Otworzył oczy i rozejrzał się. Znajdował się w Obozie Herosów. W oddali widział różne osoby zbierające się w amfiteatrze. Wyglądało to tak jakby ktoś umarł. Biegali w różnych kierunkach szykując się, niektórzy płakali, pewne osoby tylko siedziały w ciszy na swoich miejscach. Za sobą usłyszał ciche głosy. Odwrócił się w samą porę, by zobaczyć patrzących na niego Clarisse i Nico. Z pewnością widzieli moment, w którym się pojawił, ale nie było tego po nich widać.
— Chodźmy. Za chwilę zaczynamy — powiedziała Clarisse i poszli w kierunku amfiteatru przechodząc PRZEZ jego ciało. Przeniknęli przez nie, ale mimo to nadal go nie zauważali. Postanowił pójść za nimi.
Stał w ciszy za wszystkimi patrząc na to co robią przez całą ceremonię. Nie był w stanie płakać, ponieważ nie miał ciała, które wytworzyłoby łzy, ale gdyby je miał na pewno by się pojawiły.
Wytrzymał aż do momentu podniesienia ciała. Kiedy chcieli je spalić krzyknął:
— Czekajcie!
Pierwsze słowa jakie wydobyły się z jego ust. Nikt go nie usłyszał, tylko Nico i Hades zesztywnieli jeszcze bardziej, a Clarisse wzdrygnęła się jakby nagle zrobiło się zimno i wtuliła w Chrisa.
Co się ze mną stało?
****************************************************************************************
Szedł przed siebie bez określonego celu. Kiedyś zastanawiał się jak to będzie gdy wszystko się skończy. Nie sądził, że słowo nudna będzie w stanie opisać życie po śmierci. Tylko że tak właśnie było. Błądził po lesie nie mając co ze sobą zrobić.
Wtedy, właściwie znikąd, nadleciał kamień. Uderzył go w głowę powodując jego upadek.
Co oni sobie wyobrażają?! Kulturalnie się nudzi, a oni tak po prostu rzucają czymś w niego dla zabawy. Teraz, nie dość, że się nudzi, to jeszcze boli go głowa!
Chwila...
Boli głowa!
Zerwał się na nogi i spróbował podnieść leżącą niedaleko gałąź, ale nic się nie wydarzyło. Dlaczego był w stanie dotknąć tylko niektórych przedmiotów?
W tym momencie świat wokół niego zniknął i znalazł się w miejscu, w którym nie było NIC. Tylko ciemność.
Przed nim stała osoba, z którą nie miał najmniejszej ochoty rozmawiać.
********JAKIŚ*******NIEOKREŚLONY***********CZAS************PÓŹNIEJ***************
Siedział na ziemi usiłując się skupić. Musiał coś zrobić. Dać im znak. Tylko jak?
ଝଦଡଂଠଠଂଡୂଜଂଛଂଛଲଚଲଚଁଏଟୂଠଂଠୃଠ୍ଠଠବୃଠଠୃଫୃଫଂଜଲଜଡଧଡଧଡଧଡଧଜୂଠୂଠୂପଥପଶଡଧଡଂଫୁପୌ
Ten dzień miał być lepszy.
Każdego dnia od śmierci Percy'ego Nico robił głównie trzy rzeczy: pociesza łatwo swoich przyjaciół, czuł się jakby ktoś go obserwował, albo zamykał się w domku numer trzynaście i opłakiwał przyjaciela samotnie. Nico nie znosił, gdy ludzie widzieli jak się załamywał. Od śmierci Percy' ego stał się ogromnym wsparciem dla Annabeth, Hazel, Thalii, czy innych. Dla młodszych obozowiczów stał się wzorem do naśladowania (głównie dlatego, że wszyscy inni byli w rozsypce, ale mniejsza). Tak więc zdecydowanie musiał zostać silny.
Dzisiejszy dzień miał być inny. Po zjedzeniu lunchu Nico zamierzał spędzić trochę czasu z Willem.
Widać jednak Fata miały inne plany.
Nico szybko wyminął dwie córki Demeter i pobiegł przed siebie. W tłumie herosów wypatrzył blond włosy herosa, którego szukał.
— Will! — Krzyknął Nico doganiając chłopaka, szli teraz jeden obok drugiego — masz ochotę przejść się nad jezioro jak już zjemy?
Na twarzy syna Apolla pojawił się maleńki uśmiech i odpowiedział:
— Zapraszasz mnie na randkę Słoneczko? Czuję się zaszczycony.
— Ja? Ciebie? Mowy nie ma, to tylko... spotkanie... biznesowe... — Nico próbował się tłumaczyć i dopiero po chwili zdał sobie sprawę ze swojego błędu.
— Tak? A o jaki biznes chodzi? — Spytał ze złośliwym uśmiechem na twarzy Will. Zatrzymał się i położył prawą rękę na jego ramieniu, a drugą na plecach przyciągając Nico do siebie tak, że ich twarze dzieliły milimetry. Schylił się i wyszeptał mu na ucho — jestem otwarty na propozycje.
Kiedy Nico zrobił się całkiem czerwony na twarzy jego uśmiech zrobił się jeszcze większy, choć wydawało się to niemożliwe, i pocałował go w policzek. Następnie odsunął się od niego i splatając ich dłonie razem ponownie ruszyli w kierunku pawilonu jadalnego.
Jak zwykle Nico usiadł przy stole dzieci Apolla. Chłopak był wyjątkiem od zasady, że każdy musi pozostać przy swoim stole. Za każdym razem gdy stosował się do tej zasady z tajemniczego powodu tracił kontrolę nad swoimi mocami. Kiedy Pan D. znalazł w swoim napoju kość, postanowił, że Nico może się przesiąść.
Posiłek trwał w najlepsze, aż w pewnym momencie Nico poczuł przy sobie czyjąś obecność. Odwrócił się, ale za nim nikogo nie było. Wtedy przy stoliku Hekate rozległy się zdziwiona głosy. Nico wstał, żeby zobaczyć co się stało.
Na stole leżały talerze. Wcześniej, niektóre były puste, na innych już znajdowało się jedzenie. Teraz na każdym z nich znajdował się kawałek spalonego, czarnego mięsa, a z niego wypływała krew.
— Czy Travis i Connor nie mogą sobie odpuścić nawet przy jedzeniu? — Spytała jedna z córek Apolla.
— Kiedyś wyrosną z tego — odpowiedział Nico, na co Will dodał:
— Jako doktor widywałem różne beznadziejne przypadki, ale im już nic nie pomoże.
773 słowa
CZYTASZ
Przekleństwo Aresa [2]
FanficJeśli nie czytałeś poprzedniej części to zapraszam, ponieważ niektóre wątki mogą być dla ciebie niezrozumiałe. -------------- Kiedy twoje życie to jeden wielki ciąg strasznych wydarzeń i w końcu umierasz jedyne o czym marzysz to spokój. Co więc ma p...