Apel.

51 2 0
                                    

Apel. Chara stała przed lustrem. Miała piękną koronkową sukienkę od Asriela, patrzyła na swoje odbicie jakby nie dowierzając w to co widzi. Kogo tam widzi. Uniosła wzrok na wiszący na ścianie zegar. Za pół godziny ma odbyć się apel na którym przeprosi oficjalnie za swoje zachowanie. Robi to dla Asriela. Tak mówiła. Nie chciała zostać z nim rozdzielona, nie chciała aby ten chory świat skrzywdził i jego. Tego, który mimo wszystko cierpliwie znosił jej marudzenie, zawodzenie i kręcenie nosem na wszystko. Chciała wolności, a to co dostała dalekie było od jej marzeń.

Wzięła głęboki wdech, zamknęła oczy, nie chciała na siebie patrzeć. Mówienie tego z czym się nie zgadza było cięższe niż przypuszczała. Bo to nie było byle jakie kłamstwo, jakie puszcza się w eter, a potem zapomina. Publicznie miała przeprosić. Publicznie miała opowiedzieć się za czymś, czego nie uznaje. Musiała zrobić to, co boli najbardziej - okłamać samą siebie.

-Naprawdę to zrobisz? - usłyszała dziwny, nieznany głos za swoimi plecami. Lecz gdy się odwróciła, nikogo tam nie było. Zmarszczyła brwi.

-Asriel? - cisza. Może się jej przesłyszało? Nie. Czuła, że jest obserwowana - Pani dyrektor? - Nadal cisza. Odeszła od lustra i zaczęła się rozglądać po małym pokoiku w którym zazwyczaj przesiadywały sprzątaczki. - Jest tu ktoś?

-Taaaak - charchot, ktokolwiek to mówił, miał zdarty głos. - Jak będziesz cicho, to się pokażę. Dziewczyna przytaknęła. Lecz nadal nic. Dopiero gdy ponownie obejrzała się za siebie, dostrzegła opartego o ścianę... przybysza. Dość niski, niższy niż ona, kaptur zasłaniał jego twarz, wynoszona i zniszczona bluza ręce, spod rękawów wystawały... włochate łapy. Granatowe futro pokrywało całe jego ciało, dało się dostrzec kwaśną minę i kły delikatnie wystające pod górnych warg.

-Kim...

-Felix.

-Czego...

-Obserwuję sobie po prostu. Nie przejmuj się.

-Patron?

-Nie.

-...Potwory mogą być pupilami?

-Nie jestem potworem. - Chara wahała się czy bardziej chce dowiedzieć się, czym, albo kim jest dziwny jegomość, czy woli raczej wiedzieć co tutaj robi. Dlatego milczała. - To naprawdę długa historia. Nie ma teraz na nią czasu. W zależności od tego co wybierzesz, spotkamy się jeszcze... albo i nie - przybysz odwrócił głowę na bok - Bez względu na wszystko, pozdrów Asriela, dobrze?

-Znasz Asriela?

-Bardzo dobrze go znam. - Pod kapturem coś się poruszyło, jakby miał uszy na głowie niczym pies - Idą tutaj. Nie widziałaś mnie. Jakby co... - przytaknęła nie spuszczając z niego wzroku, miała nadzieję, że w ten sposób dowie się jak się tutaj dostał. No i się dowiedziała. Postać rozpłynęła się w powietrzu.

-Skurwiel się teleportuje... - warknęła pod nosem niepocieszona. Dlaczego potwory mają takie wspaniałe moce, a ludzie są ich pozbawieni? No i co miał na myśli? Drzwi się otworzyły, w progu czekała na nią Alphys, uśmiechała się smutno, lecz w jej oczach widać było pełnię wdzięczności.

-G-gotowa?- Chara skinęła głową.

Sala gimnastyczna pełna była ... ludzi. Nie tylko uczniowie, jakich kojarzyła z zajęć, ale ich patroni, niektórzy przyprowadzili rodziców. Ona zrobiła tylko psikus, normalnie nie byłoby takiej sytuacji. Jednak, ona była inna. Stanęła przy Asrielu, podniosła na niego wzrok. Ten pogładził ją po ramieniu, jakby chcąc dodać otuchy.

-Mogę mieć pytanie? - szepnęła do niego. Czekał, więc mówiła dalej - Kochasz mnie?

-Oczywiście, że tak - powiedział to w ten sposób, jakby to była największa oczywistość tego świata. - Boisz się?

PatronTaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz