Tid cz.III

423 54 18
                                    

Stukanie klawiatury niosło się w pustym pomieszczeniu. Mimo późnej godziny w kwaterze Zbrojnej Agencji Detektywistycznej pracowała jedna osoba. Nie tyle pracowała, co czekała. Tak jak co roku. Po prostu czekała na niewdzięcznika, który był mu bliski. Może tego nie widać, ale Kunikidę i Dazaiem łączy bardzo mocna i zażyła relacja. Doppo martwił się o swojego idiotę, a ten jest w stanie powierzyć tamtemu swoje życie.

Przypominał blondynowi jednego ze starych uczniów. On też był inteligentny i zdolny. Obaj są równie leniwi, ale kiedyś dla Kunikidy nie miało to znaczenia. Bardzo mocno zżył się z chłopcem o zielonych oczach i strasznie jasnych włosach. Oprócz wspólnej pasji mieli wspólny problem, umiejętność. Były one tak podobne, że rozumieli się doskonale. 
"Wieszcz Doppo" polegał na napisaniu, a "Nocny Podmuch" na narysowaniu. Więc po zajęciach i odrobieniu lekcji zajmowali się rysowaniem w trochę większym zeszycie niż "Ideał". Rysunki wychodzące spod ich dłoni były piękne, bo wkładali w nie uczucia. Razem rozwijali swoje umiejętności.
Pamiętał jak pewnego wieczora, gdy odwoził chłopca do domu, jasnowłosy wyciągnął zeszyt z naklejką "Niedoskonałość" i zaczął coś rysować. Kunikida, z racji, że prowadził, odpuścił sobie zaglądanie i pytanie co tam robi.
Gdy zatrzymał samochód, jego uczeń wyszeptał formułkę do aktywacji swojej umiejętności. Pojawił się niebieski blask. Zamiast kartki pojawiła się róża. Młodzieniec pochylił się i złożył na policzku swojego nauczyciela pocałunek. Po tym wyleciał z pojazdu, zostawiając Kunikidę z mętlikiem w głowie i czerwoną różą w dłoni. Jak na złość, to był ostatni rok nauki tego chłopaka w tej szkole.
Po ceremonii zakończenia roku szkolnego otrzymał od swojej klasy bukiet trzydziestu dwóch białych róż. Gdy wszedł do pomieszczenia, w którym prowadził lekcje zastał na biurku bukiet róż. Było ich również trzydzieści dwie i były czerwone. Zostały opatrzone karteczką z zamaszystym podpisem i rysunkiem psa. Ot zwykłego, puchatego pudla. W tamtej chwili samotna łza spłynęła obok uśmiechu. 
W ciągu tych paru miesięcy, które minęły zdecydowanie za szybko, dostał od zielonookiego jeszcze trzydzieści pięć róż, nie licząc pierwszej. I żadna jeszcze nie uschła. 
Po rozstaniu z jasnowłosym nadal uczył. Spotykał mnóstwo zdolnych i obiecujących osób. Pomagał im swoją umiejętnością. Jednak szybko zrozumiał, że ten wyjątkowy uczeń odszedł i już nie wróci. I w tedy pojawił się Dazai Osamu.
Wraz z tym zmieniło się jego życie. Zaczął się robić nerwowy, bardziej trzymał się ideału. Jedyne co się nie zmieniło to to, że dalej śledził postępy swojego ucznia. Był zadowolony, gdy inny nauczyciel chwalił go za oceny. Prędko zaczął się również zastanawiać, czy chłopak go pamięta. Załamywał się. Mimo, że te sześćdziesiąt osiem róż nie więdło, czuł niepokój.

Nagle do pomieszczenia wszedł jego partner. Nie był pijany, jak rok temu. Był trzeźwy. Doppo obserwował jak Dazai opadał na jedną z kanap. Westchnął i wyłączył komputer.

Widział Osamu w różnych stanach. Totalnie pijanego, pod wpływem narkotyków. Nie można ukrywać, że był przeklętym samobójcą. Od kiedy Kunikida pamiętał, w ten jeden szczególny dzień, wracał w coraz to gorszym stanie, ale od paru lat była widoczna poprawa. 
W sumie za pierwszym razem Doppo pomyślał, że to nic takiego, ale za drugim razem zaczął wrzeszczeć na Dazaia. Nie to, że był zły, tylko się martwił. W tedy usłyszał zaskakujące słowa. "Jesteś do nich podobny", a po nich całą noc spędził z ciemnowłosym i go uspokajał. Nie wiedział kim byli wspomniani przez jego partnera ludzie, ale rozumiał, że ten potrzebuje wsparcia i, że ci "oni" są ważni dla osoby, która była dla niego ważna. Następnego dnia zawarli układ. Gdyby coś się działo, mówią sobie o tym. Co by to nie było. 
Tak znaleźli się w miejscu, w którym są teraz. 

- Hej, Dazai. Coś się stało? - Doppo oparł się ramieniem o pół ściankę, która dawała uczucie prywatności i intymności.

Dazai zawahał się, ale powiedział to co miał na sercu. Przynajmniej taką nadzieję miał blondwłosy. 

- Kunikidaaa, co byś zrobił, po tym jakbyś zniknąłbyś bez słowa i zostawił kogoś ważnego, ale chciałbyś się z nim zobaczyć po długim czasie?

Ciemne oczy zostały zakryte przez powieki, a smukłe palce poprawiły okulary. Zapytany nie spodziewał się tego, ale postawił się w odpowiedniej sytuacji.

- Przeprosiłbym i poprosiłbym o spotkanie, na którym opowiedziałbym o swoich pobudkach.

- Mhmy - smętny uśmiech rozjaśnił twarz. - Dziękuję, Kunikida. 

Gdy blondwłosy otworzył oczy, zobaczył łzy płynące z pięknych, brązowych oczu. Przechylił lekko głowę i szybko usiadł obok Dazaia i go przytulił. Znowu zapowiada się noc spędzona z tym idiotą, ale nie przeszkadzało mu to. O ile mógł przy nim trwać i go wspierać. Tak długo, jak był oparciem dla Osamu, miał gdzieś zdanie innych. Nie kochał go jako sympatię. Kochał go jako partnera w pracy.

Jako przyjaciela. Jak brata.

***

Miało być dłużej o Dazaiu, ale rozpisałam się o Kunikidzie. No... Kolaż mojego autorstwa tym razem. Hem... I tyle. Miłego czego tam chcecie. 

Czas | BSDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz