Rozdział betowany przez Cessidy84
Głos zabrał Lucjusz.
- Draconie Lucjuszu Malfoy'u, czy możesz mi wyjaśnić, synu, co tu się odpierdala?
- No więc... ja tylko tłumaczę Pott...znaczy się Harry'emu, że tylko mu się zdaje, że woli dziewczyny – Powiedział niewinnie szarooki.
- No widzisz, Lucjuszu, może, gdybyś ty tak tłumaczył Jamesowi, to też by może dotarło – Stwierdził ze śmiechem Łapa.
- Nie sądzę – Wtrącił się Lupin. Avadooki nie słuchał tej wymiany zdań, gdyż znów rozmyślał. 'Co ja najlepszego zrobiłem? Znowu całowałem się z Draco na oczach prawie połowy przeklętego Zakonu Feniksa! A najgorsze, czemu mi się to tak zajebiście podobało?! STOP! O czym ja myślę?'
- A wracając do mojego pytania, nim mi przerwano – Odezwał się Malfoy jr – to powiedz mi, Harry, czy ludzie aż tak się ciebie boją, że jedyne wolne miejsce jest właśnie obok twojej osoby? Nie to, żeby mi to przeszkadzało, ale jestem ciekaw.
- Uważaj, bo mówią, że ciekawość to cecha Gryfonów – Zaśmiał się avadooki.
- Tsa – odparł blondyn – A podobno spryt, to cecha węży, a popatrz na Crabbe'a lub Goyle'a – Odparł Smok, na co parę osób zachichotało.
- Wracając do twojego pytania, Draco, to ja tam zwykle siedzę – Odpowiedział Fred.
- Ale, że nasz braciszek, Ronuś... – Włączył się George.
- Nie chciał, aby jakiś Ślizgon... – Dodał Fred.
- Zakłócał jego przestrzeń osobistą, to Freddy się przesiadł – Zakończył George.
- Aha, spoko – Stwierdził Draco z kpiącym uśmieszkiem skierowanym w stronę Rona – Macie jakieś zajęcia po obiedzie? – zainteresował się blondyn.
- Hermiona i Ginny uczą się uzdrowicielstwa z panią Weasley – zaczął wyjaśnienia Potter – Bliźniacy lecą na Pokątną dopilnować swoich interesów, Ron ćwiczy obronę z Luniem lub Łapą, a ja... – tu się trochę zmieszał – Próbuję się nauczyć walki bronią białą, lecz niestety nikt tu nie nadaje się na trenera, bo twierdzą, że nie walczyli, a Syriusz jest kiepski w szermierce. Chociaż i tak jestem mu wdzięczny za podstawy – posłał ciepły uśmiech Łapie.
- Myślę, panie Potter, że mógłbym pomóc i nawet zapewnić partnera do treningów. Co ty na to synu? – Spytał Lucjusz. Draco tylko kiwnął głową na zgodę.
- To cudownie! – Ucieszył się Harry – Będę miał nauczyciela i partnera do walki.
- To kiedy chce pan zacząć, panie Potter – Spytał Malfoy senior, widząc zapał chłopca.
- A moglibyśmy już dziś? – spytał.
- Oczywiście, panie Potter, nie widzę problemu. Spotkajmy się za jakieś 30 minut w salonie i zaprowadzi nas pan do sali ćwiczeń.
Gdy już się tam znaleźli podeszli do gablot i ścian, na których było pełno broni białej. Od ostrzy, po katany.
- No, panie Potter, niech pan sobie wybierze miecz – Zaproponował Lucjusz.
- Harry, z mieczem jest podobnie jak z różdżką, tyle tylko, że możesz walczyć z każdym. To tylko jeden będzie dopełnieniem twej mocy – Wyjaśnił Draco, a Lucjusz powiedział:
- Proszę mi powiedzieć, panie Potter, czy kiedykolwiek przed treningami miał pan styczność z mieczem?
- Tak – Odparł Wybraniec.
- Może pan rozwinąć wypowiedź? – Poprosił Lucjusz.
- Tak, oczywiście. To było na moim drugim roku w Hogwarcie, w Komnacie Tajemnic. Mieczem Godryka Gryffindora zabiłem bazyliszka – wyjaśnił kruczowłosy. Po wypowiedzi Gryfona Lucjuszowi coś się przypomniało.
- Wydaje mi się panie Potter, że posiadam odpowiedni miecz dla pana.
- Ależ, panie Malfoy, nie musi mi pan nic dawać – Speszył się Harry.
- No, oczywiście, że nie – Powiedział z sarkazmem Lucjusz – Mogę go podarować Czarnemu Panu. Na pewno będzie zachwycony pamiątką po Jamesie Potterze, ale myślałem, że zależy ci na czymś po ojcu.
CZYTASZ
Hej, Potter!
FanfictionDraco i Harry pod jednym dachem w Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa. Co z tego wyniknie? Sprawdźcie sami. Całość opowiadania jest betowana przez Cessidy84.