Justin
Byłem zawiedziony i było mi przykro. Liczyłem, że będę miał okazję chociaż chwilę z nią porozmawiać. Nie chciałem tak tego zostawić i byłem gotowy walczyć o tą znajomość. Wczoraj pozwoliłem swoim emocjom przejąć nade mną kontrolę. Obiecałem sobie, że nigdy więcej się to nie powtórzy. Pragnąłem wyjaśnić jej wszystko, ale ona po prostu wyszła. Stwierdziłem, że napiszę do niej i na spokojnie porozmawiamy. Kto wie, może się zgodzi?
Zaciekawiony tym, co Lills dla mnie kupiła, otworzyłem pudełeczko. Moim oczom ukazały się dwa breloczki. Jeden z moim imieniem, a drugi z łyżwami. Tego naprawdę się nie spodziewałem. Nagle przypomniała mi się sytuacja z wtorku, jak pojechaliśmy na lodowisko. Dziewczyna wyglądała wtedy tak uroczo... Nigdy nie zapomnę jak się denerwowała, gdy chciałem puścić jej ręce, kiedy była na środku lodu... To było takie cudowne.
Szybko wyjąłem klucze od auta i przypiąłem prezent. Byłem po raz pierwszy naprawdę zadowolony. Owszem, wiele razy dostawałem to, czego chciałem, ale tym razem to miało dla mnie wielkie znaczenie. Te pięć dni, które spędziłem na poznawaniu Lilly Johnson były najlepszymi dniami w moim życiu. Chciałem poznać ją jeszcze lepiej, ale wiedziałem, że będzie ciężko odbudować jej zaufanie. Wyglądała na osobę wrażliwą i faktycznie taka była. Winiłem się, że sprawiłem jej ból. Nie miałem tego w zamiarach.
A pomyśleć, że wszystko zaczęło się od głupiego nazwania jej moim "nowym wyzwaniem"... Czułem się teraz okropnie, wspominając moje słowa. Była inna niż wszystkie laski w tej szkole. Wyróżniała się inteligencją, wrażliwością i skromnością. Marzyłem, by być dla niej kimś więcej niż znajomym.
Pozostała część dnia minęła mi dość szybko. Gdy tylko dobiła osiemnasta, postanowiłem napisać wiadomość do dziewczyny.
Justin: Czy możemy porozmawiać?
Niestety nie dostałem informacji zwrotnej. Stwierdziłem, że jedynie robienie jej spamu może sprawić, że odpisze.
Justin: Proszę, odezwij się.
Justin: Nie chciałem, żeby wyszło tak między nami.
Justin: Pozwól mi chociaż wytłumaczyć.
Justin: Prooooszę!
Lilly: Przestań do mnie pisać!
Justin: Porozmawiajmy. Tylko o to proszę.
Lilly: Nie mamy o czym...
Justin: Ależ mamy. Proszę cię, Lills. Spotkajmy się. Daj mi szansę.
Lilly: Nie, Justin. Przepraszam, ale nie.
Justin: Nie bądź taka. Spotkaj się ze mną za piętnaście minut w Green parku. Jeśli kiedykolwiek był taki moment, że nie byłem ci obojętny - przyjdź.
Wyszedłem z domu i pobiegłem do miejsca, gdzie chciałem spotkać się z brunetką. Modliłem się, by mimo wszystko przyszła. Uważałem, że należą jej się wytłumaczenia. Jeżeli tylko miałem szansę - chciałem ją wykorzystać i spróbować chociaż naprawić swój błąd.
Siedziałem na ławce już kilka minut. Coraz bardziej prawdopodobną wersją, była ta, w której Johnson jednak nie przychodzi. Na szczęście niecałą minutę później drobna postać maszeruje w moją stronę po kamienistej ścieżce. Mógłbym przysiąc, że moje serce zaczęło bić z przyspieszonym tempem. Wszystko to dzięki tej małej osóbce.
Uśmiechnąłem się mimowolnie do brunetki. Jak zwykle wyglądała cudownie.
- Hej - przywitałem się.
- Mów o co chodzi - powiedziała bezpośrednio. Widziałem, że nie chce przedłużać tego spotkania.
- Lilly, ja... naprawdę nie wiem jak to się stało. Nie jestem nawet w stanie powiedzieć ci, dlaczego zachowałem się tak, a nie inaczej... Nie ma słów, które mogłyby wytłumaczyć moje zachowanie. Zdaje sobie sprawę, że najprawdopodobniej nie chcesz mnie znać, ale zrozum mnie. Chce poznać cię lepiej. Chcę, żebyś poznała innego mnie - wyjaśniłem, patrząc dziewczynie prosto w oczy. Nie wyczytałem z nich kompletnie żadnej emocji. Widziałem pustkę. Jakby totalnie ktoś wyczyścił ją z uczuć.
Siedzieliśmy w ciszy. Żadne z nas nie powiedziało ani słowa. Moja wypowiedź wisiała gdzieś w powietrzu. Niecierpliwiłem się, ale postanowiłem poczekać, aż podejmie decyzję. Gdybym na nią naciskał - mogłaby stwierdzić, że wcale się nie zmieniłem, w stosunku do wczorajszego dnia, a tego nie chciałem.
- Myślę, że potrzebuje czasu. Widzę, że nie chcesz skończyć naszej znajomości, ale ja sama nie wiem co o tym myśleć. Wczoraj nie byłeś tą osobą, którą polubiłam. Byłeś kimś innym. Przeraziłeś mnie - wyznała, bawiąc się swoimi palcami.
Przytaknąłem na jej wypowiedź i pogrążyłem się w zamyśleniu. Nie miałem gwarancji, że czas sprawi, że będzie chciała budować dalej naszą znajomość. Chyba właśnie dlatego się tak bałem. Odrzucenie było czymś, co nie mieściło się w mojej głowie. Nikt nigdy mi nie odmawiał. Była jedyną, która robiła ze mną co chciała. Może nawet nie zdawała sobie z tego sprawy, ale zmieniła mnie. Tak. W ciągu tych pięciu dni mnie zmieniła. Nie zorientowałem się kiedy to nastąpiło, ale widziałem, że jest inaczej.
- Przepraszam - szepnąłem, zwracając jej uwagę na moją osobę.
- Nie przepraszaj mnie teraz, Justin. Dobrze wiesz, że to mi nie pomoże w podjęciu decyzji - powiedziała, trzepocąc swoimi rzęsami, jakby zaraz miała dzięki nim odlecieć.
- Dobrze... A obiecasz mi, że się jeszcze spotkamy? - spytałem z nadzieją w głosie.
- Myślę, że tak - wymamrotała nieśmiało.
- Obiecaj - poprosiłem.
- Obiecuję.
***
I oto druga część!
Przepraszam, że tym razem tak krótko, ale jestem naprawdę zmęczona. Dzisiejsza wigilia szkolna wyssała ze mnie dosłownie każdą najmniejszą cząstkę energii. Jutro pojawi się ostatni rozdział. Nie będę go dzielić na części. Wolę, żeby był jednością, nawet jeśli ma być długi. I, pewnie jak się spodziewacie, w niedzielę pojawi się epilog.
Na chwilę obecną zastanawiam się nad drugą częścią opowiadania, ale jest to dopiero faza tworzenia. Gdy będę pewna na sto procent, że coś się pojawi - dam wam znać.
Proszę jak zawsze o gwiazdkowanie i komentowanie ♥To dla mnie ogromna motywacja!
Do jutra i dobranoc!
CZYTASZ
Christmas Gift | Jariana
Fanfiction24.12.17 - #702 w Fanfiction 26.12.17 - #983 w Fanfiction Dwoje nastolatków. Jedna szkoła. Ten sam korytarz. A jednak są sobie totalnie obcy. Co się stanie, gdy w szkolnym losowaniu świątecznym wybiorą swoje nazwiska i będą musieli kupić drugiej os...