12.

1.9K 93 4
                                    

Nie znałam twarzy chłopaka. Wogle go nie znałam. Nie była to osoba, która pisała do mnie liścik. Chyba. Chciałam krzyczeć, ale coś mi nie umożliwiało. Nie był to ten chłopak, a coś u mnie. Mimo iż za późno nie było, nie chciałam przeszkadzać innym. Z drugiej strony miałam w dupie to co robili. Powinni mnie ratować, a Tae powinien ze mną leżeć. Gdzie on do chuja pana jest?! Nieznajomy zwinnie zdjął mnie z łóżka i przeżucił przez ramię. Kolejny.
Podbiegł do okna i je otworzył. Co kurwa on robi? Ta, pozabijaj nas tu. Nie będę skakać z okna. Kiedy się wychyliliśmy, ujrzałam jeszcze 8 chłopaków. Kurwa więcej was matka nie miała? Rzucił mnie przez okno. Co za chuj. Tak to już moje ostatnie chwile życia. Przepraszam wszystkich. Nie, żartuje. Nie przepraszam nikogo. Kocham Cię Kim Taehyung. Luiza, Ciebie też tylko tak po przyjacielsku. Chłopaki z BTS, byliście jedynymi osobami, które tu znałam. Kocham was. Nagle poczułam dotyk wielu rąk. Czy to już niebo? Nie. A to ci. Czyli żyje. Szkoda. W takim razie odwołuje wszystko co powiedziałam. Dołączył do nas chłopak, który mnie wyrzucił przez okno. Zwinnie się poruszał po ścianie, przeskakując z parapetu na rynny itp. Parkur. Nie miałam ochoty krzyczeć. Nie mogłam. Tak jakby coś mnie w środku dusiło. Po chwili zobaczyłam w oknie Taehyunga. Przeklnął głośno i chyba poszedł po chłopaków, bo bylo słychać głośne tupanie nie jednych stóp. Włożyli mnie do bagażnika samochodu. Odpalili auto, a ja zacząłam się odbijać od ścian bagażnika. Po chwili usłyszałam głośne przekleństwa porywaczy. Postanowiłam wyjrzeć przez szybę i zauważyłam pędzące BMW, które doskonale znałam. Miło, że aż tak im na mnie zależy. Co chwilowe skręty powodowały, że coraz bardziej nie lubiłam tych gości. Obijałam się o każdą ścianę, a to strasznie bolało. Wiedziałam, że będę miała siniaki.

Nasza przepiękna podróż się skończyła. Jeden z ekipy wziął mnie na ręce jak pannę młodą. Złapałam się go za szyję bojąc się o upadek. Spojrzałam na jego twarz. Był dość przystojny. Zerknął na mnie i się ukradkiem uśmiechnął czego nie udało mu się ukryć. Szybko wbiegli do domu, oczywiście ja na rękach więc się nie zmęczyłam. Otworzyli jakieś drzwi, a chłopak, który mnie niusł, sam sprowadził na dół. Próbowałam się wyrwać, ale nie do końca mi to wychodziło.

- Nie szarp się skarbie - puścił oczko.

- Nie mów do mnie skarbie - uśmiechnęłam się ironicznie.

Znaleźliśmy się przed drzwiami, którymi podejrzewam, miał być mój apartament. Skrzypiące drzwi się otworzyły, a ja przyjrzałam się luksusom. Pomazane, szare ściany, żarówka na suficie, a na środku drewnie krzesło.

- Wow, luksusy - powiedziałam i wystąpiłam do środka. Zaraz po mnie wszedł chłopak.

- Przyzwyczaisz się - poprowadził mnie do krzesła, a ja posłusznie usiadłam.

Wpadłam na genialny plan. Nie wiem czy uda się dotrzeć tu chłopakom, no oczywiście chodzi o moich współlokatorów, więc musiałam sobie przygotować coś innego. Będę tego żałować, no ale z takim przystojniakiem to aż szkoda nie skorzystać. Zamknięte drzwi ułatwiły mi sprawę.

- Jak masz na imię? - zapytałam przygryzając wargę.

- Chen - przedstawił się patrząc na mnie.

- A więc, Chen... Czemu mnie porwałeś? - próbowałam być dość łagodna i miła.

- Ciekawska jesteś... mniej wiesz lepiej śpisz - uśmiechnął się zwycięsko, ale nie dawałam za wygraną.

- No cóż, mi się lepiej śpi kiedy wiem po co mnie porwaliście - przylizałam wargi, a chłopak się zarumienił - Jak wy mnie wogle znaleźliście?

- Ehh Baekhyun... - zaczął, a kiedy usłyszałam imię mój słuch wyłączył się. Nagle przypomniało mi się wszystko. To jak kiedyś, jak jeszcze byliśmy mali, bawiliśmy się na placu zabaw czy też ganialiśmy gołębie w parku. Potem dowiedziałam się, że przyjaźń to dla niego za mało. Byliśmy jeszcze dziećmi i nie wiedzieliśmy co to miłość. Widać ten już posiadał dość dużą wiedzę na 5 latka. Był ode mnie starszy. Kiedy wyjeżdżałam, on nie chciał mnie puścić. Chciał zawsze mnie trzymać przy sobie. Obiecałam mu, że będziemy trzymać kontakt. Nasi rodzice bardzo dobrze się znali co było jeszcze prostsze do utrzymania więzi. Lecz coś się zerwało. Kiedy już zaczęłam chodzić do gimnazjum, kontakt uległ. Nie pamiętam co się stało. Bardzo szybko o nim zapomniałam. Tylko jestem ciekawa skąd on wiedział, że jestem w Korei?

- Hm... możesz powtórzyć? - zapytałam, a ten głośno wypuścił powietrze.

- Baekhyun chciał Cię porwać - powiedział.

Wiedziałam! Miałam takie przeczucie, że to on mnie porwał, że on mnie chciał. Ale czy od niego był ten list?

- Aha, jeszcze mu nie przeszło? - powiedziałam cicho pod nosem. Chłopak jednak to usłyszał i schylił głowę tak, że była na równym poziomie co moja.

- Znasz Baekhyuna? - zapytał lekko wytrzeszczając oczy.

- No, spędziliśmy razem dzieciństwo... - i tu przerwały mi otwierając się drzwi.

- Co ty tu tyle czasu robisz? Miałeś ją tylko przywiązać! - krzyknął jakiś chłopak.

- Już, ja tylko... szukałem liny, Suho - Chen próbował się wymigać.

Suho wyszedł, a Chen zaczął szukać liny.

- Ej, ale chyba nie chcesz mnie tu tak przywiązać, co? - zrobiłam smutną minkę.

- Muszę - powiedział i spuścił wzrok.

No kurwa gdzie są ci chłopcy?!

Miałam czas aby uciec, ale bałam się, że jak mi się nie uda to będzie jeszcze gorzej.

- Nie musisz - powiedziałam i zacząłam kusić chłopaka wzrokiem. Ten niepewnie zaczął do mnie podchodzić.

- Nie ja tu rządzę - pochylił się nade mną.

- Jak to nie? - przybliżyła się do twarzy chłopaka i bez chwili zastanowienia wpiłam się w jego usta. On o dziwo oddał pocałunek.

- Nie wymkniesz się tędy. Spróbuj drogą stroną- powiedział, kiedy się id siebie oderwaliśmy. Wiedziałam, że to wypali. Otworzył drzwi i pokazał mi palcem inne wyjście. Poprosiłam go o numer telefonu i z chęciął mi go podał. Wiecie. Przystojniak z niego niezły.Dałam mu buziaka w policzek i uciekłam. Naiwny, ale słodki.

Wyszłam przez ogród nie zauważona. Przeskoczyłam przez płot i znalazłam się na pustej ulicy. Po paru minutach chodu usłyszałam pisk opon czarnego BMW.

- Szybciej się nie dało? - zapytałam kiedy V odchylił szybę z przodu i szłam dalej.

- Co jak ty? Co...? - usłyszałam Hobiasza. Spojrzałam na samochód i zauważyłam zdziwione miny chłopaków. Nie zareagowałam i dalej szłam.

- Wskakuj no - powiedział Suga za kierownicą. Ponownie nic sobie z tego nie zrobiłam.

Usłyszałam trzask drzwi i po chwili stał za mną Tae. Wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Posadził mnie na kolanach i ruszyliśmy w stronę dormu.

- Jak uciekłaś? - zapytał się Taehyung.

- Mam swoje sposoby - odpowiedziałam uśmiechając się zwycięsko.

Wszyscy nadal nie dowierzali. W mgnieniu oka znaleźliśmy się przed dormem. Weszliśmy w ciszy. Od razu ruszyłam w stronę salonu. Usiadłam na kanapie, włączając jakiś serial. Zaraz po tym wszyscy usiedli do okoła mnie i wpatrując się we mnie próbowali dowiedzieć się co się dokładnie stało. Po paru minutach uległam. Powiedziałam im, że Baekhyun mnie porwał, a oni jak poparzeni wstali z miejsca. Kazałam im usiąść. Posłuchali się mnie i dokończyłam. Odpowiedziałam, że znam go od piaskownicy itp itd. Nie wspominałam nic o Chen. Trochę jeszcze posiedzieliśmy w salonie i zaraz ruszyłam do sypialni, a oczywiście Tae za mną.

- Gdzie ty byłeś kiedy mnie porwali?! - wydarłam się na niego kiedy zamknął drzwi.

- W łazience - odpowiedział spokojnym głosem.

- Aghh... - wymamrotałam i opadłam na łóżko.

Poczułam czyjś dotyk. Tym razem był to Tae.

- Przepraszam - powiedział cicho i dla mi buziaka w skroń. To ja go powinnam przepraszać. Ja na niego nie potrzebnie nakrzyczałam.

Chwilę tak leżeliśmy i zasnęliśmy.

Kocham Cię || Kim Taehyung Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz