Jeszcze nigdy w życiu Toriel tak bardzo jak teraz się nie bała. Teraz kiedy Gaster siedział w jej salonie, jadł jakby nigdy nic z nonszalanckim uśmiechem jej ciasto. Kiedy jego syn stał przed kominkiem, wpatrzony w płomienie, trzymając ręce głęboko w kieszeniach spodni od garnituru. Toriel przeklinała w myślach naukowca, swojego męża, jego syna, wszystkich świętych i cały świat. Lecz nie mogła dać po sobie poznać nic, co pan radny mógłby odczytać jako stres. Wzięła głęboki wdech, wlała wodę do imbryka, poczekała chwile aż herbata się zaparzy i rozlała napar do trzech kolorowych filiżanek. Zakładając na włochatą twarz uśmiech wyszła z kuchni.
-Widzę że cynamonowo-biszkoptowe ciasto smakowało - zagaiła rozmowę.
-Jak zawsze pyszne - Gaster oblizał kościste palce i przeniósł wzrok na syna
-heh, znasz mnie - niższy szkielet wzruszył ramionami - dbam o linię
-Odchudzasz się? - zapytała zdziwiona pani domu
-ta, z kości na ości - pfff, zaczęła się śmiać. Jakby całe napięcie rozładowały te głupie słowa. Gaster też się uśmiechnął, Sans się śmiał. Wszystko było takie... naturalne. Prawie by zapomniała, po co tutaj właściwie przyszli.
Po jakiejś pół godzinie rozmów właściwie o niczym, Gaster przeszedł do tematu, którego bała się najbardziej. A już zaczęła mieć nadzieję, że sobie pójdzie i da jej święty spokój.
-Nie pochwalisz się?
-Czym? - zamrugała kilka razy
-No, swoim człowiekiem
-Oh.. uh.... F-Frisk - nerwowo zerknęła na Sansa który podniósł białe punkciki w oczodołach znad pełnego talerza - F-Frisk nie czuje się dobrze. Tak. Bolał go brzuszek i w-wolałabym, aby został w domu.
-Naprawdę? - Gaster uniósł brwi do góry - Wiesz, że znam się na ludzkiej anatomii, mogę pomóc i go zbadać.
-O-oh, nie kłopocz się. Masz dzisiaj wolne, prawda? - nerwowy śmiech.
-ojcze, nie widzisz, że nie chce? daj jej spokój.
-Sans - Gaster cmoknął opierając się wygodniej o krzesełko - Zaręczam ci, że będziesz chciał zobaczyć tego człowieka
-ma dwie ręce i nogi i jedną głowę, łał, takiego jeszcze nie widziałem - wywrócił oczami - wiesz, że nie przepadam za pupilami
-Ten ci się spodoba
-G-gaster, Sans nie ma ochoty oglądać Friska, więc...
-Toriel. - ta cisza. Wymowne spojrzenie potwora w oczy potworzycy. Nie ustąpi, dobrze wiedziała, że nie ustąpi. On też to wiedział. Był bardzo zdesperowany by osiągnąć to po co tutaj przyszedł. Ale po co właściwie? Wielki naukowiec. Gaster sam w sobie. Przyprowadza swojego syna Sansa, który nie dość, że nie lubi ludzi, to jeszcze jest jednym z rady potworzej, a więc ma wpływy w rządzie, do mieszkania w którym jest trzymany nielegalnie pupil w dodatku posiadający jednokolorową duszę. Kobieta czuła, jak nogi uginają się pod nią, kiedy Gaster wstaje od stołu i mija ją, by wejść do korytarza i wyciągnąć Frisk z pokoju.
Chłopak był zaskoczony. Kojarzył Gastera, jasne, jednak kiedy ten tak po prostu wszedł, chwycił go za ramię i poprosił, aby dołączył do nich do salonu, chłopiec nie wiedział jak ma się zachować. Czuł jednak, że jeżeli nie pójdzie po dobroci, potwór użyje siły, aaaa to nie byłoby nic dobrego dla nikogo. Posłusznie, pozwalając by kosmyki nieco przydługich brązowych włosów opadały na jego twarz wszedł do salonu, gdzie przy stole zasiadał zupełnie mu obcy potwór i jego przybrana matka.

CZYTASZ
PatronTale
Historia CortaDawno, dawno temu, na ziemi żyły potwory i ludzie. Pewnego dnia, potwory postanowiły zaopiekować się ludźmi i tak już zostało. Jest to w pełni moje AU.