Rozdział 25

1K 62 13
                                    

Zaraz po tym, jak Poe pomógł Benowi dostać się na bazę, wysłał wiadomość przez podręczne radio do admirała Ackbara. Był pewien, że jeśli ktokolwiek miałby zrozumieć tą niedorzeczną sytuację i wysłać pomoc, to właśnie on. Poe nie pomylił się. Dostał natychmiastową odpowiedź oraz zgodę na działanie bez rozkazów. Co znaczyło tyle, że pilot mógł robić co uznał za stosowne, aby uratować miliony istnień na Had-Abbadon.

Wrócił do kokpitu gdzie Leia dalej stała i podziwiała swoje dzieło.

- Generał Organo. Jestem zmuszony do odebrania Pani uprawnień organizacyjnych. Bardzo mi przykro. – Leia nie zdążyła nic powiedzieć, a Poe ledwo zdążył ją złapać. Dopiero po chwili zrozumiał, że jakimś cudem Finn zrozumiał jego plan i strzelił (mało honorowo, ale czasem trzeba) generał pociskiem ogłuszającym w plecy.

Przenieśli nieprzytomną Leię na kanapę. Po chwili z nadprzestrzeni wyskoczył statek kosmiczny Ackbara.

- Admirał Ackbar, Kapitanie Dameron, zgłoś się. – Poe rzucił się niczym oszalały do radia.

- Kapitan Dameron, zgłaszam się.

- Macie zezwolenie na lądowanie na fregacie.

- Przyjąłem. – Zasiadł za sterami.

- Co teraz będzie, Poe? – Zapytał niepewnie Finn.

- Teraz możesz być moim drugim pilotem. – Dameron nie mógł sobie pozwolić na okazanie strachu. Sam nie był pewien najbliższej przyszłości. Wszystko zależało od Bena i Rey, którzy chyba postradali rozum. Bo jeśli Poe dobrze zrozumiał, mieli zamiar zmierzyć się ze Snokiem. Mógł im życzyć powodzenia i dopilnować, aby Death Star III skończyła jak baza Starkiller.

****

Rey zdecydowanie pchnęła Bena do przodu, a sama uklękła przed Snokiem.

- Panie, przyprowadziłam...

- Widzę. – Przerwał ostro Snoke. - Wstań. – Dziewczyna wykonała polecenie. Ben był trochę zaskoczony. Nigdy nie widział Snoka na żywo. Zawsze wyświetlał się jako ogromny hologram, albo wielka głowa. Solo naprawdę spodziewał się kogoś... innego. Przed nim siedział raczej wątłej postury starzec, o którym Ben nie powiedziałby, że jest najpotężniejszym użytkownikiem Ciemnej Strony. Najwidoczniej oczekiwał zbyt wiele.

- Mój dawny uczeń. Co z ciebie zostało? Nic nie warte rebelianckie ścierwo. Dawniej sam byś się tak nazwał. – Ben naprawdę starał się zachować spokój. Wiedział, że Wódz chce go rozproszyć, sprawić, aby zapomniał po co tu jest.

- Zdradziłeś mnie, Najwyższy Porządek i swoją matkę. Powinieneś być dla niej lepszy, a tak, z braku synowskiej miłości postanowiła zawrzeć sojusz ze mną. Powinieneś się wstydzić.

Ben był bardzo spokojny. Wiedział, co teraz się musi stać. Czuł opanowanie i jasność umysłu Rey. Nie mogli dłużej czekać.

Pozwól przeszłości umrzeć.

Korzystając z Mocy porwał swój miecz świetlny z ręki Rey i rzucił się na Snoka. Najwyższy Dowódca machnął od niechcenia ręką i Ben odleciał na bok z łoskotem uderzając o ścianę.

Rey naprawdę musiała się powstrzymywać przed podbiegnięciem do niego i sprawdzeniem, czy chociaż oddycha. Jednak zachowała zimną krew i została na miejscu.

- Najwyższy Dowódco, dlaczego miałam go przyprowadzić, skoro pozbawiłeś go przytomności? Teraz nic nam nie powie.

- Moja droga, co on miałby wiedzieć, czego ja jeszcze bym nie wiedział? Ruch Oporu nie istnieje. Równowaga Mocy została zachwiana, Jasności już nie ma. Wszechświat naprawdę staje się tym, o czym marzyli wszyscy użytkownicy Ciemnej Strony Mocy. Ben Solo nie ma żadnej wartości. – Rey się wzburzyła na te słowa. Musiała walczyć o swoje.

W Ciemności Nadzieja ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz