Justin
- Nie przypominam sobie - odpowiedziała brunetka.
Wyglądała bardzo śmiesznie w tej czarnej kurtce. Jak taki mały pingwinek z fioletowymi nogami.
- A jednak auto czeka - uśmiechnąłem się, podchodząc do niej.
Kiedy byliśmy od siebie zaledwie pół metra, wyciagnąłem rękę i chwyciłem ją za materiał ubrania. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, przyciągnąłem ją do siebie, przez co wpadła na mnie.
- Justin, co ty robisz? - zapytała, próbując się nieco odsunąć, ale nie pozwoliłem jej na to. Chciałem trzymać ją w ramionach jak najdłużej.
- Nie denerwuj się tak. Próbuje sprawić, żebyś się nieco wyluzowała. Mam wrażenie, że jak że mna rozmawiasz, to wstydzisz się - powiedziałem, próbując nawiązać z nią kontakt wzrokowy na dłużej niż sekundę. Niestety nie było to takie proste.
- Nie prawda - mruknęła, patrząc za siebie.
- To spójrz mi w oczy - rozkazałem, biorąc jej brodę w swoje palce i kierując głowę brunetki w moim kierunku.
Na początku się bardzo stresowała i uciekała wzrokiem. Byłem zaciekawiony, dlaczego ta dziewczyna aż tak się denerwuje. Większość tutejszych lasek raczej pożera mnie wzrokiem, a ona jakby nie mogła na mnie patrzeć. To dziwne, ponieważ doskonale wiedziałem, że jej się podobam.
- Co jest nie tak? - spytałem po chwili.
Gdy wreszcie na mnie spojrzała jedyne emocje, jakie byłem w stanie odczytać, to niepokój, niepewność i strach. Dlaczego się bała?
- Nic, Justin - odparła, próbując znów się cofnąć, ale tym razem złapałem obie jej ręce w swoje.
- Jeśli nic, to czemu się tak zachowujesz? - Zmarszczyłem brwi.
- Po prostu zawieź mnie do domu - poprosiła, patrząc mi na chwilę w oczy.
Mogłem przysiąc, że w jej oczach pojawiły się łzy. Nie mogłem tak zostawić tej sprawy. Skoro chciała mnie poznać, to pozna.
- Dobrze. Wsiadaj - odparłem, otwierając jej drzwi.
Kiedy dziewczyna wsiadła, odszedłem samochód i siadłem za kierownicą. Zapieliśmy oboje pasy i ruszyłem spod szkoły. Postanowiłem, że zabiorę dziewczynę w miejsce, w którym czuje się najlepiej.
Dobra. Może była wyzwaniem, ale zamierzałem sprawić, by jednak się ugięła. Była zupełnie inna niż te wszystkie laski. W przeciwieństwie do nich nie chciała wskoczyć mi do łóżka. Wręcz przeciwnie. Uciekała ode mnie.
- Justin, to nie jest droga do mojego domu - powiedziała, obracając się gorączkowo dookoła.
Uśmiechnąłem się delikatnie, obserwując jej dalsze poczynania. Była naprawdę słodka, nawet jak się denerwowała.
- To nie jest zabawne! Zawieź mnie do domu! W tym momencie! - zaczęła krzyczeć.
Roześmiałem się wtedy jeszcze bardziej. Ona naprawdę myślała, że ma szansę mnie jakoś powstrzymać? To ja byłem tu kierowcą. Nie ona.
- Obiecuję ci, że zaraz wyskoczę z tego auta - zagroziła.
- Śmiało - prychnąłem, wzruszając jednocześnie ramionami.
Dziewczyna zaczęła szarpać gorączkowo klamkę, ale drzwi się nie otworzyły.
Ach, jak czasami przydatna jest ta blokada rodzicielska.
Spojrzałem na Lilly, uśmiechnięty od ucha do ucha. Widziałem jak bardzo wkurzona była, ale nie zamierzałem odpuszczać. Pojedzie ze mną czy chce czy nie.
- Jesteś dupkiem - burknęła.
- Wiem - odpowiedziałem z satysfakcją.
Kilka minut później zaparkowałem na parkingu lodowiska. Było mało aut, ponieważ dochodziła dopiero trzecia po południu. Wiele osób wolało pory wieczorne na jazdę na łyżwach i mnie to zdecydowanie odpowiadało.
Siedzieliśmy w milczeniu, aż postanowiłem odezwać się.
- Nie bądź na mnie zła - poprosiłem, próbując zwrócić jej uwagę.
- Zawieź mnie do domu - wymamrotała pod nosem, nawet na mnie nie patrząc.
- Chce żebyś przestała się bać - powiedziałem nieco wyższym tonem.
- Zawieź. Mnie. Do. Domu - powtórzyła, cedząc każde słowo.
Westchnąłem głośno i wysiadłem z auta. Okrążyłem je i otworzyłem drzwi od strony Lilly.
- Nigdzie cie nie zawiozę, dopóki nie zrobisz tego o co cie proszę. Radzę Ci mnie posłuchać, bo chyba nie chcesz, żeby zrobiło się niemiło, huh?
Brunetka po kilku sekundach wyszła z auta i patrzyła na mnie wymownym wzrokiem. Może nie były to uczucia na jakich mi zależało, ale w końcu od nienawiści do miłości jeden krok.
Złapałem ją za materiał kurtki i pociągnąłem do środka budynku. Wypożyczyliśmy łyżwy, a następnie zaczęliśmy je wkładać. Mnie poszło całkiem szybko, ale Johnson miała z tym duży problem. Podszedłem więc do niej i zapiąłem obuwie jak należy, a kolejno ruszyliśmy na lód. Wskoczyłem zgrabnie na śliską powierzchnię i zacząłem robić szybko okrążenia. Czułem się jak ryba w wodzie i tylko tu byłem w stanie naprawdę się zrelaksować.
- Jak ci idzie? - zapytałem, podjeżdżając bliżej brunetki.
- Znakomicie - prychnęła, oddychając się delikatnie od barierki, by po chwili do niej wrócić.
- Nie umiesz jeździć? - spytałem, obserwując koślawe ruchy Lilly.
- Jesteś świetny w te klocki, Sherlocku - odpysknęła.
- Woah, woah. Dlaczego jesteś taka niemiła? - zdziwiłem się.
- Może dlatego, że wcale nie chciałam nigdzie z tobą jechać? - powiedziała z udawanym uśmiechem.
- Dziewczyno, zastanów się, czego ty chcesz. Próbuje pokazać ci trochę siebie tak, jak mnie o to prosiłaś, więc ogarnij się i przestań na mnie najeżdżać - wypersfadowałem.
Lilly skuliła się i oparła przodem o barierkę tak, że nie mogłem widzieć jej twarzy.
Brawo, Bieber.
Wziąłem głęboki oddech i próbowałem się uspokoić. Chyba nieco przesadziłem...
- Ej... nie gniewaj się - zacząłem, opierając się obok niej.
Dziewczyna nie reagowała. Była naprawdę bardzo uparta w swoich czynach.
- Lilly... nie chciałem. Po prostu... nie rozumiem czemu się mnie boisz. Chce żebyś czuła się bezpiecznie, a widzę, że coś ewidentnie jest nie tak - wyznałem, mając nadzieję, że tym razem coś odpowie.
- Po prostu... ja wiem, że jesteś jednym z tych, którzy chcą przespać się z każdą dziewczyną i chwalić się na prawo i lewo, a potem mieć ją w dupie. Ja tego nie chce. Owszem, chciałam Cię poznać, ale boję się, że będzie tak, jak powiedziałam - odpowiedziała spokojnie, odwracając do mnie głowę.
Kilka pojedynczych łez spłynęło po jej policzkach. Skłamałbym, gdybym powiedział, że to mnie nie ruszyło. Było mi cholernie przykro. A to wszytko dlatego, że miała rację. Miała cholerną racje we wszystkim co powiedziała, a mnie bolało to, że nie mogłem nic z tym zrobić.
- Przepraszam - powiedziałem szczerze.
Brunetka uśmiechnęła się delikatnie, ale nie na długo.
- Obiecasz mi, że ze mną tak nie będzie?
***
I kolejny na dobranoc.
I tak nikt nie czyta moich przypisów pod rozdziałem, bo prosiłam ostatnio o coś i mało kto zareagował. Przykro mi bardzo :/
Dajcie znać co myślicie. W końcu kolejny rozdział cały z Justinem...
Dobranoc.
Do jutra...

CZYTASZ
Christmas Gift | Jariana
Fanfiction24.12.17 - #702 w Fanfiction 26.12.17 - #983 w Fanfiction Dwoje nastolatków. Jedna szkoła. Ten sam korytarz. A jednak są sobie totalnie obcy. Co się stanie, gdy w szkolnym losowaniu świątecznym wybiorą swoje nazwiska i będą musieli kupić drugiej os...