--5--

1.2K 113 12
                                    

Percy miał dobry pomysł. Naprawdę!

Wiedział w jaki sposób chce ujawnić swoją obecność swojej trójce przyjaciół, bo mimo wszystkich kłótni za kogoś takiego uważał Clarisse, tak, aby ich nie przerazić. Miał zamiar naprowadzić ich spokojnie na ten pomysł, a później potwierdzić ich przypuszczenia. Pierwsza część się udała, podsunął im pomysł, tyle że później...

Kiedy Percy miał zamiar odsunąć się trochę od przyjaciela ten zrobił nagle krok do przodu machając rękami. Jako że Percy ma ogromne szczęście w życiu, jedna z nich uderzyła go w nos.

— Nico? Dobrze się czujesz? — Spytała Annabeth z miną, która jasno mówiła, co myśli o zachowaniu syna Hadesa.

— Tu jest ktoś niewidzialny. Poczułem jego dotyk — odpowiedział Nico broniąc swojego zdania. Przestał machać rękami i rozglądał się po pomieszczeniu.

— Jak masz zamiar wypatrzeć kogoś niewidzialnego? — Spytała Clarisse, mimo że sama zaczęła wypatrywać jakiegoś ruchu. Wtedy kartki leżące na stole zerwały się z niego w powietrze i upadły na podłogę jakby zawiał wiatr.

— Kto tu jest? — Spytała Annabeth. Przez chwilę nic się nie działo, aż w końcu dziewczyna podeszła do kartek. Miała zamiar pozbierać je z ziemi, gdy zauważyła, że razem tworzyły coś na kształt trójzębu. (Właściwie bardziej wyglądało to na widelec, ale przekaz był jasny.)

Dziewczyna zatrzymała się i wpatrywał się w symbol z szeroko otwartymi oczami. Nico również się przyglądał, podczas gdy Clarisse rozglądała się po pomieszczeniu.

— To naprawdę ty, Jackson? — Spytała na tyle cicho, by pozostała dwójka nie była w stanie jej usłyszeć. Nikt nie musiał wiedzieć, że jej zależy.

— To co teraz robimy? — Spytał głośno Nico, odpowiedziała mu Annabeth, kiedy otrząsnęła się już z szoku:

— Nadal nie udowodnił, że to naprawdę on. To może być ktokolwiek kto chce żebyśmy myśleli, że nawiązaliśmy kontakt z Percym.

Nie, nie, nie, pomyślał Percy.

— Ale po co ktoś miałby to robić? — Spytała Clarisse.

— Chyba nie myślicie, że Dylan działał sam? Jest na to zbyt młody, no i ktoś w końcu porwał Adama i Percy'ego.

— Ten słynny Zakapturzony Typ? — Spytała Clarisse.

— Na przykład — odpowiedziała Annabeth.

— Myślisz, że... Dylan jest niewinny? — Spytał Nico z nadzieją w głosie.

— Tego musimy się dowiedzieć — Powiedziała Annabeth podnosząc się z miejsca.

Cała trójka herosów opuściła pomieszczenie zostawiając wszystkie papiery na ziemi i poszła do Wielkiego Domu. Dla każdej osoby patrzącej z boku wyglądali jakby szli na ścięcie. Przygarbione ramiona, w dwóch przypadkach spuchnięte od płaczu oczy i pełne bólu miny.

Kiedy weszli do Wielkiego Domu nikogo nie zastali w środku, więc sami weszli do piwnicy. Przy drzwiach stała dwójka herosów, którzy akurat stali na warcie.

— Cześć, Clarisse. O co chodzi? — Spytała jeden z chłopaków, prawdopodobnie syn Aresa. Dziewczyna odpowiedziała przyjmując postawę jakby ratowała świat:

— Musimy porozmawiać z Dylanem.

Po uzyskaniu pozwolenia w postaci skinięcia głową cała trójka weszła do środka. Chłopiec siedział w kącie pokoju na ziemi i obejmował rękami kolana. Podniósł głowę i gdy zobaczył kto przyszedł spytał swojego brata:

— Czego chcesz?

— Chcemy tylko zadać kilka pytań. Lepiej odpowiadaj szczerze to może na tym zyskasz.

— Co mam niby powiedzieć? Jak powiem, że to nie moja wina to mi nie uwierzycie, a jeśli powiem, że tak to mnie zabijecie.

— Czy ktoś cię do tego zmusił? — Spytał wprost Nico.

Chłopiec nie odpowiedział, tylko skinął głową twierdząco.

— Powiesz nam kto to jest? — Spytała Annabeth.

— Źli ludzie — wyszeptał chłopiec. — Nie lubią bogów i tych, którzy ich wspierają.

— Znasz ich imiona? — Spytała Clarisse robiąc parę kroków do przodu — Lokalizację? Nazwę może? Cel?

— Nie mówią mi za dużo. Sądzą, że nie można mi ufać.

— I chyba słusznie, skoro nam to mówisz — odpowiedziała córka Aresa. Chłopiec spuścił wzrok w dół i przez chwilę wyglądał na zawstydzonego, po tym odpowiedział.

— Mają kogoś w Obozie. To ta osoba zmusiła mnie żebym... Ja nie chciałem! Tyle że ja musiałem! Grozili, że jak nie posłucham to Nico...— Tutaj urwał i zaczął płakać, a jego brat natychmiast znalazł się przy nim przytulając i pocieszając.

— Myślę, że tyle na razie wystarczy — wyszeptał Nico. Annabeth kiwnęła głową i siłą wyprowadziła Clarisse, która chciała zadać więcej pytań. Po wyjściu z budynku dziewczyny rozdzieliły się i każda poszła w swoją stronę zatopiona w myślach.

Kiedy Annabeth została sama, poszła nad jezioro. Tam usiadła w ich miejscu i (czując się bardzo głupio) cicho wyszeptała:

— Jesteś tutaj?

Przez chwilę nic się nie działo. Zrezygnowana już wstała i miała odejść kiedy na powierzchni wody zauważyła niebieskie płatki kwiatów.

Dziewczyna poczuła łzy napływające jej do oczu.

— Uratuję cię, Glonomóżdżku. Cokolwiek się stało — obiecała.

722 słowa

Przekleństwo Aresa [2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz