bardziej niż on sam.

  - Jeśli tak bardzo ci to przeszkadza, zrób coś z tym. - warknął złowrogo. - Ale ja cię nienawidzę i nie mam zamiaru ci w niczym pomagać. Nie pójdę ci na rękę, nawet podczas tego treningu! Nie dam ci tak łatwo odebrać mi niezależności. Jesteś najbardziej wrogą mi istotą, więc nie licz na współpracę! Nigdy nie dam się znowu kontrolować!

  Czy ja dobrze zrozumiałem?...? Więc kiedyś już ktoś go kontrolował. Musiało być mu ciężko, skoro nie ma zamiaru pozwolić na to po raz kolejny. Powoli podszedłem do tych żelaznych krat i dotknąłem ich. Były na tyle wąskie, że Kyuubi nie mógł się wydostać. I wystarczająco szerokie, bym ja zmieścił się między nimi. Jednak nim zdążyłem zrobić jakikolwiek krok, zostałem okrążony przez lisią czakrę. To był znak, że mam tego nie robić. Że jeśli postąpię choć trochę dalej, nie skończy się to dobrze. Zawładnął mną gniew. Tak bardzo się staram, żeby zrobić dla niego coś dobrego, a on tylko powtarza jak bardzo mnie nienawidzi. To że osoba która go wcześniej kontrolowała była zła, nie znaczy, że ja też taki jestem!

  - Wiesz co? Ochronię cię, czy tego chcesz, czy nie! I przekonasz się, że ludzie nie są tacy sami!! - wykrzyczałem z całych sił.

  To była obietnica. I wypełnię ją. Muszę to zrobić, jeśli mam żyć z nim w zgodzie. Nie obchodzi mnie jego zdanie w tym temacie.

  "Ochronię cię, czy tego chcesz, czy nie!", hę? Ten dzieciak nie jest jak jego poprzednicy. Różnica jest wręcz drastyczna. Wszyscy do tej pory robili co tylko mogli, abym pozostał uwięziony. A ten mały gówniarz byłby gotów zdjąć dla mnie pieczęć. I powiedział, że mnie ochroni... Naprawdę chciałbym w to wierzyć, jednak ilekroć próbuję, widzę ślepia bardziej krwiste od moich własnych. Oczy spowijające mgłą największe potęgi tego świata. Oczy hipnotyzujące niczym piękny kwiat. Te same, które rozkazały mi zniszczyć Konohę.

Potwór | Uzumaki NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz