Rozdział IV

605 76 32
                                    

Minął miesiąc od pogrzebu. Wszyscy bez wyjątku powrócili do swoich stałych zajęć. Idąc razem z Tom-sanem do kolejnego dłużnika przeszliśmy obok Russian Sushi, a stojący w wejściu i rozdający ulotki Simon głośno się z nami przywitał. W drodze minęła nas furgonetka Togusa, a chwilę później obok nas przemknęła Celty. Miasto żyło swoim własnym życiem. Świeciło słońce, a na niebie co jakiś czas pokazywały się małe śnieżnobiałe chmury. Dzień jak co dzień mogłoby się rzec.

- To nasz ostatni klient na dziś. - poinformował mnie szef.

- Yhym - mruknąłem z papierosem w ustach.

- Przypomniało mi się, że przez I... - urwał - że nie dokończyłem ci opowiadać o swojej nie udanej randce. - uśmiechnął się zmieszany i podrapał w tył głowy.

- Tom-san przepraszam, ale nie pamiętam, żebyś o czymś takim wspominał.

- Nie? W takim razie zacznę od początku. Eeemmm... więc wpadłem na nią, gdy wychodziła z naszego biura. Od razu do mnie zagadała. Była trochę nieśmiała, - zaśmiał się cicho, a ja cierpliwie słuchałem dalej - ale bardzo uprzejma i ŚLICZNA! Wyobraź sobie wysoka, idealnie zbudowana, długie blond włosy, pełne usta i zielone oczy. Marzenie...

- Yhym. - odparłem lakonicznie.

- Miło mi się z nią gadało. Pierwsze dwie randki były naprawdę udane i wydawało mi się, że jest mną zainteresowana.

- Czyli masz dziewczynę? - wywnioskowałem.

- Nie Shizuo, słuchasz mnie? Opowiadam o swojej nieudanej randce.

- Czyli nie. Przepraszam.

'Chyba naprawdę jestem już zmęczony.' - pomyślałem.

- Czyli nie. - powtórzył i opuścił ramiona zrezygnowany - Mniejsza, słuchaj dalej. - kontynuował swoim zwyczajowym tonem - Umówiliśmy się w takiej małej knajpce. Na początku było miło i naprawdę zaczynałem myśleć, że może coś z tego będzie. Ale zaczęliśmy rozmawiać o pracy i o tobie.

- O mnie? - zdumiałem się.

- Tak. To było dziwne. Wydawało mi się, że wie o tobie całkiem sporo, ale i tak zaczęła mnie wypytywać z kim się... Shizuo?

Zatrzymałem się na środku chodnika i śledziłem wzrokiem jedną osobę, a dokładniej osobę w bluzie z futerkiem. Nie pierwszy raz wydaje mi się, że widzę tę konkretną bluzę. Zwykle jednak dostrzegałem szczegóły, które nie pasowały do schematu. Na przykład kolor ubrania, bądź osoba okazywała się za niska lub była przeciwnej płci. Ale nie tym razem. Wzrost się zgadzał, krótkie czarne włosy i z pewnością był to mężczyzna.

- Shizuo? - ponowił pytanie dredowiec - Co się stało? Co widzi...

- Przepraszam Tom-san, ale muszę COŚ SPRAWDZIĆ. - ostatnie wyrazy wy warczałem przez zaciśnięte zęby.

-Eee... W porządku. - odparł zdziwiony.

Wiedziałem, czułem to. Ale omamił tak wiele osób, że sam zacząłem w to wierzyć. Ta parszywa Menda żyje i najzwyczajniej w świecie spaceruje po Ikebukuro. Moim Ikebukuro. Nie daruje! Tym razem sam go ukatrupię i na pewno nie będę mieć przez to wyrzutów sumienia.

Na chwilę straciłem go z oczu. Zacząłem się gorączkowo rozgladać. Adrenalina zaczęła krążyć w moim ciele.

Jest. Dostrzegłem go, gdy skręcił w boczną uliczkę. Natychmiast skierowałem się w tamtym kierunku. Ludzie wyczuwając moje mordercze intencje omijali mnie szerokim łukiem. Gdy dotarłem na miejsce zobaczyłem jak powolnym krokiem niczego nieświadom idzie dalej.

Nie ma tego złego co by nie wyszło na jeszcze gorsze... (Durarara, Shizaya)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz