Lilly
(2 dni do świąt)
Wczorajszy dzień to była jakaś pomyłka. Po powrocie do domu długo rozmyślałam o tym, co się wydarzyło. Justin zamienił się w kogoś zupełnie innego. A może właśnie taki był naprawdę? Co jeśli te wszystkie wcześniejsze zachowania były tylko przykrywką? W głowie miałam jeden wielki mętlik.
Mimo wszystko dzisiaj musiałam dać mu prezent. Nie byłam przekonana co do mojego zakupu, ale nie miałam innego wyjścia. Wczoraj wieczorem pojechałam do małej prezenciarni i kupiłam Bieberowi fioletowy breloczek z jego imieniem i do tego srebrny z łyżwami. Pomyślałam, że są to jedyne rzeczy, które w jakiś sposób są osobiste. Wszystko wsadziłam do małego pudełeczka i przewiązałam kolorową wstążką. Wyglądało całkiem nieźle.
Z racji tego, że dzisiaj mieliśmy ubrać się wszyscy w miarę przyzwoicie, postanowiłam, że założę ciemnoczerwone spodnie i biały sweterek. Wiecie... tak świątecznie. Do tego zrobiłam delikatny makijaż, podkreślając kreską oczy. Stwierdziłam, że nie warto bardziej się malować. W końcu to nie impreza, a wigilia szkolna.
Miałam spotkać się z Gwen i Amandą pod szkołą. Czekałam na nie już dobre dziesięć minut, aż wreszcie raczyły się pojawić. Obie trzymały w rękach prezenty dla swoich "par". Podeszły do mnie i mocno przytuliły.
- Hej, jak się czujesz? - zapytała Carter z troską w głosie.
Powiedziałam przyjaciółkom o całej sytuacji z Justinem. W końcu były po części świadkami tego, co między nami zaszło. Poza tym czułam się lepiej, gdy to z siebie wyrzuciłam. Obie potrafiły doskonale mnie zrozumieć.
- Całkiem okay... Ale będę musiała dzisiaj spotkać się z nim, chociaż mam nadzieję, że uda mi się tego uniknąć - wyjaśniłam, wzdychając głośno.
Myśl, że zobaczę go, powodowała, że zamierałam. Jak miałam zachowywać się w jego obecności? Co powinnam mu powiedzieć? Czy powinnam siedzieć cicho?
Przyjaciółki wzięły mnie pod rękę i razem weszłyśmy do szkoły. Zostawiłyśmy w szatni odzież wierzchnią i podążyłyśmy z prezentami na salę gimnastyczną. Amanda koniecznie chciała poczekać, aż przy jej stoliku pojawi się Jack. Z jej opowiadań wynikało, że zaczęli ze sobą poważnie kręcić. Cieszyłam się z tego, ponieważ doskonale wiedziałam, jak ważny był dla niej chłopak. Miałam tylko głęboką nadzieję, że jej nie zrani. Gwen również postanowiła poczekać na koleżankę, którą wylosowała. Dawniej chodziły wspólnie na zajęcia dodatkowe z historii, więc miały o czym rozmawiać. Ja chciałam tylko zostawić prezent i ulotnić się ze szkoły. Nie byłam w stanie po tym wszystkim spojrzeć Justinowi w oczy.
- Dziewczyny! Hej! Jak tam kupowanie prezentów? - przywitała się Bianca.
Nasza przewodnicząca była ewidentnie zadowolona, że nas widzi. Chyba nie spodziewała się, że jej plan powiedzie się. Może nie chodziło jej tylko o nas, ale mimo wszystko, często zwracała uwagę na naszą trójkę. Wspominałam już jak bardzo szanuję samorząd i staram się go wspierać? Tym razem również tak zrobiłam. Niestety nie czułam żadnej magii, wręczając prezent Bieberowi.
- Całkiem okay. Dziękuję, że przypisałaś mnie do Jacka - wyznała Amanda, a w jej oczach widziałam prawdziwą wdzięczność.
- Ależ nie ma za co! - powiedziała Bianca, przytulając słodko Carter.
- Mnie też łatwo poszło - uśmiechnęła się Gwen.
- A tobie, Lilly? - zagadnęła przewodnicząca, patrząc na mnie ostrożnie.
Oczy przyjaciółek zwróciły się w moim kierunku, jakby sprawdzały, co odpowiem. Ja jedynie milczałam i zastanawiałam się, co w tej sytuacji będzie najlepsze.
- Mogło być lepiej - odparłam.
Bianca zamieniła jeszcze kilka zdań z Amandą i Gwen, po czym ruszyłyśmy do wyznaczonych miejsc. Zajęłam swoje, nerwowo przeczesując włosy. Bałam się konfrontacji z brunetem. Wiedziałam, że to nastąpi i starałam się do tego przygotować, ale było to nierealne. Chciałam, aby wreszcie przyszedł i, żebyśmy przekazali sobie prezenty. Później mogliśmy spokojnie o sobie zapomnieć i uważałam, że było to najlepszą opcją w naszym wypadku. Nie mogłabym być w jakiekolwiek relacji z takim człowiekiem.
Ludzi przybywało, a ja nadal byłam sama. Zaczynałam tracić nadzieję. Kątem oka dostrzegłam przyjaciółki. Siedziały już ze swoimi "parami" i gawędziły na rozmaite tematy. Próbowałam znaleźć Justina wzrokiem, ale na marne.
Mijały kolejne minuty, aż wreszcie nawet godzina! Gdzie on, do jasnej cholery, był?!
Gdy już miałam wyjść, dostrzegłam, że ktoś zajmuje miejsce na przeciwko mnie.
Justin.
Wzięłam głęboki oddech i starałam się unikać jego wzroku. Nie potrafiłam na niego spojrzeć, nie myśląc o wypadku. Położyłam więc pakunek przed brunetem, a ten wręczył mi reklamówkę ozdobną, która swoją drogą była dosyć ciężka. Nie czekając dłużej, wstałam z krzesełka.
- Wesołych Świąt, Justin - rzuciłam na odchodne.
***
Hejooo!
Wiem, wiem. Cały dzień nic i nagle dodaję, ale uwierzcie mi - miałam powód. Natomiast mam dobrą wiadomość dla nocnych marków. A mianowicie za jakieś trzydzieści minut pojawi się kolejny rozdział - kontynuacja tego. Jeżeli chcecie, to czekajcie :)
Tymczasem dziękuję za ponad 400 wyświetleń! Jesteście wielcy ♥
Pa!
CZYTASZ
Christmas Gift | Jariana
Fanfiction24.12.17 - #702 w Fanfiction 26.12.17 - #983 w Fanfiction Dwoje nastolatków. Jedna szkoła. Ten sam korytarz. A jednak są sobie totalnie obcy. Co się stanie, gdy w szkolnym losowaniu świątecznym wybiorą swoje nazwiska i będą musieli kupić drugiej os...