Yoongi ze złością ślimaczył się za Jinem. Jak bardzo miał ochotę teraz wrócić do domu i po prostu wyłożyć się na łóżku. Doskonale wiedział, że starszy w końcu siłą zmusi go do wzięcia wolnego, ale przedświąteczne zakupy i ciągnięcie wszystkich rzeczy zakupionych przez starszego... To było dla niego po prostu za wiele. Był zmęczony, głodny, zziębnięty. Jego tkanka tłuszczowa zniknęła już dawno, więc nawet najcieplejsze ubrania nie pomagały na mróz, jaki atakował jego ciało. Ale komu by nie zniknęła, jak on żywił się głównie zupkami chińskimi?
- Jin, długo jeszcze? – zapytał oburzony po kolejnej godzinie chodzenia po sklepach. Żeby jeszcze mógł sam po coś skoczyć, w końcu bardzo chciał kupić jakiś prezent swojemu małemu Tae, ale Seok oczywiście ciągał go tam, gdzie nie trzeba, to znaczy po sklepach z urządzeniami domowymi i innymi takimi. Doskonała pani domu, kurwa.
- Jeszcze tylko dwa sklepy Yoonie, wytrzymaj! – powiedział starszy, a Suga nie miał nic do powiedzenia. Westchnął tylko i wywrócił oczami. Wiedział, że na dwóch sklepach się nie skończy. A nawet jeśli, to spędzą w nich godzinę, o ile nie dwie.
- Hyung, błagam, wracajmy już – powiedział Min, będąc już wyczerpanym, po całym dniu, kiedy wychodzili dopiero z pierwszego z wspomnianych sklepów. Jak każdy wie, słowa „hyung" używał bardzo rzadko. W tym momencie starszy chłopak zatrzymał się i spojrzał prosto w oczy Yoongiego, jakby co najmniej prześwietlał w tym momencie jego duszę. A może to właśnie robił? Gi już sam nie wiedział.
- Dobra, koniec z zakupami – oznajmił Seok, wzruszając przy tym ramionami i ruszył w tylko sobie znanym kierunku, a Min, chcąc nie chcąc, poszedł za nim. Przecież miał wszystko, co należało do starszego i tamten pewnie by się obraził, gdyby zabrał to do siebie.
AgustD stanął przed jakąś kawiarnią, do której wszedł Jin. Jak na złość, starszy przez szybę pokazał mu, aby też udał się do środka. Po raz kolejny tego dnia wywrócił oczami.
Zajęli we dwójkę jakiś stolik w kącie, przy oknie. SeokJin zamówił gorącą czekoladę, a Min zwykłą, czarną kawę. Od dawna pił tylko ją. Najlepiej go pobudzała, a tego w życiu zdecydowanie potrzebował. Dlatego też bez niej nawet nie zaczynał dnia. Często nawet posyłał po nią innych pracowników, którzy nie mieli tylu zajęć, żeby tylko ją dostać. W sumie to współpracownicy nawet nie zwracali mu na to uwagi, bo wiedzieli, że Min bez kawy to zły Min.
Jin oparł swój podbródek na dłoniach i z lekkim uśmiechem przypatrywał się młodszemu. Tak dawno nie widział go poza ośrodkiem, wśród tych wszystkich papierów... Ten dzień to naprawdę było święto, ale raz do roku przecież można, prawda?
- Więc... - zaczął Seok, dalej nie spuszczając wzroku z młodszego.
- Więc? – połapał Yoongi, zupełnie nie wiedząc, o co chodzi jego hyungowi. Wywlókł go na jakieś cholerne zakupy, po czym zaciągnął do kawiarenki... Yoon coraz bardziej miał ochotę rzucić to wszystko w cholerę, zostawić tutaj Jina i pójść do siebie, wiedział jednak, że coś starszemu jest winien, bo ten zawsze podtrzymywał go na duchu i często pomagał w pracy, niezależnie od tego, jak bardzo był w danej chwili zajęty. Min tylko tak mógł mu się odwdzięczyć.
- Jesteś naprawdę bardzo zakochany w Tae, prawda? – zapytał tamten, nie wahając się nawet chwili. Dla niego to i tak była już od dawna rzecz oczywista.
- Jezu, Jin, przecież wiesz to doskonale od dawna. Całe sześć lat nic, tylko siedzę przy nim. Nikt mnie tak nie obchodzi, jak on. Jestem w stanie zrobić wszystko, byleby tylko wyzdrowiał. Jeśli miałbym za to oddać swoje życie, to zrobiłbym to bez wahania, żeby tylko on mógł żyć normalnie – odpowiedział całkiem szczerze Yoongi, na co Kim zaczął się śmiać. – I z czego rżysz? – zapytał oburzony, a ludzie zaczęli się na nich patrzeć. W końcu niecodziennie słyszy się śmiech, jakby ktoś wycierał szyby. Min aż klepnął go dość mocno w ramię, w celu uspokojenia, ale ten tylko bardziej nie mógł się opanować.
- Dobra, dobra, już... - powiedział po paru(nastu) minutach śmiania się. Yoon tylko prychnął oburzony. Myślał już tylko o tym, aby na parę minut wpaść do ośrodka, aby zobaczyć co z Tae i pójść spać. Oczywiście, najpierw musiał kupić jeszcze prezent dla swojej gwiazdki, jak już rozstanie się z Seokiem, skoro teraz miał chwilę wolnego, pierwszy raz od jakiegoś roku.
- Czyli dalej nie mam co cię przekonywać, żebyś trochę mniej się nim zajmował i zaczął nareszcie dbać o siebie, prawda? – starszy nigdy nie owijał w bawełnę i to w sumie była jego zaleta.
- Oczywiście, że nie,
- W takim razie będę planował wasz ślub. Wierzę, że Tae z tego wyjdzie, skoro ty jeszcze się nie poddałeś i nie masz zamiaru tego zrobić w najbliższym czasie.
- Dzięki Jin...
- Nie ma za co! A teraz zostaw już tu moje rzeczy i leć do domu odpocząć chociaż trochę.
- Jasne. Do zobaczenia.
- Do jutra!
I tak oto Min był wolny. Czym prędzej poleciał do sklepów, jakie ostatnio chodziły mu po głowie, aby znaleźć prezent idealny dla swojej gwiazdki. I tak też się stało. Trochę się nachodził, wracał parę razy w te same miejsca, ale udało mu się zdecydować. Potem nie miałby okazji, aby go kupić. Na szczęście myślał o tym już wcześniej, więc teraz zostało tylko poszukać tych paru rzeczy i zdecydować się na jedną. Oczywiście, chciał kupić mu to wszystko, ale... Uznał, że jeden drobny prezent będzie lepszy. Taehyung zawsze był raczej skromnym dzieciakiem, więc zbyt duża ilość prezentów mogła sprawić, że poczuje się niezręcznie. Yoongi znał go zbyt dobrze.
Oczywiście, Min'owi było lepiej po tej krótkiej rozmowie ze starszym. Czuł, że teraz przynajmniej ktoś go wspiera w jego postanowieniach odnośnie Tae. To sprawiało, że świat w jego oczach był trochę mniej zły niż zazwyczaj.
Po wyjściu ze sklepu, udał się do swojego samochodu i obrał drogę na ośrodek. Znalazł się tam w przeciągu pół godziny. Zapytał kilku pielęgniarek „co tam", po czym udał się do Kim'a. Smutną dla niego wiadomością było to, że dalej bez zmian.
- Do jutra TaeTae – powiedział czułym tonem do młodszego, kiedy już wychodził z jego sali. Taehyung nie odezwał się tego dnia ani słowem.
YOU ARE READING
Come back to me, please
FanficTaehyung zapomniał, a Yoongi stara się najbardziej jak może, aby odnaleźć jego dawne "ja". Czyli druga część "I'm so sorry for my existence". Za tytuł odpowiedzialna jest @vakabutterfly, także wielkie podziękowania!