Wieczór... Ten cholerny wieczór. Wieczór, którego nigdy nie zapomnę. Wieczór, który zakopał moje szczęście głęboko pod ziemią. Wieczór, który mnie zabił...
-Otwórz bramę! - rozległ się krzyk. Coś zazgrzytało, a wielkie metalowe drzwi stanęły otworem. Byłam przekonana, że wszystko będzie jak zawsze, przywitam się ze wszystkimi i wrócę do swoich zajęć. Ale coś było nie tak, coś złego unosiło się w powietrzu. Czułam taki nieprzyjemny posmak. Potrzedł do mnie młody chłopak, który wraz z Paulem i kilkoma innymi osobami dzisiaj rano udali się na wyprawę po zapasy. Podbiegł do mnie z taką miną jakby zaraz miały na nas spaść kwaśne deszcze. Był przerażony, ale nie wiedziałam czym.
-Musimy porozmawiać
-Co jest?
-Wejdźmy do środka- już mi się to nie spodobało
-Mów teraz!Chłopak wziął głęboki wdech, spojrzał mi w oczy. Usłyszałam zaledwie trzy słowa, a już leżałam na ziemi było mi słabo, bardzo słabo. Zaraz potem ewakuowano całą osadę do podziemi jakiegoś wojska. Mało kontaktowałam, ale coś zrozumiałam
,,Chcemy zrzucić bombę [...] Może pomoże [...] Zabierzemy was w bezpieczne miejsce [...] Jest tam więcej osób i [...]"
Właśnie stałam przed lustrem. Nie byłam już tą samą osobą. Byłam pozbawiona siebie. Pozbawiona duszy. Ręce mi się trzęsły. W jednej z nich trzymałam tabletki. Łzy ciekły mi po policzkach od ponad dwóch dni. Wyglądało to jakby zepsuły mi się jakieś zawory w oczach i ciągle wyciekała z nich woda. W tamtym momencie nie widziałam już kolorów, nie czułam smaku, nie rozróżniałam ciepła od zimna i nie odczuwałam żadnych uczuć. Moja matka miała kiedyś depresję i chyba tak to wygląda.
Popełniałam wtedy jeden błąd, dosyć podstawowy. Nie zamknęłam drzwi. Do toalety wszedł Carl, czyli ostatnia osoba na którą chciałam wtedy patrzeć.
-Tilly, przestań!- rozszerzyły mu się oczy. Zaczęłam płakać i drzeć się że ma mi dać spokój, że już nie chce dalej tego ciągnąć- Nie pozwolę ci znowu mnie zostawić, rozumiesz?!- patrzył mi w oczy i ja teoretycznie też ale byłam tak zalana własnymi łzami, że nic nie widziałamUpadłam na ziemię i się uciszyłam.
-Trzy słowa- wymamrotałam do Carla
-Jakie słowa?- zapytał, chowając do plecaka wszystkie tabletki, nożyczki i golarki z mojej łazienki
-Trzy słowa- powtórzyłam
-Jakie?- spojrzał na mnie.
-Paul. Nie. Żyje.- powiedziałam każde słowo osobno i powoli, znowu je analizując
-Wiem, przykro mi- poraz pierwszy od kilku lat usłyszałam u niego coś tak nieszczerego.Spojrzałam na niego z taką pogardą, że mogłabym zabić wzrokiem gdyby miał on jeszcze jakieś serce
-Masz za swoje, teraz wiesz co czułem, kiedy uciekłaś- zacisnęłam ręce i rzuciłam się na niego z pięściami
-TY KURWO ! JAK ŚMIESZ ZAJEBANY ŚMIECIU!- Klęłam na niego bardzo głośno i prawdopodobnie bym go udusiła gdyby nie fakt, że jakiś rusek mnie od niego odciągnął gadając coś po swojemu
-Puszczaj mnie!- popchnęłam go i wyszłam z łazienki. Zamknęłam się w pokoju. Tym razem drzwi sprawdziłam dwa razy. Usnęłam.XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
Obudziło mnie walenie w metalowe drzwi. Wstałam przeklinając coś pod nosem i odkluczyłam drzwi. Zobaczyłam w nich chłopaka o długich brązowych włosach.
-Jak po takim czymś masz czelność się jeszcze pokazywać mi na oczy?
-Nawet mi nie podziękujesz?- wszedł bez pytania w głąb pokoju
-Za co miałabym ci dziękować?- uniosłam brew
- Za uratowanie ci życia- prychął
-Nikt cię o to nie prosił, to bardziej ty powinieneś mnie przepraszać za odebranie mi możliwości bycia szczęśliwym człowiekiem!- wytknęłam go palcemCarl wstał i podszedł bliżej.
-Tilly, zrozum w końcu, że cię kocham i się o ciebie...- przerwałam mu wskazując na niego palcem
-Słuchaj dupku! Nie wiem co sobie uroiłeś, ale NIGDY cię NIE kochałam i NIGDY cię NIE pokocham, więc przestań mnie prześladować! Miałeś swoją szansę jak byliśmy młodsi, ale nawet to zjebałeś! Jesteś dziecinnym, egoistycznym chujem. Nienawidzę cię i to się nie zmieni, więc łaskawie WYPIERDALAJ póki mam jeszcze cierpliwość- wydusiłam przez zęby. Plułam jadem. W końcu bez wyrzutów sumienia powiedziałam mu co o nim myślę i czułam się z tym dobrze. Bo póki nie wyplujesz tego jadu do on wypali cię od środka.XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
Od tamtej pory Carl nie dawał oznak życia, z resztą ja też. Nie wiedziałam czy się załamał, zabił czy odszedł i szczerze mówiąc miałam to w dupie, ale wiedziałam, że jeżeli w końcu nie przestanę myśleć o śmierci Paula to nigdy się nie podniosę. Nawet nie wiedziałam co z chłopcami. Jestem paskudna. Dałam tym dzieciom nadzieję na lepsze jutro. Dałam im nadzieję, że znalazły kogoś kto mógłby być dla nich matką, a potem ich zostawiłam, tylko dlatego, że zmarł mi ktoś bliski. Nie doceniłam w ogóle tego, że one po śmierci swoich bliskich zapierdalali za mną na drugi koniec Atlanty żeby znaleźć moją młodzieńczą miłość.
Jesteś żałosną egoistką. A mówisz na innych.
Wyszłam z pokoju dopiero po tym tygodniu czy dwóch, w sumie straciłam poczucie czasu. Ciężko liczyć dni jak całe się je przesypia.
Na wąskim korytarzu krzątało się dość sporo ludzi. Dopiero zrozumiałam, że jest to bardziej podziemny zakład marynarki wojennej niż bunkier, ale nie znałam, i nie znam się na takich rzeczach, więc ciężko było mi ocenić. Większośc ludzi przechodzących tamtędy to byli wojskowi. Na sowich ubiorach mieli flagi wielu narodowościowych. Najwięcej było Amerykanów, Rosjaninów i Francuzów. Ciekawa byłam czy rzekoma bomba została już zrzucona na Atlante i czy coś takiego miało w ogóle mieć miejsce, bo mogłam się przesłyszeć. Chociaż lepiej zacznijmy od tego, że tak w sumie to nie słuchałam, po prostu coś takiego obiło mi się o uszy.
Byłam w nieco większej hali dumnie podpisanej ,,sala konferencyjna". Nie byłam pewna czy mogłam tam przebywać, ale było tam dosyć sporo osób bez mundurów, więc strzelałam, że tak. Bok wejścia stała grupka osób na oko w moim wieku. Chciałam zagadać, spytać co i jak, ale bałam się.
Tak, wielka Tilly, pogromczyni osad bała się zagadać do grupki nastolatków. Zabawne...
Nagle do pomieszczenia wszedł mężczyzna o siwych włosach. Wyglądał na kogoś ważnego. Jakiegoś admirała czy coś. Wszyscy zamilkli.
-Proszę usiąść- zabrzmiał jego gruby głos. Pod wpływem impulsu usiadłam jak potulny piesek.-Witam na trzecim zebraniu cywili- odetchnęłam z ulgą wiedząc, że jestem tu legalnie- dzisiaj omówimy niektóre sprawy dotyczące zabijania nieumarłych. Po pierwsze: Detonacja została wycofana z planów po bardziej wyższych admirałów*, w zanadrzu będziemy zaganiali umarlaków do głębokich na dwa kilometry dołów i zasłaniali płytami.- Jeden z mężczyzn się zgłosił- tak?
-Jak chcecie je wszystkie zagonić w jedno miejsce i co potem stanie się z ich ciałami?- było to dość ciekawe pytanie-Użyjemy do tego prawdopodobnie syren ostrzegawczych, podobnych do alarmów atomowych. Jeżeli chodzi o dalsze poczynania, narazie chcemy oczyścić Atlante I okolice. Ciała się rozglądają więc będzie działać to jak wielki cmentarz, a z czasem pozostaną po nich roślinki. - wszyscy zaczęli klaskać. Mówiąc szczerze, plan ten spodobał mi się.
-Oczywiście plan potrzebuje trochę poprawek i wykluczenia ewentualnych zagrożeń, ale jeżeli dobrze to rozegramy odzyskamy Atlante, a z czasem i cały kraj!- na sali ponownie rozległy się oklaski i po chwili sala była już pusta.
Po dłużej przerwie wracam. Była ona spowodowana moim pobytem w szpitalu, gdzie nie miałam internetu. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe ;) Dociągnę to opowiadanie do 10 części po czym kończyny ją zupełnie :) Czas na lepsze jutro moi drodzy. Myślę, że po zakończeniu tej serii wejdzie jakieś fanfiction o kimś sławnym i jeżeli macie jakieś propozycje wysyłam was do komentarzy :D
Pozdro
~Telli💫
CZYTASZ
Don't forget about me || TWD
FanfictionDruga część serii ,,Run away". Długo się do niej zbierałam, ale tylko pisząc takie opowiadania czuję ciepło na sercu. Co dalej stało się z Tilly? Już wiesz.