Matsuzawa Yuki
— Moja kolej — jęknął Akatsu, kładąc głowę na moich kolanach. Zakrył twarz rękami i westchnął przeciągle.
— Spokojnie, Matsu-chan — powiedział, siedzący obok mnie Tōru, ściskając w dłoni kontroler. — Jeszcze nie wygrałem.
— I nie wygrasz — poinformowałam go, wyciągając z ekwipunku rzadki łuk i strzelając do niego płonącymi strzałami.
— Oszukujesz! — wrzasnął Oikawa, próbując uciec przed śmiercionośnym ostrzałem. W ostatniej chwili udało musl się schować między drzewami. Po chwili rzucił we mnie granatem. Moja postać rozpadła się na milion zakrwawionych części, po czym po mojej stronie ekranu pokazał się bezczelny napis "Game over".
— O tak! Oikawa Tōru! Mistrz siatkówki i gier komputerowych!
— Moja kolej! — wrzasnął Akatsu, korzystając z mojego oszołomienia i wyrywając mi z rąk kontroler. Prychnęłam i skrzyżowałam ręce na piersi.
— Nie smuć się Matsucchi — powiedział Oikawa, obejmując mnie ramieniem. — Następnym razem dam ci fory.
— Wypchaj się — zaśmiałam się i ruszyłam do kuchni. Przygotowując przekąski, słyszałam krzyki chłopaków, dochodzące z salonu.
— Matsu-chan, to nieładnie tak oszukiwać, wiesz?
— Oikawa won stąd! To moja kryjówka! Cholera jasna! Musisz zawsze zgarnąć najlepsze itemy!?
Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową z dezaprobatą. Po chwili wróciłam do chłopaków z naręczem przekąsek. Położyłam wszystko na dywanie przed nami i odpadłam na miejsce obok Oikawy.
— Niedługo gramy z Karasuno ważny mecz — powiedział szatyn. — Komu będziesz dopingować, Matsucchi?
— Nie wiem, nie wiem — odparłam. — Chyba wam. Zawsze stałam po stronie słabszych.
Oikawa zamarł w połowie akcji, a Akatsu korzystając z okazji wpakował mu w głowę serię z karabinu. Postać Oikawy padła na ziemię, a ekran rozjarzyły wściekłe czerwony napis informujący o przegranej.
— Że co?!
— Wybacz, Tōru. Seijou ma ciebie, my mamy cheerleaderki.
Oikawa wpatrywał się we mnie z otwartymi ustami i wyrazem nidowierzania wymalowanym na twarzy. Uśmiechnęłam się z wyższością.
— Zebrałam drużynę cheerleaderek i zostałam ich trenerką — powiedziałam z dumą. — Nieskromnie powiem, że jesteśmy świetne.
— Karasuno ma cheerleaderki?! — zawołał Oikawa z mieszanką zazdrości i zachwytu. — Nie mogę się doczekać aż zobaczę cię w tej krótkiej spódniczce, Matsucchi.
Gdyby wzrok Akatsu mógł zabijać Oikawa z pewnością leżały trupem.
— Muszę cię rozczarować, Tōru — powiedziałam. — Ja jestem tylko trenerką. Nie występuje.
— Łamiesz mi serce — westchnął Oikawa.
— Wybacz — odparłam, wzruszając ramionami.
— Aoba wygra ten mecz — powiedział pewnie.
— Ta. Tak jak ty wygrasz tę rundę — zakpiłam. Sekundę później Akatsu przeszył serce animowanej postaci srebrną strzałą.
***
Podniosłam wzrok znad książki i spojrzałam na Akatsu i Oikawe, którzy siedzieli na kanapie i oglądali jakiś film akcji.
— Matsu-chan — jęknął Oikawa. — Możemy pooglądać siatkówkę?
— Nie — odparł stanowczo Akatsu i odsunął pilota z daleka od szatyna. Chłopak prychnął, po czym zajrzał mi przez ramię.
— Co czytasz, Matsucchi? — zapytał.
— Nic ciekawego — odparłam. — Nie wiem jak wy, ale ja zgłodniałam.
— Tarta! — krzyknął Oikawa. Wzdrygnęłam się i zmierzyłam szatyna spojrzeniem pełnym wyrzutu.
— Dawaj hamburgery, siostra — powiedział Akatsu.
— Uuu... Brzmi ciekawie. Co to jest? — zapytał Oikawa.
— Takie bułki z byle czym w środku — wyjaśnił Akatsu.
— Zrobię wam shake'a. Czekoladowego — powiedziałam, w chwili gdy do pokoju wszedł czarnowłosy szesnastolatek.
— Yuki, chciałem tylko... — zaczął jednak zamarł na widok Oikawy, opierającego się o moje ramię.
— Co z wami? — zdziwiłam się, widząc mordercze spojrzenie Tōru, którym mierzył mojego przyjaciela.
— Co ty tu robisz? — warknął Kageyama w stronę szatyna.
— Spędzam czas z moją przyjaciółką — odparł chłopak, obejmując mnie ramieniem. Walnęłam się otwartą dłonią w czoło. Kageyama wyglądał jakby miał zabić szatyna gołymi rękami, a Akatsu wydał z sobie okrzyk oburzenia.
— A więc to z nią się przyjaźnisz, tak?! — wrzasnął. Oikawa zignorował go i nadal wpatrywał się wyzywająco w bruneta. Kageyama zacisnął pięści.
— Wytłumacz mi to, Matsuzawa — warknął. Spojrzałam na niego zszokowana. Nie pamiętałam kiedy ostatnio zwrócił się do mnie po nazwisku. Sprawa była poważna. Uwolniłam się od ramienia Tōru i odsunęłam kilka kroków dla bezpieczeństwa.
— Po pierwsze, tu nie ma co tłumaczyć — powiedziałam. — Po drugie, to wy powinniście się wytłumaczyć! O co wam chodzi?!
— Graliśmy kiedyś w drużynie — prychnął Oikawa. — A nasz Król Boiska jest wściekły, że jestem lepszym rozgrywającym.
Ton Tōru był chłodny i śmiertelnie poważny. Jeszcze nigdy się tak nie zachowywał. Kageyama rzucił mu mordercze spojrzenie.
— Ten idiota myśli, że jest bogiem siatkówki — warknął. — Prawda jest taka, że...
— Dobra, zamknąć się — westchnęłam. — Naprawdę mało mnie to obchodzi. Słuchajcie, obaj ostatnio spędzacie w tym domu większość swojego wolnego czasu i nie wiem jakim cudem wy się tu wcześniej nie spotkaliście, ale do ciężkiej cholery musicie się dogadać! Tobio, jesteś dla mnie jak brat.
— No bez jaj! — krzyknął Akatsu. Zignorowałam go.
— A Tōru... Jesteś świetny i uwielbiam spędzać z tobą czas. Nie będę patrzeć jak się nawzajem zabijcie wzrokiem! Macie się w tej chwili ogarnąć albo wyjść.
— Yuki, obiecuję, że cię skrzywdzę — powiedział mój brat.
— Zamknij się, Akatsu — warknęłam. Oikawa spojrzał z niechęcią na czarnowłosego i już otwierał usta by coś powiedzieć, gdy ten odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju.
— Tobio! — krzyknęłam i ruszyłam za nim. Dogoniłam go tuż przy drzwiach i odwróciłam do siebie, chwytając za nadgarstek.
— Nie mogę, Yuki — powiedział. — Po prostu nie.
Wyrwał rękę z mojego uścisku, po czym wyszedł na zewnątrz. Patrzyłam jak zamykają się za nim drzwi, po czym nie zwracając uwagi na Akatsu czy Oikawe pobiegłam do pokoju.
CZYTASZ
✔️W oczekiwaniu na księżyc || Tsukishima Kei x OC
Fanfiction"Znasz uczucie, kiedy czujesz, że coś jest nie tak, jakby zabrakło jakiejś części Ciebie? I w kim ją widzisz? W kimś, kto miesza Cię z błotem i nie zależy mu na Tobie. Tak, ja też mam tego dość" Tsukishima Kei x OC