Rozdział 6 Sen- część druga

643 52 101
                                    

 -Co robisz?!- nim zdołałam się obronić, chłopak wyrwał mi słuchawki z głowy i zmarszczył zdenerwowany brwi.

-J-ja...- nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć.

Poczułam się zagubiona. Melodia była właściwa, ale dlaczego jego głos, tak bardzo się nie zgadzał? Podobny, tylko trochę niższy, ale to jednak nie ten sam.- Skąd znasz tę piosenkę?- spytałam bez namysłu.

-Co?- zdziwił się nagłym pytaniem. Spojrzał na trzymany w dłoni przedmiot i jego twarz złagodniała, rozumiejąc, o czym mówię.- No... nie wiem. Ze sklepu- wzruszył ramionami.- Ale czekaj, czekaj, co to miało być przed chwilą?!- oburzył się.- Zawsze tak robisz? Bierzesz czyjąś własność, bez pytania? Jeszcze na moich oczach. Ładnie cię rodzice wychowali, nie powiem!

-Przepraszam, chciałam tylko... Ech... Nie ważne. Po prostu chciałam coś sprawdzić- powiedziałam szybko, zakłopotana. Wzięłam swoją torbę i szybkim krokiem planowałam opuścić bibliotekę, ale ten złapał mnie za ramię, z powrotem pociągając na krzesło.

-Gdzie uciekasz? Jak się zaczyna, to się dokańcza- skarcił mnie. Miałam wrażenie, jakbym rozmawiała z własną matką.- No to mów. Co takiego chciałaś "sprawdzić"?

-Naprawdę cię to interesuje? Ta twoja książka, chyba będzie ciekawsza, nie sądzisz? Proponuję, byś do niej wrócił...- próbowałam ponownie wstać, ale nadal trzymał moje ramię, przez co znów byłam zmuszona usiąść.- Puścisz mnie, w końcu?

-Nie. Książka poczeka. Teraz ty mnie interesujesz- uśmiechnął się zawadiacko.

-Tobie się chyba nudzi- stwierdziłam.

-Być może. Albo po prostu lubię mieszać się w cudze sprawy- przewróciłam oczami.

-Masz tupet.

-Dzięki. Ty też.

-Egh... Zaraz będą lekcje. Dasz mi odejść?

-Nie.

-Przestań! Może tobie nie zależy, ale ja nie zamierzam się spóźnić!

-W takim razie...- poprawił się na krześle.-... Masz teraz motywację, by mi wszystko powiedzieć. No i lepiej się pośpiesz, jeśli nie chcesz się spóźnić- uśmiechnął się sprytnie.

O Bogowie... Przysięgam, gdybym tylko miała wystarczająco dużo siły, by się wyrwać i dać mu w twarz, za jego nachalność... Nie wyglądał na jakiegoś osiłka, ale też nie był cienkiej postury. Niestety byłam na przegranej pozycji. Był bystry i perfidnie wykorzystał moją sytuację. Jeszcze jedno spóźnienie i nauczyciele nie byliby dla mnie tak łaskawi. Panna Bustier, jakoś to znosi, ale teraz miałam mieć lekcje z jednym z najbardziej przewrażliwionych nauczycieli w szkole. Kto wie, czy nie na świecie?

Niechętnie oparłam się na krześle i przestałam się wyrywać. Jednak ten, pewnie obawiając się, że ucieknę, nadal trzymał moje ramię. Szczerze, to nawet mi zaimponował.

-Ech...- od czego by tu zacząć.- Powiem ci, o co chodzi, ale jak zadzwoni dzwonek, od razu wychodzę, jasne?- kiwną głową, na znak, że się zgadza.

Opowiedziałam mu, w skrócie o moim śnie, omijając szczegóły i nazwiska. Słuchał mnie uważnie, lecz co mnie mocno zdziwiło- nie śmiał się ze mnie. Ta historia mówiona na głos wydawała mi się zwyczajnie śmieszna. W trakcie mówienia robiło mi się coraz bardziej głupio.

-Po co właściwie się zakładałyście?

-Nie wiem... Moja przyjaciółka jest dziwna. Zresztą ja też. Wyżalam się obcemu chłopakowi z jakiegoś nierealnego snu, którym przejmuję się, jakby zależało od tego moje życie...

Pamiętnik Przeszłości - MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz