Rozdział XI

405 41 12
                                    

* Alyssa's POV *

Otworzyłam oczy i rozejrzalam się dookoła. Pomieszczenie było nie duże, bez okien, umeblowania czy choćby jakiejś tego typu rzeczy. Na środku sufitu znajdowała się jedna jedyna lampa oświetlająca całe pomieszczenie. Siedziałam na krześle wpatrując się w drzwi. Cała ta scena wydawała mi się jak wyrwana z horroru. Przelknelam głośno ślinę, a moje serce gwałtownie przyspieszyło gdy usłyszałam czyjeś kroki zbliżające się w stronę drzwi.

* James POV *

Minęła juz godzina odkąd Alyssa wyszła do sklepu. Zaczynając się niepokoić sięgnąłem na stół po telefon. Wybrałem numer dziewczyny i przyłożyłem komórkę do ucha.

Pierwszy sygnał...

Drugi sygnał...

Trzeci sygnał...

Włączyła się poczta głosowa wiec postanowiłem chwile odczekać. Po około 5 minutach ponowiłem próbę. Znów zero rekacji. Zrezygnowany wysłałem dwa sms'y. Nic, kompletna cisza.

**
Mijały sekundy, minuty, godziny. Dochodziła godzina 23, a po Alyssie nie było żadnego śladu. Już wtedy wiedziałem, że coś się stało ale tak naprawdę gówno mogłem zrobić. Francuska policja pomogłaby mi dopiero za parę dni, a liczyła się każda minuta. Siedziałem na kanapie co chwile nerwowo wstając i chodząc w tą i spowrotem. W tym monecie usłyszałem otwieranie drzwi.

- Alyssa! - krzyknąłem z nadzieją w głosie ale moim oczom ukazała się ciotka Betty.

- Nie to ja, a nie ma jej? - spytała zdejmując buty i wchodząc do salonu.

- Cztery godziny temu wyszła na chwile do sklepu. Jak widać nie wróciła do teraz. - odparłem próbując się opanować.

- O matko. - szepnęła kobieta siadając na krześle. - Ta okolica o tej porze nie jest zbyt bezpieczna. Choć mieszkam tu już parę ładnych lat wciąż miewam strach gdy tędy wracam.

- Mówiłem jej ale uparła się, że pójdzie. - westchnąłem.

- Co teraz zrobimy? - zapytała spoglądając na mnie.

- Myślałem, że ty mi to powiesz.

- Wiec pozostało nam czekać i liczyć na cud. - odpowiedziała wpatrując się w ścianę.

* Alyssa's POV *

Kroki z każdą chwilą robiły się coraz głośniejsze. W duchu miałam nadzieję, że stanie się cud, a w myślach zaczynałam się modlić. Po około 20 sekundach drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn. Jeden z nich stanął na przeciwko mnie. Na oko miał może z pięćdziesiątkę, był zarośnięty ale zadbany. Włosy miał brązowe, a oczy tego samego koloru. Koło niego stał dużo młodszy chłopak. Miał może z 28 lat. Wpatrywał wzrok we mnie, a bardziej mój biust i co chwilę poprawiał ręką włosy.

- Jak ci minął dzień księżniczko? - spytał starszy mężczyzna, a w jego głosie można było dostrzec kpine.

- Czego chcesz. - syknęłam spuszczając wzrok na podłogę.

- Od ciebie nic. - zaśmiał się drwiąco. - Chodzi o coś co przed laty zabrał mi twój ojciec.

Spojrzałam na niego pytająco.

- Co kurwa? - warknęłam.

- Hola, hola. Grzeczniej dziewczynko. - odparł łapiąc mnie za ramię.

- Puszczaj mnie. - krzyknęłam szarpiąc się.

- Ja dostane to co chcę, a ty odzyskasz wolność. Umowa stoi? - zapytał nadal drwiąc.

- Spierdalaj. - wysyczałam, a w tym momencie dostałam mocno w twarz.

O nie kurwa, tak się bawić nie będziemy.












●●●
hejkaa!

Na początku chciałabym was przeprosić za tak długą nieobecność ale brak czasu, weny i no sami rozumiecie.
Po drugie chciałabym wam bardzo, bardzoo podziękować za te ponad tysiąc wyświetleń.
Dopiero co dziękowałam za sto, a już jest już tak dużo. Jesteście niesamowici! Ostatnio dostaje również coraz więcej komentarzy, że opowiadanie wam się podoba i jest mi bardzo miło z tego powodu.♥
Jeszcze raz dziękuję!!!

Buziaki xoxo

The End Of The F***ing World || część 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz