Tik, tak, tik, tak - i tak w kółko. Może wydaje Ci się, że coś się zmienia, ale tak na prawdę cały czas robimy te same czynności. Wstajemy, jemy, myjemy się, chodzimy do szkoły, jedynie później do pracy.
-Przepraszam, na prawdę, nie rób tak. Proszę. - powiedziałam do Melanie, której nadgarstek krwawił. Moje oczy zaszły płaczem. Jack mimo wszystko również przeprosił i tak doszło do "zgody". Wszyscy się przytuliliśmy, a gdyby to była bajka napisano by: I tak żyli długo i szczęśliwie. Jednak niestety to nie wymyślona historyjka dla dzieci.
Szłam z rękami w kieszeniach przez nieośnieżone chodniki. Mijałam białe drzewa i domy. Samochody prawie nie jeździły, a jeżeli już to pojedyńcze. Nie przypominało to dużego miasteczka, jakim kiedyś było. Skręciłam w prawo i teraz szłam przez Baker Street. Minęłam już dom Melanie i ten, w którym mieszkała kiedyś Raven. Przetarłam ręką oczy, żeby nie płakać, mimo to łzy powoli spływały po moim policzku. Minęły już dwa lata, a ja nadal nie potrafię się pogodzić z jej śmiercią. Może nie ma co płakać? I tak w ten sposób nie zmienię przeszłości. Nic nie da się już zrobić. - Przynajmniej tak myślałam. Mogłam zmienić prawie wszystko. Nie dopuścić do samobójstwa kolejnej osoby i...nie popełniać tych samych błędów...
Pewnego słonecznego dnia wybrałam się z Melanie, Jackiem i Willem do kawiarni. Znajdowała się ona tuż za szkołą. Ja i Willem planowaliśmy w połowie opuścić resztę, żeby Melanie i Jack zostali sam na sam. Mój chłopak i przyszły chłopak Melanie ustawili się w kolejkę, a ja i Mel zajełyśmy stolik.
- I co?
- Co co? - zapytała Mel.
-Podoba Ci się Jack?
- Co? Nie! My się tylko tak trochę przyjaźnimy, znaczy bardzo, ale nie aż tak, znaczy...- Mel zaczęła się plątać, a ja uśmiechnęłam się po uszy.
- Wierzę - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Serio!
- O czym gadacie? - zapytał Jack niosąc z Willem jedzenie.
- O nowym filmie! - odpowiedziała szybko Mel.
- Którym?
- Yyy...no tym..."Christmas Prince"
- Może na to pójdziemy? - spytał Jack.
- Tak! - odpowiedziała Mel.
- A wy? Co uważacie?
- Spoko. - powiedziałam z uśmiechem jedząc muffinkę z jagodami.
- No dobra...- powiedział Will.
- Wiecie co ja muszę już iść. Okazało się, że muszę pójść odebrać Nancy.
- Nancy? - spytała Mel.
- Córka mojej sąsiadki.
- Aaa...
- Podwiozę cię. - zaproponował Jack.
- Nie wiesz co, ja to zrobię. - powiedział Will.
- Dzięki. Dobra to pa! - powiedziałam.
- Pa. - odpowiedzieli chórem Jack i Mel.
- Do jutra. - pożegnał się Will.
A więc zadanie wykonane!
~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~
Od autora:
Wiem, że wszystkie moje opowiadania były bardzo krótkie, no ale takie mi łatwiej pisać :/ Mam nadzieję, że ten jest chociaż trochę dłuższy.
CZYTASZ
Best Friends Forever
Genç KurguMimo iż wiedziałam co się stanie moje łzy spływały po bladym policzku. Tak oto stałam się morderczynią. Zabiłam człowieka. -Dobrze. Już myślałem, że stchórzysz. -Nigdy. -Wracaj do domu inaczej zgarnie cię policja. -Jednen warunek. Możesz mi obiecać...