Rozdział 5

125 8 1
                                    

Gdy wróciłam do domu przemknęłam się do mojego pokoju niezauważalnie. Przebrałam się w moją piżamę która składała się z szarych spodenek i białego topu. Układłam się na łóżku i natychmiast zasnęłam.

Usłyszałam budzi natychmiast się zerwałam była godzina 6.30 szybko sięgnęłam po czarne spodenki z wysokim stanem i zieloną bluzę która sięgała mi do pępka. Zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na dół na śniadanie.
W kuchni siedzieli rodzice popijając kawę. Przywitałam się z nimi i sięgnęłam po mandarynkę. Obrałam owoc a skórkę wyrzuciłam do kosza. Po chwili do kuchni wszedł zmęczony Bret. Na jego widok od razu poprawił mi się humor. Był mega zaspany oczy miał na pół przytomne. Zaczął już szukać moich płatków.

- Jeśli szukasz moich płatków to nigdy już ich nie znajdziesz - powiedziałam z wyższością. Po zjedzeniu owocu napisałam do dziewczyn. Dziś była sobota a ja miałam ochotę się trochę wyszaleć. Po 30 minutach do mojego domu wpadły dziewczyny. Założyłam moje czarne super stary i wyszłam z domu. Oczywiście z telefonem w tylnej kieszonce. Wsiadłam na tył i po chwili pojechałyśmy na plażę. Strój założyłam wcześniej. Po dotarciu na miejsce ubrane w stroje zaczęłyśmy się opalać. Kiedy leżałam na brzuchu spojrzałam się przed siebie. Było widać cień chłopaka. Odwróciłam się i wstałam. Był to Fisher. Czy on mnie kurwa śledzi?!

- Wilson chodź na słówko - powiedział Olivier.

- A jeśli mi się nie chce iść z tobą- spytałam. On tylko na to uwagę przekręcił oczami.

- Chodź - pociągnął mnie z rękę i szliśmy w stronę jakiejś butki. Dziewczyny tylko spojrzały się w naszą stronę i wróciły do opalania. Widać że są bardzo zainteresowane.
Po dotarciu na miejsce zaczęłam pierwsza.

- Czego chcesz - teraz serio byłam zirytowana.

- Masz nie mówić twoim starym o tych wyścigach - powiedział groźnie. Chyba Bret wysłał kogoś żeby mnie nastraszyć. Ale i tak mu się nie uda. Ja w tej grze rozdaje pionki.

- A jeśli powiem to co mi zrobisz - zaczęłam się do niego zbliżać. Było widać że nie spodziewał się mojej reakcji.

- Myślałem że będzie łatwiej - powiedział - ale jednak trzeba użyć czegoś innego.

Wziął mnie za nadgarstek i popchnął na ścianę. Trzymał mnie za obydwa nadgarstki żebym mu się nie wyrwała.

- A teraz posłuchaj mnie uważnie - przerwał na chwilę - nikt się nie może o tym dowiedzieć nikt.

- A to niby czemu co - próbowałam się wyrwać.

- Bo jeśli komuś powiesz to będzie już po Brecie i po mnie - przełknął ślinę.

- Haha a myślisz że mi zależy. Co mam do stracenia? Bret jest moim bratem a na ciebie to bym doniosła teraz o to w tej chwili- odparłam. Widać że zaczął nad czym myśleć i po chwili się uśmiechnął - co tak się uśmiechasz ?

- Może mały wyścig? - zapytał. Czy on jest głupi?

- Jaki? Ja tylko jeżdżę na motorze - powiedziałam.

- Nie tylko ty za tydzień na tym samym torze co ostatnio. Nikogo nie będzie. Możesz wziąść kogoś ja wezmę Breta i paru kumpli na świadków - powiedział z uśmiechem. Czy tylko mi się wydaje że ona zmienia nastrój częściej niż skarpetki?

- Zgoda a kto wygra to? - spytałam.

- Jeśli ja wygram to ... - zastanowił się chwilę - nic nie mówisz starszym a bonusem jest spędzenie ze mną całego dnia.

O zgrozo tego bym nie wytrzymała ale muszę utrzeć mu nosa.

- Zgoda a jeśli ja wygram nauczysz mnie jeździć samochodem - powiedziałam. Fisher pewnie się dopiero skapnął że nadal trzyma mnie przy ścianie i po chwili puścił.

- Okej wyścig mam już wygrany - powiedział z uśmiechem.

- Chciałbyś nadzieja matką głupich - ominęłam go i szybko poszłam do dziewczyn znów się opalać. Po 2 godzinach siedzenia na plaży poszłyśmy się przebrać i pojechałyśmy do galerii na lody. Gdy się tam znalazłyśmy wzięłam największą porcję lodów limonkowych i czekoladowych. Dziewczyny się tylko na mnie spojrzały i zaczęły kręcić głowami.

- No co gorąco jest - powiedziałam i zaczęłam jeść.

- Czego chciał Oliver - spytała Sherry.

- Przyjdźcie za tydzień na stary nie używany tor wyścigowy to się się dowiecie - powiedziałam i po chwili wzięłam kolejną łyżkę czekoladowych lodów.

- I on ci zrobił siniaki na nadgarstkach- zapytała Andrea bardziej stwierdzając niż pytając. Spojrzałam na moje nadgarstki serio były sine. Dziewczyny spojrzały się na mnie i czekały na odpowiedź.

- To nic wielkiego - machnęłam tylko ręką.

- Gadaj wiemy kiedy kłamiesz - powiedziała Sus.

- Będę się z nim ścigać w sobotę - powiedziałam bez żadnego entuzjazmu.

- Że co?! - krzyknęły na raz.

- Cicho bądźcie - powiedziałam.

- Nadal ci mało ostatnio leżałaś w szpitalu dwa tygodnie przez takie wyścigi - powiedziała Andrea.

- Życie - wzięłam kolejną łyżeczkę lodów tym razem limonkowych.

- O co się założyliście - spytała Susan.

-  Jak ja wygram nauczy mnie jeździć samochodem a jak on wygra mam spędzić z nim cały- powiedziałam a dziewczyny zaczęły się śmiać. Dobrze że nie dodałam o moim milczeniu.

- Jak ty jego auto skasujesz przy pierwszej okazji - powiedziała Sherry.

- Pamiętasz jak wjechałaś w drzewo samochodem matki - powiedziała Sus.

- Albo jak wzięłaś samochód Breta i chciałaś wyjechać z garażu a wjechałaś w płot sąsiadów - na te wszystkie wspomnienia podniósł mi się delikatnie kącik ust ale tak niezauważalnie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z tego powodu że mam ferie rozdziały będą pojawiać się w poniedziałki środy i piątki. Po skończeniu ferii rozdziały będą znów pojawiać się w poniedziałki.

Dziękuje za uwagę ❤

Uśmiech za jeden pocałunek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz