*****
Zacznę od tego, że piszę ekhm... takie rzeczy pierwszy raz i szczerze przyznaję, że to jest kiepskie. No, ale pierwsze koty za płoty :P A co do drugiej sprawy kolejny rozdział może mieć spory poślizg, więc cierpliwości :)
Udanego Sylwka Wszystkim! :*
******
Izaya
Nie oderwałem wzroku od monitora. Tylko jedna osoba mogła wejść z takim hukiem i brakiem poszanowania dla cudzej własności.
Westchnąłem wewnętrznie.
Nie miałem ochoty go widzieć, ale nie mogłem tego uniknąć. Był mi potrzebny. Wszystko dla powodzenia całego planu. Już postanowiłem, że kiedy wszystko się wyjaśni zniknę. I tak wszystkie moje działania zostały zamrożone, więc małe wakacje od Ikebukuro, a może i od Tokyo mi nie zaszkodzą. Później oczywiście wrócę. Wrócę z nową siłą i nowymi planami.
- Shizu - chan czyżbyś czytał mi w myślach? - zacząłem swoim zwyczajowym zadowolonym z siebie głosem. - Właśnie miałem cię wołać... - podniosłem na niego wzrok i aż zachciało mi się śmiać. Właściwie nie powstrzymywałem się i ryknąłem gromkim śmiechem.
- Z czego tak rżysz?! - warknął.
- Bo... Haha!! Haha!... Bo w tym całym stroju i z tacą wyglądasz jak kelner. Haha! Zdegradowali cię, czy co?
- Widzę, że dobry humor ci wrócił Mendo – nie dał się sprowokować. Na jego czole zauważyłem pulsującą żyłkę, ale nie zareagował w żaden gwałtowny sposób. Zamiast tego odłożył tace na biurko, a sam stanął nieopodal opierając się o ścianę.
- Oj, nie ma z tobą żadnej zabawy – odparłem naburmuszonym głosem.
- Po co chciałeś mnie widzieć? - szybko zmienił temat.
- Ehhh... - westchnąłem. Czas na poważne sprawy. - Potrzebuję informacji.
- Chodzi o młodą Yoshino?
- Oczywiście Sherlok'u, że chodzi o nią. Muszę wiedzieć wszystko. Najmniejszy szczegół może wszystko zepsuć – objaśniłem.
Wydawało mi się, że sprawdziłem wszystko. Klub, rodzinę, przyjaciół, ochronę, kontakty, przyzwyczajenia. Znałem całe otoczenie Yoshino. Dzięki Ayane dowiedziałem się dość sporo, ale jej informacje mogły być już nie aktualne, w końcu minęło kilka ładnych lat odkąd odcięła się od rodziny. Nadal czułem, że to wszystko to za mało. Shizu-chan mógł uzupełnić kilka luk.
- Najpierw – przerwał moje rozmyślania – zjedz, później odpowiem na wszystko – kiwnął głową w stronę tacy z jedzeniem.
'Serio, co on ma z tym jedzeniem?'
Nie miałem na to czasu, ale po jego minie wiedziałem, że nie odpuści. Jednak nawet jego zawzięta mina nie powstrzymała mnie przed tym, żeby spróbować wyprowadzić go z równowagi. Obiecałem sobie ograniczyć kontakt z nim do minimum, ale to było silniejsze ode mnie.
- Nie jestem głodny.
- Wrrr! - warknął pod nosem przez co mój uśmiech się poszerzył. - Mam ci pomóc tak jak ostatnim razem? - zapytał cedząc słowa.
'Lepszego pytania nie mogłeś zadać. Haha!'
- Hmm – udałem, że się zastanawiam. - Jeśli nie będziesz brutalny to chętnie! Możesz mnie karmić i odpowiadać na pytania.
'I co teraz? Dasz spokój?'
Czekałem na jego reakcję tak jak czeka się na prezenty pod choinkę - podekscytowany i zniecierpliwiony. Nie zawiodłem się. Znów mnie zaskoczył. Wziął tacę do ręki, przysiadł na ramie łóżka i łapiąc za podłokietnik mojego fotela obrotowego obrócił mnie do siebie i przysunął bliżej. To było na tyle zdumiewające, że mimowolnie moje serce zaczęło bić szybciej, ale nie dałem tego po sobie poznać. Zamiast tego wyprostowałem się na krześle i uśmiechnąłem krzywo.
CZYTASZ
Nie ma tego złego co by nie wyszło na jeszcze gorsze... (Durarara, Shizaya)
FanfictionTo nie był zwykły pościg. Wszystko zaczęło i potoczyło się inaczej. Nikt nie spodziewał się, że tak to się skończy. Nikt, a w szczególności Shizuo, którego z dnia na dzień, kawałek po kawału zjada czarna otchłań poczucia winy i żalu.