Rozdział 8

892 69 7
                                    

~Faith~

Po jakimś czasie udało mi się usnąć, ale i tak się nie wyspałam bo co chwila się budziłam przez złe sny.

Już przynajmniej od 2 dni nic nie jadłam. Nie byłam w stanie przez to wszystko. Wiem, że nie mogę odpaść z sił całkowicie bo wtedy przestanę stawiać jakikolwiek opór i będąc mieć mnie w garści.

Wstałam powoli z łóżka i poszłam do łazienki i ogladnęłam się w lustrze, byłam blada i miałam worki pod oczami, a moja granatową sukienka była brudna i poszarpana. Gdybym mogła się w coś przebrać...- pomyślałam. Mark mówił że postara się załatwić jakieś ubrania, ale widocznie to olał. A poza tym czemu by się o mnie troszczył? Przecież jest wampirem, a wampiry nie troszczą się o ludzi. Przynajmniej Vilan.

Wróciłąm do pokoju i usiadłam na fotelu. Wydawało mi się że siedzę w nim wieczność zanim Emma i Ashley się obudziły.

- Jestem głodna, wiecie kiedy przyniosą nam jedzenie?- zapytała Ashley poprawiając włosy.

W zasadzie też byłam trochę głodna, ale nie miałam siły niczego jeść. Może przez te wszystkie emocje.

- pewnie niedługo nam przyniosą- odpowiedziałam.

Ashley wstała z łóżka i poszła poprawić makijaż. A właściwie skąd miała kosmetyki? Przecież zabrali nam torby i nic nam nie zostawiono. Ale nieważne. Nie będę teraz nad tym myślała.

Mam tylko nadzieję że jak najszybciej się stąd wydostam, wiem powtarzam to od dłuższego czasu, ale nie mogę stracić nadzieji. Jestem tu już jakieś 9 dni. Czas tak szybko minął. Mam wrażenie że wczoraj się się to wszystko wydarzyło. Kłótnia z Mattem, porwanie...

Za chwile miną dwa tygodnie, a ja nadal będę tu siedzieć. Chciało mi się płakać. Tak bardzo tęskniłam za rodzicami...za przyjaciółmi i za moim życiem.

~Vilan~

Dzisiaj ma przyjść John Williams, ojciec Faith. Chce od nas pomocy w poszukiwaniu swojej córki, szkoda tylko że ona jest u nas.

Ktoś zapukał do drzwi, które po chwili się odtwarły.

-już przyszli- powiadomił mnie Mark.

-przyszli?-zapytałem.

-tak, przyszedł z synami.-odpowiedział brat.

Ohh...synów też chce stracić? Czemu ojciec od razu ich nie zabił? Sojusz i tak długo nie przetrwa. Wampiry i wilkołaki nie mogą żyć w zgodzie. Nie w tej bajce przynajmniej.

Mark zamknął drzwi i poszedł w swoim kierunku, a ja wstałem z fotela i wyszedłem ze swojego pokoju do salonu, gdzie dostrzegłem swoją siostrę Elise. Elise była o 4 lata starsza ode mnie, miała czarne włosy i oczy. Pod jednym względem jesteśmy podobni - uważamy że ludzie to tylko worki z krwią, nic więcej. Zawsze się cieszyłem że mamy podobne zdanie na ten temat, za co Mark nas zawsze nie pochwalał. Uważał, że choć troche powinniśmy mieć jakieś uczucia dla ludzi, a nie ich bez wahania mordować. Jesteśmy braćmi, ale tak na prawdę to nigdy się nie rozumieliśmy.

Usiadłem koło Elise na kanpie. Miała rozpuszczone włosy i wyglądała na lekko zamyśloną.

- czy to prawda że masz nową zabawkę? - zapytała uśmiechając się.

- tak, niestety rodzice nie pozwalają mi jej tknąć.

- czemuż to?

- bo...- wiedziałem że zaraz zacznie się śmiać- bo jest córką Johna Williamsa- dokończyłem, a wtedy moja siostra popatrzyła się prosto na mnie i wybuchnęła głośnym śmiechem.

- hahaha!- śmiała się- mój kochany braciszek zaliczył wielką wtopę.- tak, tak to chyba największa moja wpadka od ostatnich czasów. Porwać córkę nowo co zdobytego sojusznika.

- to nie jest w cale takie śmieszne - Elise próbowała zachować powagę- ta szmata, jego córka jest waleczniejsza niż mi się wydawało. Nie poddaje sie nadal chce stąd uciec.

- to źle? przecież ty lubisz zabawę, a ona ci ją na pewno dostarczy- uśmiechnęła się.

- musisz ją poznać, aby się przekonać

-haha- znów się zaczęła śmiać.

-coo?- zapytałem.

- nic. zapomnij.

W końcu wstaliśmy i poszliśmy do sali konferencyjnej. W środku jeszcze nie było nikogo oprócz ojca i matki. Później wszedł Nicholas i Mark. Reszta rodzeństwa nie brała udziału w tym spotkaniu.

Na sam koniec do sali wszedł John ze swoimi dwoma synami : Kevinem i Tomasem. Jeden był gdzieś w moim wieku, a drugi trochę starszy. Od razu się z nimi przywitaliśmy i usiedliśmy na swoich miejscach. John był dość przygnębiony tak jak jego synowie. Nawet nie starali się uśmiechać.

- John, nie martw się. Na pewno się znajdzie. Wyślę posłańców, którzy pomogą w poszukiwaniach - powiedział mój ojciec. Dla niego ten sojusz był bardzo ważny, a dla mnie był gówno warty, ponieważ uważam że moglibyśmy ich wszystkich zniszczyć jednym ruchem.

Przyglądałem się Tomasowi oraz Kevinowi i zrozumiałem jak bardzo są podobni do swojego ojca. Faith też miała coś z niego.

- Aleksandrze, jak myślisz kto mógł ją porwać?- ojciec zrobił zamyśloną minę.

- wiesz, to mógł być każdy z naszych wrogów. Każdemu z nich opłacałoby się twoją córkę porwać.

Zastanawiałem się czy by nie wejść do głowy któremuś z braci, ale zrezygnowałem ponieważ mogli to wyczuć, a wtedy nasza sytuacja byłaby bardzo nieciekawa.

Po godzinie spotkanie dobiegały na szczęście już końca. Nie mogłem znieść tych wszystkich bzdur.

- gdybyście się czegoś dowiedzieli, to proszę powiadomię nas - oznajmił John.

- oczywiście, przekażemy- tata ścisnął rękę Williamsowi po czym wyszedłem z pokoju.

Na prawdę myślałem że tam usnę. Wiem co mi poprawi nastrój...

- nawet o tym nie myśl. - ostrzegł Mark.

- ona jest moja, mogę z nią zrobić co zechcę- warknąłem.

O co mu chodzi? Czemu się wiecznie wtrąca?

- spróbuj ją tylko tknąć - odpowiedział i zauważyłem że kły zaczęły mu się powiększać.

- nie martw się, nie posunę się z nią dalej niż myślisz, narazie wystarczy mi krew...później się zobaczy- czułem rosnącą jego złość...ale właściwie o to mi chodziło.

Przybliżyliśmy się do siebie tak że staliśmy twarzą w twarz. Palce zwinąłem w pięść i już miałem się zamachnąć, kiedy podszedła do nas Elise.

- chłopcy... Nie kłóćcie się. O nią? Nie warto. Mark, czemu ją chronisz? I tak w niedługim czasie znajdzie się wampir który będzie miał w niej chęć i wbije w nią swe kły. To możesz być nawet ty. - haha! Kocham Elise! Ona zawsze umie dowalić Markowi.

Kiedy to usłyszał zaczął patrzyć na nią z niedowierzaniem. Pewni po głowie mu chodziło pytanie ,, jak możesz być za Vilanem?". Okazało się jednak że mam sprzymierzeńców.

~Faith~

Siedziałyśmy i siedziałyśmy i nikt nie przychodził. Podeszłam do łóżka i zobaczyłam pod materac. Uff... Przynajmniej mam zapasowy kołek. Pod kanapą też był. Więc można byłoby powiedzieć ze jestem bezpieczna.

W końcu z nudów włączyłyśmy telewizor i zaczęłyśmy oglądać jakiś nudny program. I teraz przpomniały mi się wczorajsze wiadomości kiedy to na ekranie pojawiło się zdjęcie mnie i Matta. Od razu zaczęły mnie piec oczy i poleciała łza. A miałam o nim zapomnieć i dać sobie spokój.

Ten sam mężczyzna co ostatnio otworzył drzwi i wszedł z olbrzymią posrebrzaną tacą i postawił na komodzie. Była tam fura jedzenia.

-------------------------------------------------------

Dzięki za głosy, dodawanie do listy lektur, komentarze i wgl. To wiele dla mnie znaczy. :*

fajne? jakieś sugestie, propozycje? ;)

BezsilnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz