9. Jak zwycięzca

2.9K 173 100
                                    

- Dzień dobry! - Powitała nas mama, gdy rano wstaliśmy.

Jej humor zdecydowanie się poprawił gdy Mike znów zamieszkał w naszym mieszkaniu.

- Ta, dobry. - Odpowiedział brunet, ziewając.

Ojciec w pracy, spokój. Normalne śniadanie.

- Zrobiłam grzanki, macie w lodówce dżem, czy nutelle, wiec weźmiecie co będziecie chcieli. - Powiedziała mama rozglądając się po kuchni. - Dobra, lecę do pracy, miłego dnia! - Wysłała pocałunki w powietrzu i wyleciała z domu, trzaskając drzwiami.

- Nienawidzę grzanek, są okropne. - Mruknął Mike i podniósł jedną i ją nadgryzł.

- Ale nadal je jesz. - Zaśmiałam się.

- Bo jestem leniem i nie chcę mi się nic robić.- Powiedział. - Podaj mi nutelle.

- Sam sobie weź. - Prychnęłam.

- Debilka. - Mruknął.

- Co w rodzinie to nie zginie.- Powtórzyłam jego słowa.

Chłopak prychnął.

- Ja jestem adoptowany. - Powiedział, ale jego kącik ust poleciał w górę.

- Tak, ja też. - Powiedziałam uśmiechnięta i napiłam się soku.

***

- Zaniepokoiłem się wczoraj, że tak zniknęłaś. - Blake objął mnie ramieniem.

- Mama zadzwoniła, a później rozładował mi się telefon, tłumaczyłam Ci to. - Mruknęłam.

Miałam wrażenie, że on mi nie wierzy. Prawdę mówiąc kłamałam, więc nie powinnam mieć jakiś doczepek.

- Okey. - Westchnął. - Ja idę bo przed sparingiem mam trening i trener będzie z nami gadać, pa skarbie. - Pocałował moje usta i biorąc torbę sportową na ramię, poszedł za szkołę, na orlik.

Spojrzałam na powiadomienia i w sumie to je zignorowałam.

Rozejrzałam się po dziedzińcu i zobaczyłam grupę chłopaków. Po środku stał Walker, standard, znów miał czapkę z daszkiem tylko, że tym razem z trzema paskami Adidas, więc nie widziałam tych ciemnych oczu.

Mimo wszystko wiem, że teraz był taki spokojny i opanowany, ale w głębi duszy się bał. To był jego zespół i bardzo mu zależało na wygranej.

Rozejrzał się, idąc oraz totalnie ignorując wygłupy kumpli. Jego spojrzenie padło na mnie.
Daszek czapki pociągnął do góry, przez co zobaczyłam jego oczy.

Przychylił głowę i zwilżył językiem swoje malinowe usta.
Zrobiło mi się gorąco, bo co jak co, mam przystojnego chłopaka, ale jednak to Walker.
Kurde.

Znowu tak jest.

Uśmiechnął się ze zwycięstwem, w ten sposób pokazał mi, że to on jest tu Kapitanem i on przyjmuje wygraną, a nie ja, ani nie mój chłopak.

Założył dżokejke i poszedł w stronę boiska.

***

- Wiesz może czy Blake już jest przebrany w strój? - Spytałam jakiegoś chłopaka, wychodzącego z ich szatni.

- Zaraz powinien wyjść. - Powiedział pokazując na drzwi, po czym poszedł w stronę wyjścia na murawę.

Drzwi się otworzyły i zobaczyłam najpierw Clyde, Kevina i na końcu wyszedł Walker.

Ich stroje naprawdę powalały.

Czarne koszulki, spodenki i skarpetki z dodatkami niebieskimi.

LOVE & HATE ||ZAWIESZONE DO POPRAWY! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz