Rozdział VII

611 71 8
                                    

W niedzielę wcieliłem plan w życie.

Z samego rana skontaktowałem się z szefem stacji telewizyjnej i poinstruowałem go kiedy ma zostać nadana wiadomość o mojej śmierci. Przytakiwał i słuchał cierpliwie. Grzeczny piesek. Jeśli nie chciał utracić posady musiał się słuchać.

Następnie zadzwoniłem do Simona upewniając się, czy wszystko jest już gotowe. Ponieważ ja w stanie błogiej nieświadomości spędzę sporą chwilę w domu pogrzebowym poinstruowałem Rosjanina, że w sprawie jakichkolwiek przeszkód ma się kontaktować z Kishitani.

- No to do dzieła! - zachęciłem pogodnie Shinrę. Leżałem na łóżku z mnóstwem kabelków przypiętych do mojego ciała. Każda aparatura pokazywała coś innego, ale nie zagłębiałem się w to. To były zabawki bruneta i które jak oznajmił były niezbędne.

Doktorek wstrzyknął mi substancję spowalniającą pracę serca. Po kilku chwilach obraz zaczął się rozmazywać. Powieki powoli zaczęły samoistnie opadać, a ciało zrobiło się ciężkie. Zasnąłem na dobrych kilkanaście godzin.

Zgodnie z planem Shinra i Celty mieli mnie zawieść do domu pogrzebowego. Miałem tam pozostać do rana następnego dnia. Simon jako mój ochroniarz miał pilnować mojego ciała. W razie, gdyby miało zagrażać mi jakiekolwiek niebezpieczeństwo miał w porę zainterweniować. Nie dogadywaliśmy się w kilku kwestiach, ale całkowicie mu ufałem. Znał się na swojej robocie.

****

Kolejnego dnia...

****

Czułem jak powoli wraca mi świadomość. Najpierw zacząłem słyszeć buczenie jarzeniówek, później powoli zaczęło wracać mi czucie. Pierwsze co poczułem to chłodna stal stołu, na którym leżałem. Powoli otworzyłem oczy. Wzrok trochę mi się rozmazywał, ale po chwili ustabilizował się na tyle, że dokładnie widziałem każdą nitkę materiału, którym byłem przykryty. Podniosłem się do pozycji siedzącej.

Od razu pomyślałem, że musiało to wyglądać jak scena z kiepskiego horroru. Zlokalizowałem kamerę w rogu i wyszczerzyłem się do niej najbardziej upiornie jak tylko się dało. Simona to pewnie nie bawiło, ale gdyby w pomieszczeniu monitoringu siedział ktoś inny pewnie dostałby zawału.

Usiadłem wygodniej, opuściłem nogi ze stołu i wesoło nimi machając czekałem na ciemnoskórego, aż ten przyniesie mi moje rzeczy. Po chwili usłyszałem szczęk otwieranych drzwi.

- No nareszcie. Myślałem, że prędzej umrę niż doczekam się mojej kochanej bluzy - zażartowałem po rosyjsku.

- Izaya nie dobrze jest naśmiewać się ze śmierci - pouczył mnie ciemnoskóry.

- Jak widzisz wiwinąłem się śmierci, więc kostucha jak narazie da mi spokój.

- Albo spróbuje ponownie, ale nie mnie mieszać się do jej roboty.

Wyciągnął z kieszeni pęk kluczy i dwa nośniki pamięci. Podał mi je, gdy już się ubrałem i byłem gotów na następny krok.

- Dobra to teraz zmiana - pochwyciłem przedmioty i w podskokach skierował się w stronę drzwi. Nie musiałem się oglądać, żeby wiedzieć, że mój ochroniarz idzie za mną. - Załatwię sprawę z nagraniami, a ty zajmij się ciałem.

- Nie musisz mi tego mówić. Wszystko wyjaśniłeś wcześniej - odpowiedział trochę rozeźlony najwyraźniej uznając, że powtarzanie się jest zbędne w jego przypadku i, że umniejsza to jego doświadczeniu?

- Sorki siła przyzwyczajenia - obróciłem się w jego stronę i szedłem tyłem. - Odwiedzał mnie może ktoś.

- Tak.

Nie ma tego złego co by nie wyszło na jeszcze gorsze... (Durarara, Shizaya)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz