Czarny Chevrolet Impala, rocznik sześćdziesiąty siódmy, niesiony rytmem klasycznego rocka, zmierzał w kierunku pobliskiego baru w tempie, które zdecydowanie nie świadczyło o chęci sięgnięcia po alkohol. Raczej możnaby podejrzewać próbę samobójczą i przy okazji morderstwo współpasażera.
- Dean, może jednak byś trochę zwolnił? - spytał szatyn o zielonych oczach i włosach, które sięgały mu niemal do ramion, siedzący na miejscu dla pasażera. Podobnie jak jego współtowarzysz, ubrany był w nieco sprane już jeansy i koszulę flanelową.
W odpowiedzi blondyn, który prowadził auto, przyspieszył. On również miał zielone oczy, lecz bardziej intensywne niż jego współtowarzysz. Włosy miał krótkie i lekko postawione na żel (a raczej na piwo, które według blondyna sprawdzało się w tej roli dużo lepiej niż żel). Był o cztery lata starszy od swojego pasażera - swojego brata, który westchnął teraz ze zrezygnowaniem.
- I właśnie przekroczyłeś dopuszczalną prędkość ponad dwukrotnie. Brawo...
- Czym się tak przejmujesz, Sammy? - spytał, próbując udawać rozluźnionego. - Im szybciej będę jechał, tym szybciej znajdziemy Casa i wyjedziemy z tego chorego miasteczka. Podobno jest w tym barze.
Cas (a raczej Castiel) był najlepszym przyjacielem braci Winchesterów. Nie był też zwykłym przyjacielem - był aniołem. Dosłownie, nie w przenośni. Oni też nie byli zwykłym rodzeństwem - byli łowcami, którzy polowali na potwory ratując wielu ludziom życie. Powstrzymali nawet apokalipsę. Dwukrotnie. Mimo to żaden z nich nie uważał się za bohatera.
- Chodzi mi o to, że jeśli nie dojedziemy w jednym kawałku, to i tak go nie znajdziemy, a to mija się z celem...
- Sammy, Sammy. Czy ja cię kiedykolwiek zawiodłem?
- Naprawdę chcesz słuchać tej listy? - zapytał pół żartem, pól serio, a w odpowiedzi Dean podkręcił głową, uśmiechając się przy tym lekko i podgłośnił muzykę, po czym zaczął śpiewać razem z wokalistą AC/DC.
Dwie, może trzy minuty później byli na miejscu, a Dean wyłączył muzykę i silnik, po czym dumny z siebie spojrzał na brata.
- Widzisz? Cali i zdrowi - powiedział, wciąż z siebie zadowolony. - A teraz znajdźmy Casa.
Sam westchnął. Wciąż nie był pewien czy Dean powinien tam wchodzić razem z nim. On widział, co dzieje się z Castielem, wiedział dlaczego ten uciekł, gdy tylko miał okazję, a jego brat? Cóż, nie miał nawet pojęcia, że to on jest przyczyną takiego zachowania anioła. Zresztą jako jedyny zdawał się tego nie widzieć.
Uczucia Castiela widziały chyba wszystkie anioły, Balthazar powiedział raz Deanowi, że jego brat jest w nim zakochany, ale ten mu nie uwierzył, uznając to za kiepski żart anioła.
To było prawie sześć lat temu. Albo i więcej.
Wysiedli z samochodu i ruszyli w stronę baru. Niemal od razu zauważyli Castiela, który skomlał na scenie jakąś smętną piosenkę, fałszując przy tym niemiłosiernie.
Dean przypomniał sobie siebie samego z czasów, gdy był demonem, co sprawiło że od razu pomasował miejsce, w którym niegdyś widniało znamię Kaina, które było winne tamtym wydarzeniom. Nie był z nich szczególnie dumny.
Odetchnął z ulgą, że jego Infornator nie mylił się co do miejsca pobytu anioła. Nie chciał wyciągać przyjaciela siłą, a widząc, że temu niespecjalnie śpieszy się do zejścia ze sceny, zamówił dwa piwa - jedno dla siebie, jedno dla brata.
- Czy Cas właśnie śpiewa piosenkę o złamanym sercu? - zapytał Sama, który westchnął, powstrzymując się, aby nie uderzyć brata w twarz i nie uświadomić mu całej sytuacji. Uznał jednak, że ten i tak nic nie zrozumie.
![](https://img.wattpad.com/cover/130832155-288-k957677.jpg)
CZYTASZ
Only Love You When I'm Drunk [Destiel]
FanfictionCastiel czuje coś do Deana, odkąd wyciągnął go z Piekła i tym samym przywrócił do życia. Nie rozumie jednak swoich uczuć. Dean również darzy Castiela uczuciem, jednak nigdy się do tego nie przyzna. A już na pewno nie na trzeźwo. Czy alkohol sprawi...