****
Na wstępie chcę poinformować Was, że nie jestem pewna jak to będzie z nowymi rozdziałami przez okres świąteczny. Jeśli jakimś cudem uda mi się wyjść z kuchni (w tym roku całe to gotowanie na mojej głowie...i nie wiem, czy się tym cieszyć, czy płakać (-_-)ゞ゛) może, ale to może coś się uda wrzucić. No pożyjemy zobaczymy :P
Dobra, no to by było na tyle :)
A i Merry Christmas and Happy New Year. Wszystkiego najlepszego dla wszystkich! ;***
****
Shizuo
- Ty - odpowiedział chłodno i wyrwał dłoń z mojego uścisku. Wstał, podszedł do biurka i usiadł na nim.
- W co ty znowu grasz?! – wkurzyłem się. Czułem, że znowu coś kręci. - Mówiłem już, że cię nie zdradziłem!
Prychnął jedynie pod nosem i ponownie zaczął bawić się tym przeklętym pierścionkiem. Wściekły już miałem wstać i siłą wyrwać z niego prawdę, gdy coś sobie uświadomiłem.
- Nosisz go odkąd pamiętam.
- Szybkość z jaką pracuje twój mózg poraża - odparł z kpiną.
Nie zareagowałem na to. Nie wiedziałem co powiedzieć. To wszystko...Kłamstwo... Cały on to było jedno wielkie kłamstwo. Czy ja w ogóle go znałem?
-Wyjaśnij - zażądałem.
- A niby dlaczego mam to robić?
- Bo to dotyczy mnie do cholery! - złapałem się za włosy i pociągnąłem. Nie mogłem już tego znieść. - Gadaj!
- Niech ci będzie Bestio – uśmiechnął się tym swoim krzywym uśmieszkiem. Czuł nade mną przewagę i jawnie to pokazywał. W innej sytuacji, w innym czasie już dawno rzuciłbym się mu do gardła. Ale teraz nasza sytuacja zmieniła się tak diametralnie. On się zmienił. Zmienił się w moich oczach.
'Jakie to wszystko pochrzanione.'
- Hmmm... Od czego by tu zacząć - przyłożył palec do brody w pozie głębokiego zamyślenia. – O już wiem.
Otóż był sobie chłopiec, który był bity i okradany przez swojego kuzyna i jego kolegów – zerknął na mnie kątem oka jakby sprawdzając, czy docierają do mnie jego słowa. Gdy uznał, że ma moją uwagę odwrócił wzrok i kontynuował. – Pewnego razu chłopiec nie chcąc wpaść na swoich prześladowców postanowił nadłożyć drogi i wrócić do domu okrężną drogą. Pech chciał, że mu się nie udało. Czekały go kolejne kopniaki i zapewne siniaki. Ale nie doszło i do tego. Dlaczego? - zapytacie drogie dzieci. A dlatego, bo w wąskiej uliczce znikąd pojawiła się Bestia.
Błyskawicznie pokonała oprychów. Chłopiec był pewien, że i jego spotka taki sam los. Jakże się mylił. Bestia rozumiała chłopca. Bez żalu i współczucia wskazała mu właściwą drogę. Uświadomiła go, że fizyczną przemocą nic nie zdziała, że jego siłą jest umysł i to nim powinien się bronić. Dzieciak wziął sobie jego słowa do serca i jak się wkrótce okazało stał silny. Był najlepszy w tym co robił i był z tego dumny. Starał się coraz bardziej i bardziej, a wszystko dla Bestii by pewnego dnia stanąć z nią na równi i pokazać jak silny i pewny stał się dzięki niej.
I oto nadszedł długo wyczekiwany dzień. W końcu mieli się spotkać. Chłopiec był podekscytowany, szczęśliwy i zdenerwowany, ale nie mógł się doczekać spotkania twarzą w twarz. W końcu mogli stanąć ramię w ramię.
Niestety został odrzucony, zignorowany. Całe jego "ja" zostało przez nią skreślone. Po raz kolejny został odepchnięty jednak tym razem coś w nim pękło. W tym czasie narodził się bóg, a jego nadrzędnym celem stało się doprowadzenie Bestii do takiego samego stanu. Miały ją otaczać ból, cierpienie i wściekłość.
CZYTASZ
Nie ma tego złego co by nie wyszło na jeszcze gorsze... (Durarara, Shizaya)
FanfictionTo nie był zwykły pościg. Wszystko zaczęło i potoczyło się inaczej. Nikt nie spodziewał się, że tak to się skończy. Nikt, a w szczególności Shizuo, którego z dnia na dzień, kawałek po kawału zjada czarna otchłań poczucia winy i żalu.