#10

104 4 2
                                    

Przede mną  stała 'brama' utworzona z drzwi, połączonych belkami i gwoźdźmi. Może właśnie tu miałam trafić? A może tu mieszkają mieszkańcy Vinings ? A co jeśli... tu właśnie przebywa Paul?

W głowie miałam milion pytań, ale nawet nie zdążyłam nad nimi pomyśleć.
-Hej? Wszystko okej?- znałam ten głos, ciepły ale pewny siebie
-Hejka Tom- uśmiechnęłam się
-O matko! Tilly!?
-W całej ozdobie- zaśmiałam się

Toma poznałam przed przypadek, kiedy dołączył do naszej grupy. Był wojskowym i został ranny, a jego kumple go zostawili na pewną śmierć. Znaleźli go nasi, którzy pojechali szukać benzyny.
Był miły, pewny siebie, ale i dosyć smutny. Stracił żonę krótko po rozpoczęciu apokalipsy. Dużo opowiadał. Mówił, że zawsze chciał mieć córkę, ale był bezpłodny, a  potem walczył na froncie. Zaczął mnie traktować jak swoje dziecko a ja nie protestowałam, bo widziałam, że jest wtedy pogodniejszy. Miał ponad pięćdziesiąt lat, więc chciałam, żeby poczuł się ojcem.

Tom zrzucił mi drabinę po której się wspięłam bardzo ostrożnie. Ręka mi spuchła i zaczęła się robić fioletowa.
-Macie jakiś bandaż i może jakąś belkę?
Mężczyzna spojrzał na mnie jak na wariatkę
-Mamy lekarza Tills. Całe miasto tu jest.

Odwróciłam się w stronę 'osady' i rzeczywiście. Woda jakby odparowała, a może została jakoś zatamowana? Namioty zostały rozstawione na kilkaset metrów wgłąb ścieków. Oświetlały je pochodnie. Nadal uważałam to miejsce za głupie schronienie, skąd weźmiecie wodę? Gdzie uciekniecie, gdy coś się tu dostanie? Co jeżeli nagle nadpłynie woda i wszystko zaleje? Co zrobicie z osobami zmarłymi? Przecież wystarczy żeby ktoś zmarł późno w nocy, do poranka się przemieni. Chwila nieuwagi i wszystko szlag trafi. Nie wiedziałam w sumie jak długo ta osada istniała, czy od początku apokalipsy czy od niedawna.

-Jest może Paul? - spytałam. Tom uśmiechnął się
-Pozwól, że cię zaprowadzę

Szliśmy przez paręnaście namiotów. Szpital, stołówkę, kuchnię, zbrojownię, a nawet bibliotekę. Było to dla mnie niesamowite. Mimo braku naturalnego światła było jak na nowo. Jakby świat się nie zawalił. Tom powiedział, że osada jest tymczasowa, a potem wszystko przeniesiemy do elektrowni, której siatka nadal stoi i wystarczy ją lekko wzmocnić. Byłam tak podekscytowana, że nie zwracałam uwagi na ból ręki.

W końcu dotarliśmy. Oczy mi się zeszkliły.
-Ja was zostawię samych.- uśmiechnął się
-Dzięki Tom.

Drżącą ręką odchyliłam materiał namiotu. Mężczyzna z długimi, kręconymi włosami siedział do mnie tyłem.
-Tęskniłem- powiedział swoim ciepłym głosem i odwrócił się w moją stronę. Zaczęłam płakać ze szczęścia i rzuciłam mu się na szyję. Odwzajemnił uścisk, ale coś było nie tak.
-Kochanie, twoja ręka!- spojrzałam na kikut po prawej stronie.
-Dobrze, że jestem leworęczny- zażartował "
-Co się stało?
-Stado było ogromne, a Tom był ranny- posmutniał- Musiałem ich ratować Tills.
-Rozumiem- spuściłam głowę

-Wiem, że to może niezbyt odpowiedni moment, ale wiesz brakuje mi ręki- uniosłam brew, nie za bardzo rozumiałam o co mu chodzi. Wody mu podać czy jak?-

Nagle Paul uklęknął. Lampka mi błysnęła.

Teraz rozumiem.

-Matilda.Zostaniesz moją żoną?- zaczęłam śmiać się przez płacz
-Debil- szturchnęłam go w ramię
-To znaczy tak?- roześmiał się

-------------------------------------

Krótki, ale chyba się rozumiemy. Jeszcze dzisiaj dodam epilog.

Don't forget about me || TWDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz