Rozdział III

706 73 5
                                    

* 9 lat temu *

- Tato pojedziemy na lody? - spytałam błagalnym tonem.
- Nie dzisiaj słoneczko. - odparł głaskając mnie po włosach. - Jestem zajęty.
- Ale tatusiuuu proszę! - pisnęłam nalegając.
- Jutro. Obiecuję. - powiedział wpatrując się w gazetę.
- Proszeee. - naciskałam dalej.
Mężczyzna spojrzał na mnie i wziął głęboki wdech.
- Okej, niech Ci będzie. - uśmiechnął się.
- Dziękujee! - krzyknęłam przytulając go.
- Ubierz się i czekaj na mnie na dole dobrze? - spytał wstając z kanapy.
- Jasne. - powiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju.
Po około 15 minutach czekałam zebrana na tate. Uśmiechnęłam się szeroko widząc jak schodzi na dół. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do pobliskiej kawiarni.

Mają tam najlepsze lody na świecie.

- Waniliowe? - spytał tata składając zamówienie.
- Moje ulubione! - pisnęłam.
Tatuś podał mi moją długo wyczekiwaną porcję lodów i spojrzał na wyświetlacz telefonu.
- Słuchaj mała. Tata wyjdzie na chwile na zewnątrz i zaraz wróci, a ty tu poczekaj. Okej? - spytał patrząc na mnie.
- Dobrze. - odparłam zajadając się smakołykiem.

**
Minęło już 20 minut, a on nie wracał. Zaczęłam się już trochę bać ale próbowałam tego nie okazywać. Zawiązywałam sznurówki kiedy podszedł do mnie jakiś mężczyzna.
- Cześć malutka. Wrócisz ze mną do domu, dobrze? - zapytał klękając przede mną.
- Kim jesteś ? - spytałam, a mężczyzna spojrzał na mnie widocznie zdziwiony moim pytaniem.

Choć nie wiem co w tym takiego dziwnego.

- No jak to. Wujek Chris. - uśmiechnął się.
- Nie mam żadnego wujka Chrisa. - zaśmiałam się.
- Jestem przyjacielem twojego taty. - wyjaśnił. - Kazał mi zabrać cie do domu bo musiał coś załatwić.

Przecież tatuś by tu wrócił i powiedział, że mam jechać z tym panem.

- To jak idziesz ? - zadał kolejne pytanie.
- Dobrze. - powiedziałam zeskakując z krzesełka i ruszając w stronę drzwi.
- Moje auto stoi tam. - wskazał palcem ma duży granatowy samochód. - Wsiadaj.
Wykonałam grzecznie polecenie i zapiełam pasy. Lekko się bałam ale uznałam, że jeśli to kolega tatusia to nic mi grozi. Jechaliśmy tak 10 minut kiedy nagle mężczyzna skręcił na drogę prowadzącą w głąb lasu.
- Ale to nie tutaj. - powiedziałam lekko przerażona.
- Ciii spokojnie. - odparł odwracając się w moja stronę i kładąc mi rękę na udzie. - Nic ci nie będzie.
W jednym momencie moje serce zaczęło bić jak szalone. Może i miałam 9 lat ale mój tata zawsze mówił mi żebym uważała na takich panów. Nazywał ich jakoś na p nie pamiętam jak.
- Ratunku! - krzyknęłam.
Nic mi to nie dało, a mężczyzna jedynie zatrzymał się i wyciągnął jakiś kawałek szmatki z torby i związał mi buzię. Po chwili wyciągnął tez sznurek i związał mi ręce. Wierciłam się w jedną i drugą stronę ale nic to nie dawało.
- Uspokój się kurwa. - warknął w moją stronę, a po moich policzkach spłynął potok łez.
Dojechaliśmy na jakąś polane.
Chris, czy jak mu tam było, wyszedł z samochodu i otworzył tylne drzwi.
- Wyłaź. - warknął, a ja posłusznie wykonałam polecenie.
Zamknął za mną drzwi i popchnął mnie na ziemię.
- Teraz nie będziesz się ruszać i może przeżyjesz. - powiedział siadając na mnie okrakiem.
Zaczęłam się wiercić jeszcze bardziej, a po moich policzkach spływało coraz więcej łez.
W pewnym momencie poczułam mocne uderzenie w głowę i całkowicie urwał mi się film.

- O boże. - krzyknęłam podnosząc się do pozycji siedzącej i łapiąc gwałtownie powietrze.
Rozejrzałam się po pokoju. Mój wzrok zatrzymał się na zegarku.
2:37. Serce waliło mi jak szalone.
Cały czas te pieprzone, chore sny.
- Co się stało? - usłyszałam głos James'a.
- Nic, tylko... miałam koszmar. - odparłam.
- Jaki? - spytał brunet również podnosząc się do pozycji siedzącej.
Opowiedziałam mu dokładnie co mi się śniło. To było tak cholernie realistyczne.
- Chciał mnie zgwałcić rozumiesz? - spytałam nie kontrolując łez.
- Już, spokojnie. - powiedział przytulajac mnie.
- Wtedy, w tamten dzień. Ten facet... - zaczęłam.
- Ale do niczego nie doszło. - przerwał mi chłopak.
- Ale było blisko.. To wszystko dzień w dzień do mnie wraca. Rozumiesz? - odparłam zakrywając twarz dłońmi.
- Już nikt ci nie zrobi krzywdy. Obiecuje. - brunet spojrzał na mnie łagodnie. - Cii, spróbuj zasnąć.
- Powinnam nie uciekać. Powinnam zostać w tej pierdolonej dzieciarni i nigdzie się nie ruszać. - powiedziałam coraz bardziej łamiącym się głosem.
James jedynie spojrzał na mnie nie odzywając się.
- Nie doszło by to tego wszystkiego. - dokończyłam.
- To już przeszłość. - oznajmił.
- Zabilismy człowieka, James. A ty mi kurwa mówisz, że to przeszłość? - spytałam podnosząc głos.
- Czasu nie cofniemy, cóż. - powiedział ze spokojem.

Cholera nie wytrzymam.

- Jakim cudem możesz być taki spokojny? Uciekliśmy z domu, rozwalilismy samochód twojego taty, włamaliśmy się komuś do domu po czym zabilismy właściciela.. - zawahałam się chwilę. - ..Napadliśmy na stację benzynową i wiele razy okradliśmy sklep. Mamy kurwa siedemnaście lat, a ty mi mówisz, że to nic?
- Ja mam osiemnaście. - odparł.
- Japierdole! - krzyknęłam wstając i wychodząc z pokoju przy okazji trzaskając drzwiami.

Mam dość.




●●●
Rozdział taki 2/10.
Następny będzie lepszy, postaram się.
Buziaczki xoxo

The End Of The F***ing World || część 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz