IX

122 18 8
                                    

- Wstawaj, mały! - usłyszałem i poczułem coś miękkiego rzucone we mnie.

- Co do cholery? - wstałem gwałtownie na co blondyn zaczął się śmiać.

- Człowieku jesteśmy w Hiszpanii! Chcę Ci ją pokazać. - w jego głosie i ruchu można było dostrzec, że jest naprawdę bardzo szczęśliwy.

Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 6:36.

- Pojebało cię? Jest za wcześnie. A tak wogole jesteś w chuj niewygodny przez swoj sześciopak, więc się nie wyspałem. Wyglądam pewnie strasznie.-wymamrotalem znów wchodząc pod koc.

- Skąd wiesz, że mam sześciopak, miałem koszulkę. Ej, już wiem kto mnie dziś macał. A tak wogole wyglądasz cudnie mały knypciu, więc ubierz się i idziemy. - rzucił we mnie jakimiś moimi ubraniami z plecaka i wyszedł z pokoju.

Popatrzyłem jakie ubrania we mnie rzucił.

Zajebsicie, że grzebał mi w bokserkach.

Ubrałem się w czarną o wiele za duża koszulkę z wycięty rękawami i jeansy z ogromnymi dziurami. 

Przeczesalem włosy grzebieniem i wyszedłem z pokoju.
Charlie stał z jakąś śliczna dziewczyna przy wyjściu. Podbiegłem do nich, a Charlie nie przerywając rozmowy poczochrał mnie po włosach.

- Ej! Czesałem je. - oburzyłem się.

Po chwili kobieta wyszła z budynku, a Charlie spojrzał na mnie.

- Pokaże ci Casa de Campo¹. - powiedział i złapał mnie za nadgarstek i wyszliśmy na dwór.

- Co to? - zapytałem i zaslonilem twarz ręką. Dziśnslonce wyjątkowo mocno świeciło.

- Casa de Campo to największy park miejski w Madrycie położony na zachód. I właśnie tam jedziemy. - wytłumaczył Charlie.

Przeszlismy przez dluga uliczke na praqdopodobnie rynek, na kriym bylo mnostow ludzi.

Od zawsze gdy bylem my lubiłem patrzec na rozne osoby myślac jak by to bylo byv kims innym.

- Pojedziemy pociągiem. - powiedział po chwili nadal trzymajac mnie za nadgarstek.

Stacja kolejowa byla niedaleko nas i byliśmy już tam po dziesięciu minutach.

- To nasz pociąg!- zawołał Charlie wskazując ręką, w której trzymał telefon na pociąg.

Zaczęliśmy szybko biec w stronę torów.

Gdy już drzwi miały się zamykać Charlie zatrzymał je i otworzył bardziej, byśmy mogli wejść.

Przeszukalismy cały pociąg ale nigdzie nie było ani jednego wolnego miejsca oprócz ostatniego - jednak tylko dla jednej osoby.

- Siadaj. - powiedziałem do Charliego wskazując na miejsce.

Blondyn bez wahania usiadł koło okna, a ja podszedłem koło niego.

Po chwili Charlie szybkim ruchem posadził mnie na swoich kolanach.

Jechaliśmy tak w ciszy patrząc w okno.

- Charlie, my nie mamy biletów. - przypomniało mi się.

- To nie problem, mały. - szepnął i spojrzał na korytarz. (załóżmy, że to pociąg do Hogwartu)

- Choć. - szepnął widząc jakąś postać wchodzaca do niego przedziału.

Wstaliśmy i poszliśmy jakby nigdy nic do łazienki. Blondyn zamknął kabinę.

- Co my robimy? - zapytałem.

- Nie mamy pieniędzy, by zapłacić. No... Może i mamy, ale nie będziemy na takie ciulstwa je marnować. - szepnął.

- Za niecałe 10 minut powinniśmy być bezpieczni. - mruknął i wyjął telefon.

Po 10 minutach Charlie odblokował drzwi, gdy usłyszeliśmy pukanie.

Otworzyłem drzwi, a za niemi stała mała dziewczynka z mamą.

Kobieta zrobiła wielkie oczy.

- Mamá, ¿por qué estos chicos van juntos al baño?*

- El colega tenía un pequeño dolor de estómago. **- uśmiechnął się Charlie i pociągnął mnie na nasze miejsca.

Konduktora już nie było, więc odetchnalem z ulgą.

- Tamta kobieta sobie pomyślała, że...

- Wiem co pomyślała. Ale wolę, by ludzie sobie coś na mój temat myśleli niż bym miał płacić. - zaśmiał się.

Reszta drogi minęła w spokoju.

Ciekawe czy moi rodzice się o mnie martwią.

__________________
* Mamo, dlaczego Ci chłopcy weszli razem do łazienki?
** Kolega miał maly ból brzucha.

Droga do Hollywood |Chardre|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz