Rozdział 48

421 66 52
                                    

- Hyung, no chodź!

Już od godziny w domu było słychać prośby i błagania młodszego. Koniecznie chciał ruszyć tyłek z domu, choć Yoongi stanowczo mu odmawiał, zmęczony tym tygodniem pracy. Chciał po prostu odpocząć w swoich czterech ścian, wraz z dzieciakiem u boku. Los chyba jednak planował mu coś innego.

- No proszę... - czarnowłosy zrobił słodkie oczy, które wyglądały jak te u szczeniaczka, na którego właśnie ktoś nakrzyczał bez powodu. Nawet przygryzł słodko te swoje usteczka, żeby tylko dostać to, czego aktualnie chciał. Kim niby taki niewinny, ale doskonale wiedział, jak zmusić starszego do wykonywania jego próśb. Taki ukryty diabełek.

- Boże, Taehyung, ale dlaczego? – zapytał Yoon zrezygnowany i wyciągnął swoją rękę z uścisku dłoni Tae. Podrapał się po karku, w ogóle nie spoglądając na swoją gwiazdkę, bo, mimo że już i tak był na przegranej pozycji, nie chciał dać tego tak łatwo po sobie poznać.

- Po prostu chcę spędzić z tobą trochę czasu... Aktywnie. Przyda ci się trochę ruchu hyung! Ciągle tylko siedzisz na dupie! Do pracy samochodem, w pracy przy biurku, potem znowu autem, a w domu na kanapie. Przyda ci się, naprawdę! – mówił rozemocjonowany Kim. Zależało mu na tym, aby przekonać hyunga do wyjścia i spędzenia trochę czasu razem w inny sposób niż zazwyczaj. Na ten dzień też postanowił odłożyć na bok propozycję Junsu i wcale o tym nie myśleć. Z resztą, Yoongi by zauważył, gdyby coś było z młodszym nie tak i chodziłby z głową w chmurach, a ten na razie nie chciał mu o niczym mówić.

- Dobrze... Niech ci będzie. Tylko już nie rób tych słodkich oczu – jęknął starszy, zasłaniając swoje oczy dłonią, ale zaraz uśmiechnął się do swojego małego, osobistego słońca. – Gdzie chcesz pójść?

- Do wesołego miasteczka!

- Aish, dzieciaku. Co ja z tobą mam? – zapytał i zaraz zaśmiał się lekko. – Zbieraj się i pakuj dupę do samochodu.

- O nie! Idziemy na miejsce spacerkiem – zaoponował TaeTae, dając szczególny nacisk na ostatnie słowo. Lekarz westchnął tylko cierpiętniczo, ale pokiwał głową na znak zgody.

Na miejsce szli w milczeniu, jednak dla żadnego z nich nie było ono niezręczne. Czuli się dobrze w swoim towarzystwie, jak jeszcze nigdy. Poza tym, pogoda była całkiem miła. Majowe powietrze dawało się we znaki, otulając ich niezwykłym ciepłem. Już nieco zbyt mocnym, jednak żaden nie zwracał na to uwagi.

Wkrótce dotarli, a Min kupił bilety wstępu dla nich obu oraz kilka biletów na różne atrakcje. Chwilę rozglądali się dokoła, aż Tae wskazał na karuzelę. Dla dzieci. Taką z kucykami i innymi równie słodkimi rzeczami. Kim by jednak był Min, gdyby odmówił swojemu najukochańszemu dzieciakowi? Mimo wszystko stał z boku i przyglądał się, jak tamten dobrze się bawi. Zrobił mu nawet parę zdjęć i jedno z nich, to na którym Kim uśmiechał się najszerzej ze wszystkich, ustawił sobie na tapetę. Na ten widok jego kąciki ust same unosiły się w górę. W końcu jednak schował urządzenie do kieszeni i ruszyli dalej.

Akurat, kiedy udali się po watę cukrową, spotkali Hoseoka, który także stał w kolejce, w tym samym celu, co oni.

- Hej Hoseok – przywitał się z Jungiem starszy, a młodszy tylko lekko się skłonił.

- Cześć Yoon – powitał go tamten ze szczerym uśmiechem.

- Co tutaj robisz?

- Ja? Wyciągnąłem tutaj Seokjina, żeby jakoś go rozerwać. Ostatnio ma dużo problemów na głowie i no... Jeszcze siedzi przygnębiony. Musiałem coś z tym zrobić. Teraz się rozdzieliliśmy, bo on musiał skorzystać z toalety, a ja zaproponowałem żeby kupić jakieś przekąski i no... Tak tutaj wylądowałem – odparł niezręcznie, zaraz jednak zaczął się śmiać. Cały Hobi. – A wy?

- Taehyung wyciągnął mnie z domu, uważając, że ciągle siedzę tylko na dupie – wzruszył ramionami Min, ale uśmiechnął się do najmłodszego z ich trójki z widocznym w oczach uczuciem. Wtedy też nadeszła ich kolejka. Gigi kupił ogromną, różową watę cukrową i podał ją młodszemu, który patrzył na nią z błyskiem w oczach.

- To my pójdziemy Hope. Do zobaczenia – pożegnali się.

- Miłej randki! – zawołał za nimi jeszcze przyjaciel, śmiejąc się głośno, na co ci się zarumienili. Tak, nawet tak poważny człowiek jak Min, miał teraz czerwone policzki.

Rozmawiali na wiele różnych tematów. Z jednego przeskakiwali na drugi i każdy wnosił coś od siebie w dyskusję. Jeszcze nie było chwili, w której którykolwiek z nich nie miał czegoś do powiedzenia. Słodycz w międzyczasie także znikał z patyczka, aż całkowicie się skończył, a oni udali się na resztę atrakcji. Razem śmieli się, bawili, płakali ze strachu na ogromnych konstrukcjach.

Jedną z ostatnich atrakcji był dom strachów, na którego widok młodszemu zalśniły oczy.

- O nie Tae – powiedział od razu Yoongi, widząc ten wzrok drugiego.

- Dlaczego hyung?

- Bo wyjdziesz z płaczem, a ja nie mam zamiaru cię uspokajać – odparł, trochę złośliwie. Oczywiście, pewnie i tak by to robił, ale wolał tam z młodszym nawet nie wchodzić, bo nie chciał znowu widzieć jego łez.

- Obiecuję, że nie! Będę się świetnie bawił!

Taehyung miał zamiar dotrzymać słowa i tym razem nawet wcale się nie bać. I znów też użył swoich szczenięcych oczu. Już wiedział, że wygrał ten lekki spór o to, czy pójdą, czy nie.

- Dobra, niech będzie, ale ja cię potem nie przytulam. I nawet nie próbuj trzymać mnie za rękę.

Ustawili się w kolejce, a kiedy nadeszła ich kolej, podali dwa bilety kasjerce, która dała im odpowiednie wskazówki i wpuściła do środka.

Kim przysunął się bliżej starszego, jednak nawet nie próbował chwytać jego dłoni. Szli przed siebie, rozglądając się na boki. Min w spokoju, a Tae co jakiś czas podskakując przestraszony w miejscu. W momencie, kiedy zrobił to po raz kolejny, usłyszał ciche warknięcie Yoongiego i poczuł mocny uścisk jego dłoni na swojej. Uśmiechnął się lekko, patrząc teraz tylko na profil swojego ukochanego, skupionego na drodze.

Niedaleko wyjścia, kiedy widzieli już światło zachodzącego słońca, młodszy oczywiście musiał potknąć się o własne nogi. I żeby tego było mało, akurat pojawiła się animacja jednej ze zjaw, której przestraszył się bardziej przez to, że go zaskoczyła, aniżeli była straszna. To przyparło go do jednej ze ścian z boku, a starszy zaraz znalazł się przy nim.

- Tae, wszystko gra? – zapytał poważnie, wpatrując się w twarz swojego kochania i dokładnie ją lustrując, czy nie ma na niej chociażby najmniejszego zadrapania.

Wtedy też zobaczył, jak usta Taehyunga wykrzywiają się w uśmiechu. Już miał odetchnąć z ulgą, że tamtemu nic nie jest, jednak nie zdążył. TaeTae przyciągnął go do siebie i namiętnie pocałował, co wprawiło Min'a w ogromne zaskoczenie.

Kiedy pierwszy szok minął, oddał ten pocałunek, z całym pokładem uczuć, jakie gromadziły się w nim od jakiegoś czasu.

Kochał Taehyunga. Z całego swojego serca. I chciał mu to udowadniać na każdym kroku.

______________________________

Cóż, musiałam Wam trochę posłodzić, skoro do końca tego ff zostały tylko 2 rozdziały i epilog hah. Mam nadzieję, że to nikomu nie przeszkadza, ale takie fragmenty w fabule też są potrzebne!

Trzymajcie się!

Come back to me, pleaseWhere stories live. Discover now