Rozdział VI

560 75 14
                                    


Szczerzą zęby patrzyłem na zszokowaną twarz Bestii. Wgapiał się we mnie i mrugał jakby w spowolnionym tempie. Wyglądał komicznie.

Uznając, że takiej amebie zajmie trochę czasu zanim załapie o co w ogóle chodzi zawołałem:

- Shizu-chan zabawmy się! - i zacząłem uciekać.

- IZAYAAA.... Ty Gnido! - usłyszałem za sobą.

'Podziałało hahaha!!'

O, z pewnością będzie mi tego brakować. Słysząc jego wrzaski i unikając wszystkiego czym właśnie we mnie rzucał chciało mi się śmiać. I to właśnie robiłem. Skręcałem w lewo, w prawo. Wskakiwałem na pobliskie murki, manewrowałem między ludźmi, uciekałem w wąskie uliczki. Było zabawnie.

Minąłem Shinrę, który życzył "udanej zabawy". Zaśmiałem się w głos na jego słowa.

'Nie było wcale tak trudno, prawda? Nie można było tak od razu?'- pomyślałem.

Zgrabnie omijając samochody przebiegłem na drugą stronę ulicy. Słyszałem klaksony za sobą, więc zerknąłem za siebie. Potworek łypał właśnie swoim zabójczym wzrokiem na kierowcę, który ośmielił się na niego zatrąbić. Biedak będzie miał traumę do końca życia.

Widząc, że mój Potwór trochę zwolnił postanowiłem trochę go ponaglić.

-Nie ociągaj się Shizu-chan!

Gdy podniósł na mnie wzrok trochę zbity z tropu, a jednak dalej przerażająco wkurwiony puściłem mu oczko i śmiejąc się na szok malujący się na jego twarzy przyśpieszyłem trochę biegnąc dalej. Usłyszałem dźwięk wyginanego metalu i głośny ryk Bestii. Następnie z ogromną siłą znak wbił się w samochód, który właśnie mijałem. To było potężne. Po całym ciele przeszły mnie dreszcze. Gdyby trafił we mnie została by ze mnie mokra plama i nie było by czego wkładać do trumny.

Nie dając po sobie znać jak bardzo zbiło mnie to z tropu zadrwiłem:

-Łaaa... Shizuś przyznam to było imponujące, ale twój wzrok nie jest już na takim poziomie!

Czekałem na jego "błyskotliwą" odpowiedź, ale zamiast jego wściekłego głosu usłyszałem inny równie donośny:

- Izaya, Shizuo przyjaciele? To dobrze. Wpadnijcie na sushi. Sushi dobre dla przyjaźń.

'Czy to aluzja do mnie?' - pomyślałem zirytowany.

Oglądnąłem się za Rosjaninem, ale byliśmy już za daleko. Zauważyłem, że Shizuo zrobił to samo. Zachichotałem pod nosem.

'Też Ci się to nie spodobało?'

Dlaczego wszyscy na siłę chcą nas pogodzić. Nigdy się nie dogadywaliśmy i nigdy tak nie będzie. On jest Bestią, a ja bogiem. Bestia odrzuciła swojego boga, a bóg porzucił bestię. I jest nam z tym dobrze.

Skręciłem w dobrze znaną mi wąską uliczkę. Trzeba kończyć tę pogoń. Byłem już wykończony. Bestia zapewniła mi doskonałą rozrywkę, ale co za dużo to nie zdrowo. Jeśli się zastanowić to chyba nasz rekord jeśli chodzi o dystans. Jeszcze kilka metrów i zniknę jak gdyby nigdy mnie tu nie było.

Taki pościg nie powtórzy się przez dłuższy czas, więc chciałem się pożegnać ze swoim Potworkiem. Obróciłem głowę w jego stronę i w ostatniej chwili dostrzegłem zbliżający się znak. Natychmiast zrobiłem unik.

'Było blisko.' - przeszło mi przez myśl.

Było na tyle blisko, że nie spostrzegłem nadlatującego kosza na śmieci. Nie poczułem momentu uderzenia, widziałem jedynie ciemność.

Nie ma tego złego co by nie wyszło na jeszcze gorsze... (Durarara, Shizaya)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz