Wpadłem do mieszkania totoalnie wykończony. Zatrzasnąłem nogą drzwi i powoli pozbyłem się muszki. Rozpinając koszulę skierowałem się do łazienki. Zimny prysznic. Tylko to mogło pomóc mojemu zmęczonemu i rozgrzanemu ciału. Po dwudziestu minutach pod strumieniem wody czułem się odrobinę bardziej rześki. Nie miałem siły i ochoty ubierać się w cokolwiek, więc paradowałem w samym ręczniku. Skierowałem się do kuchni. Po tak długim pościgu i spacerze do Shinijku mój żałądek głośno domagał się natychmiastowej uwagi. Otworzyłem lodówkę i pobierznie obejrzałem jej zawartość. Jakaś wedlina, kilka jajek, karton mleka, jeden plaster sera, jeden jogurt truskawkowy, jedna tabliczka czekolady...
...
Błyskawicznie pochłonąłem wszystko co było w lodówce. Sprzątnąłem po sobie, przeniosłem się do salonu, ułożyłem się wygodnie na sofie i włączyłem telewizor. Zasnąłem w mgnieniu oka, obudził mnie dopiero dzwonek telefonu.
Zerwałem sie błyskawicznie. Poprawiając ręcznik poszedłem po telefon, który zostawiłem na komdzie w przedpokoju.
- Tom-san coś się stało? - zapytałem zaspanym głosem.
- O przepraszam. Obudziłem Cię?
- Ee... to nic.- pokręciłem trochę głową, aż kręgi nie wskoczyły na właściwie miejsce - W sumie dobrze się stało, bo zasnąłem na kanapie.
- Rozumiem. Dzwonię, żeby powiedzieć, że wyjedżam. Wracam dopiero za trzy dni, więc masz cały weekend dla siebie. Tylko nie szalej za bardzo. - zaśmiał się głośno - Widzimy się w poniedziałek. Pa - dopowiedział i się rozłączył.
'Czyli czeka mnie trzy dni nic nie robienia.'
****
Czy ja coś wspominałem o trzech dniach nic nie robienia? Tak, cóż... nie wyszło.
Następnego dnia poszedłem na zakupy, a kiedy byłem przy kasie zadzwonił Kasuka. Okazało się, że razem ze swoja dziewczyną muszą pilnie wyjechać i nie mają co zrobić z Doksonmaru. Jakoś nie uśmiechała mi się wizja kota w moim mieszkaniu, ale czego nie robi się dla brata. Po kilku godzinach kotek już był w moim mieszkaniu. Poruszał się dość niepewnie i nie poradnie po nieznanych pomieszczeniach. Stwierdziłem, że nie będę mu przeszkadzać w zwiedzaniu i poszedłem zająć się obiadem.
To był mój pierwszy błąd.
Po posiłku przygotowałem jedzenie i dla kota. Z miską w ręce skierowałem się do salonu. Nigdzie go nie widziałem za to od razu rzuciła mi się w oczy porozdzierana kanapa. Wściekły nieświadomie zacisnąłem pięści. Plastikowa miska połamała się, a kocimiętka spłynęła mi po ręce. Warknąłem i poszedłem po mopa.
Później wyzywając tego kota od wszystkiego na czym świat stoi, zacząłem go szukać. Znalazłem go skulonego w kącie za półką z telewizorem. Był przerażony moimi wrzaskami. Westchnąłem ciężko i odsunąłem odrobinę mebel. Wyciągnąłem rękę chcąc go wyciągnąć, ale natrafiłem na coś mokrego.
Błąd numer dwa.
Nie wyciągnąłem kuwety i ta przerażona kulka futra zlała się na podłogę. Od razu rozumiejąc na co natrafiłem szybko wyciągnąłem rekę potrącajac przy tym telewizor.
Nie minęła godzina, a ja już zostałem bez telewizora, z podartą kanapą i zalaną podłogą. Dałem spokój kotu stwierdzając, że bez mojej opieki da sobie radę lepiej, a ja pozostanę przy zdrowych zmysłach. Wyciągnąłem jedynie kolejną miskę z jedzeniem. Kiedy zgłodnieje to wyjdzie.
Reszta dnia upłynęła mi na domowych porządkach. Kolejny dzień był dniem nic nie robienia (chociaż jeden), a w niedzielę wpadł Kasuka. Kiedy dowiedział się, że dzięki Doksonmaru pozbyłem się telewizora zakupił mi nowy. Cały wieczór męczyłem się, żeby go podłączyć. Zrezygnowałem po 2 godzinach i położyłem się spać.
CZYTASZ
Nie ma tego złego co by nie wyszło na jeszcze gorsze... (Durarara, Shizaya)
FanficTo nie był zwykły pościg. Wszystko zaczęło i potoczyło się inaczej. Nikt nie spodziewał się, że tak to się skończy. Nikt, a w szczególności Shizuo, którego z dnia na dzień, kawałek po kawału zjada czarna otchłań poczucia winy i żalu.