Rudowłosy opadł na fotel. Niedawno wszedł do mieszkania. Był zszokowany. Mori nie pozwolił mu na odpoczynek. Tylko nakazał w końcu porządnie wypocząć i wykorzystać miesiąc urlopu. Chuuya nawet nie wiedział, że tyle sobie uzbierał. Może to przez to, że jest egzekutorem? Wszystko jedno. Ważne, że może teraz zająć się na spokojnie książką od tego idioty.
Po godzinie, spędzonej pod prysznicem, usiadł na kanapie z lampką wina i tomiszczem, które dziś dostał. Przekartkował je. Między kartami były powkładane zdjęcia. Pierwsze ukazywało trójkę mężczyzn w barze. Rozpoznawał kontuar i jednego z gości. Dazai. Obrócił fotografię. Z tyłu była jakaś data, niestety zamazana, i napis: "Za bezpańskie psy".
- Ciekawe - niebieskooki mruknął i włożył zdjęcie z powrotem. Miał wrażenie, że dowie się dlaczego wetknięto je tam.
Następne. To już było ich wspólne zdjęcie. Byli w tedy na jakimś wolnym. Chyba to był Paryż. Nie. Wiedeń. Nawet dobrze wspominał tamtą wycieczkę. Jedyna rzecz, której nie chciał pamiętać, to słowa Dazaia: "Szkoda, że nic nie trwa wiecznie". I to jak próbował poderwać przypadkową blondynkę, by skoczyła z nim z mostu. Na szczęście była farbowana i kazała się tej makreli w bandażach popukać w czoło. W sumie nawet naturalnie wyglądała w tym odcieniu...
Ok. Dalej. Znowu wspólna fotka. Tym razem z Kiotio. Mori wysłał ich na "misję". Polegała ona na tym, że mają się nie pozabijać przez tydzień. I muszą wrócić w jednym kawałku. Bez okłamywania. Było cholernie trudno, ale jakoś się udało.
Następna przedstawiała jakiegoś blondyna w okularach. Jak mu było... Doppo? Jakoś tak. Stał przed jakąś tablicą. Bokiem do aparatu. Zdjęcie z zaskoczenia. Dalej był widok Yokohamy. Jedno z najlepszych ujęć jakie niebieskie oczy podziwiały. Żadna pocztówka nie była równie piękna. Wiedział dlaczego. Bo to było jedno, jedyne zdjęcie. Drugiego takiego nie było. Dazai dbał o ty, by wszystko co robił było unikatowe. Jednostkowe. Godzinami przygotowywał się do zrobienia tego jednego zdjęcia. Chuuya to pamiętał. Pamiętał jak ta gnida przez godzinę krążyła na wieży widokowej i kolejną godzinę zmarnowała na ustawieniu aparatu. A resztę dnia spędzili we dwójkę podziwiając te piękne widoki. A o zachodzie słońca wraz z życzeniami złożył mu najpiękniejszy prezent. Odwrócił papier. Tak. Widniała ta data. Dwudziesty dziewiąty kwietnia.
Smętny uśmiech nawiedził twarz egzekutora. Z pewnością tego nie mógł zapomnieć.Potrząsnął głową i przekartkował resztę tomiszcza. Znalazł parę zdjęć przedstawiających rude włosy i wściekłe niebieskie oczy. Jedno podczas używania korupcji. Kiedy on je zrobił? Odwrócił zdjęcie. Mhm. W tedy... Na prawdę nie chciał wspominać tamtego dnia. O nie. Kolejny raz nie da się wrobić w ratowanie tego dzieciucha. O nie. Ktoś inny pofatyguje się następnym razem po Q. Kolejne zdjęcia znowu trochę przedstawiały Yokohamę trochę ich wspólne chwilę. Jedno przedstawiało nawet Akutagawę. Ujęcie bardzo ciekawe. Młody cały we krwi. Prawdopodobnie we własnej. Bez przytomności. Można trochę poszantażować go. Ostatnie zdjęcie zaskoczyło go. Pamiętał jak je robił. To była jedyna chwila, w której mógł dotknąć bezcennej rzeczy swojego partnera. Jak do reszty Osamu podchodził z dystansem, to do aparatu już nie. Nikt nie mógł z niego skorzystać. A jednak, po tym incydencie nie było awantury, którą właściciel aparatu robił każdemu. Tylko pochwalił lekko rozmazane zdjęcie.
Widok morza oświetlonego przez księżyc w pełni. Spacerowali po plaży. Rozłożyli koc z jakiejś zatoczce. Byli odosobnieni. Dazai przysnął, zostawiając aparat sam na sam z ciekawskim rudowłosym. Teraz Chuuya wiedział, że ta gnida udawała, że śpi. Czekał, aż niebieskooki podejmie decyzję. A wraz z brzaskiem opuścił tamtą plażę. Ale nie tylko ją. Ale i życie swojego partnera. Może nie całkowicie, ale na tyle, by zostawić czerń i ból. Dużo czerni i bólu. Bardzo dużo.
Chuuya obrócił powoli fotografię. Zobaczył datę, tak znienawidzoną przez siebie, i dopisek. "Piękne ujęcie, Chuu".Z niebieskich jak niebo oczu wypłynęły łzy. Dziś nie da rady przeczytać choćby strony. A może? Otworzył na wierszu, który odczytał w barze. Dotknął namalowanych kwiatów. Kamelie. Przypomniał sobie ich nazwę. Dostał takie rok temu. Karteczka przyłączona do nich głosiła: "Przepraszam".
Okładka opadła, a w głuchej ciszy rozległ się ledwo słyszalny szloch. Istota, która nie okazywała przez osiem lat emocji, pękła. Brylantowe łzy spadały na skórzaną okładkę, skrząc się niby diamenty.
***
Wieszcz-mod turn on! Okej. Miałam dylemat. Jedna piosenka w mediach to dla mnie za mało. Zdecydowanie.
Więc pierwsze:
No popatrzcie na tą radosną minę:
Number two:
I to co jest w mediach.
Więc Tyle. Kolaż tym razem mój (Kunikida mi lepiej wyszedł -_-||)
CZYTASZ
Czas | BSD
Fanfiction"Im bardziej wyszukany i delikatny jest kwiat radości, tym czulsza powinna być ręka, która go zrywa". - Samuel Taylor Coleridge Czas. Chwila. Mrugnięcie oka. To tak niewiele. Ale gdy odczuwamy cierpienie to wydaje się, że ciągnie się w nieskończonoś...