3

133 28 28
                                    

Lilly
(8 dni do świąt)

Tego ranka nie chciało mi się kompletnie nic robić. Po raz pierwszy miałam taką sytuację, gdy przychodził weekend i nie musiałam się uczyć.

Ze względu na sprawdziany semestralne nauczyciele obiecali, że nie będą nas pytać i nie będą zadawać prac domowych, ponieważ i tak już mamy wiele stresu. Zapewne myśleli, że wszyscy bardzo pilnie się uczymy, jednak w gruncie rzeczy większość mojej klasy wolała imprezować.

Korzystając z wolnego, postanowiłam, że nie będę się wcześnie zrywać z łóżka i wstałam dopiero koło dziesiątej. Uśmiechnięta pomaszerowałam do kuchni, uprzednio zakładając na nogi kapcie z jednorożcami. Wiem, że były dziecinne, ale uwielbiałam je! I wcale nie zamierzałam się z tym kryć.

Im bliżej kuchni byłam, tym nieziemski zapach był intensywniejszy. Okazało się, że dzisiaj mój tata zajmował się śniadaniem. Co jak co, ale moi rodzice byli świetni w gotowaniu. Mieli nawet własną restauracje w mieście!

Zgrabnym krokiem podeszłam do mężczyzny, który zajęty był przyrządzaniem posiłku i ucałowałam go w policzek.

- Dzień dobry - zanuciłam wesoło.

- Witaj, kwiatuszku - mruknął tata, zerakając na mnie.

Mój ojciec był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną. Na głowie miał burzę gęstych, starannie obciętych czarnych włosów, zielone oczy i średniej wielkości zarost. Był cudownym facetem i od zawsze mogłam na niego liczyć. W dosłownie każdej kwestii.

Z resztą moja mama również była świetną osobą. To po niej odziedziczyłam piękny, brązowy kolor włosów oraz czekoladowe oczy. Tak jak ja, była dość niska i drobna. Razem z moim tatą dobrali się idealnie. Dzielili swoje zainteresowania i mieli podobne podejście do życia. Oczywiście pod względem kilku kwestii byli zupełnie inni, ale to sprawiało, że nigdy im nie brakowało tematów do rozmowy. Gdybym kiedykolwiek była spytała, jak chcę, by wyglądał mój związek - oni byli by wzorowym przykładem.

- Co dzisiaj gotujesz? - spytałam, zaglądając mu przez ramię.

- Naleśniki - powiedział z uśmiechem.

Z radości klasnęłam w dłonie i zajęłam się przygotowaniem zastawy. Uwielbialiśmy wspólnie zasiadać do stołu. Była to swego rodzaju tradycja.

W tym momencie do kuchni weszła mama.

- Widzę, że nie tylko ja mam dzisiaj wolne - powiedziałam, uśmiechając się szeroko.

- Dzień dobry wszystkim. Tak. Ten weekend jest zdecydowanie czasem zregenerowania sił, Lilly - westchnęła, siadając obok mnie.

Po wyśmienitym posiłku udałam się z powrotem do pokoju. Stwierdziłam, że na dobry początek powinnam wziąć szybki prysznic, by nieco pobudzić się do życia.

Gdy już wykonałam całą poranną toaletę, postanowiłam zadzwonić do Amandy i wypytać ją co do Justina. Skoro chodziła na ich treningi napewno coś wiedziała.

- Powiedz mi jaki on jest? Jak wygląda? - zaczęłam zasypywać przyjaciółkę masą pytań.

- Jejku, spokojnie. Widzę, że ktoś tu nieźle przeżywa to świąteczne losowanie - droczyła się.

- Proszę Cię - westchnęłam zirytowana.

- Jest wysoki, całkiem miły i przystojny. Wystarczy Ci?

Bardziej ogólnych informacji mi dać nie mogła - pomyślałam.
Przecież skoro grał w drużynie, to raczej musiał mieć jakieś mięśnie i jego sylwetka napewno wyglądała dobrze. Poza tym z tego, co się orientuje, to nasi futboliści byli jednymi z najbardziej przystojnych chłopaków w szkole.

Christmas Gift | JarianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz