5. Wanilia

3.2K 172 47
                                    

- Czego ty jeszcze nie rozumiesz? - Spojrzałam na tego debila i zwilżyłam wargi językiem.

-Wszystkiego - Mruknął i oparł brodę o rękę. Ostatni raz, przysięgam, pomagam temu idiocie. 

- Czego można nie rozumieć w chemii? - Spytałam zirytowana. - Masz wzory, więc po prostu się ich naucz i tak obliczaj, boże ty serio nie możesz być moim bratem.

- Ryj - Warknął i zamknął książkę. - Po chuj mi ta edukacja, to ja nie wiem. - Parsknął i pokręcił głową, chowając książki do szafki biurka.

- Po to żebyś coś wiedział, a tak wracając, czemu je chowasz, nie skończyłeś. - Wskazałam na szafkę.

- Trudno, nie zdam i tak się tego nie nauczę bo jestem leniem. - Westchnął i wstając z krzesła rzucił się na łóżko.

- Mike - Upomniałam.

- Jak wyjdziesz to zamknij drzwi. - Powiedział bezczelnie. 

- Down. - Skomentowałam i wyszłam z jego pokoju. 

- Ell! - Krzyknęła mama z kuchni. Skierowałam się w stronę tych brzydkich zielonych drzwi i weszłam w głąb kuchni. Spojrzałam na moją zajętą gotowaniem rodzicielkę.

- Tak? - Kobieta spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. - Tata w końcu przyszedł. - Powiedziała. 

- I co? znowu się opije i wyjdzie, zabierając nasze oszczędności? - Spytała.

- Ellenai, to twój ojciec. - Westchnęła. - Mike nawet się do niego nie odzywa, bądź mądrzejsza. - Powiedziała, wycierając dłonie w szmatkę. Zaśmiałam się i wyszłam z kuchni. Na pewno będę na tej kolacji. Założyłam buty, kurtkę i wzięłam jakieś pieniądze wrzucając je do tylnych kieszeni spodni. Złapałam telefon i wyszłam z mieszkania.

Spokój.

Wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer.

- Tak? 

- Blake jesteś teraz zajęty? - Spytałam. Usłyszałam śmiechy po drugiej stronie słuchawki.

- Jestem na meczu z chłopakami. - Odpowiedział. - Coś się stało?

- Nie - Mruknęłam - Zadzwonię później. 

- Nie, Ellenai gdzie jesteś? 

- Nie chcę ci przeszkadzać...

- Gdzie jesteś? - Ponowił pytanie.

- Właśnie wyszłam z domu.

- Idź na orlik nasz szkolny, zaraz tam będę. - Po tych słowach natychmiast popędziłam w stronę tyłów szkoły, gdzie znajdowały się trybuny, usiadłam na trybunach i opierając ręcę na kolanach schowałam twarz w dłoniach. To było wszystko takie przytłaczające. 

Czasami najprostsze i najłatwiejsze rzeczy dobijają człowieka. To głupie. 

Może po nie całych dziesięciu minutach pojawił się blondyn, który od razu przywarł ustami do moich warg. Podniosłam się podczas pocałunku i ujęłam twarz chłopaka by być jeszcze bliżej. Jego duże dłonie zjechały na moje pośladki i delikatnie je ścisnęły. 

- Co się stało Ell? - Spytał i usiadł na krześle, a mnie ciągnąc na swoje kolana.

Przecież nie powiem mu jaką mam głupią rodzinkę.

- Mam zły dzień. - Mruknęłam.

- Ostatnio często Ci się zdarza mieć zły dzień, co jest skarbie? - Kazał spojrzeć sobie w oczy.

LOVE & HATE ||ZAWIESZONE DO POPRAWY! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz