Przedzierałby się przez gęsty las do śmierci. Wszędzie wokół było ciemno, a niebo od czasu do czasu przecinały salwy wystrzelane przez rebeliantów pod komendami Poego Damerona.
Był pewien, że się zgubił i wtedy przypomniał sobie pewną rzecz. Przecież miał Moc.
Stajesz się coraz głupszy.
Natychmiast odnalazł drogę i skierował się w stronę matki. Już po chwili był w stanie dostrzec jej sylwetkę spomiędzy drzew.
- Myślałam, że się rozumiemy. Że jesteś ze mną, ze swoją rodziną. Ale ty najwyraźniej masz w genach zdradę. – Powiedziała Leia. Szczerze, Ben myślał, że powita go dużo gorzej.
- Odwołaj atak na Had Abbadon. – Rzekł stanowczo. – Wiem, że taka nie jesteś. Nie możesz zabić tylu istot, chociażby byli twoimi największymi wrogami.
- Synu, widzisz...- Wcięła się mu w słowo. – Oni są moimi największymi wrogami. Powinni być też twoimi. Razem możemy władać tą galaktyką.
- Mówisz zupełnie jak Snoke i Kylo Ren. A jak to się dla nich skończyło? Oboje są martwi. – Na te słowa Leia roześmiała się gardłowo. Ben zaczął się bać.
- Może żyją, a może nie, komu oni są potrzebni? Tak samo Rey. Na co ona, kiedy ja mogę władać całą galaktyką? – Teraz był już przerażony. Przerażony tym, co mówi jego matka i tym, jak bardzo nie ma to sensu. Oraz tym, co w takim razie musiał zrobić.
Ben Solo, matkobójca. Niczym się nie różnisz od Kylo Rena. Powinieneś być po Ciemnej Stronie
Ben Solo, światełko w czarnej galaktyce. Nadzieja na odkupienie. Powinieneś być po Jasnej Stronie.
Upadł na kolana i złapał się za głowę z rozpaczą.
Kylo Ren. Potwór. Zbrodniarz wojenny.
Ben, ukochany syn, bratanek, wnuk. Ostatni strzęp tak wspaniałej rodziny.
Zdrajca.
Bohater.
Głupiec, niedojrzałe psychicznie dziecko.
Wrażliwy i opiekuńczy młody człowiek.
- Słyszysz? To Moc się o ciebie upomina. Musisz zdecydować. – Powiedziała chrapliwym głosem Leia. – Jasność czy Ciemność.
Ciemność.
Jasność.
Ciemność.
Jasność.
DOŚĆ!
Ben uczestniczył w tej kłótni naprawdę długo. Aż wreszcie doszedł do wniosku, że to nie ma sensu. Moc może się o niego ubiegać, nakazywać wybór strony, ale to bez znaczenia. Bo on już wybrał.
I wybrał Rey. Wybrał przyszłość.
Powstał. Podniósł ciężar, który spoczywał na jego barkach zbyt długo. Powstał i spojrzał prosto w oczy kobiecie stojącej przed nim. To już nie była jego matka.
- Kimkolwiek jesteś, przegrałeś. Wybrałem swoją drogę. Teraz, muszę pozwolić przeszłości umrzeć. – Powiedział i aktywował miecz świetlny. Okolicę rozjaśniła zielona łuna. Przygotował się do walki, ale nie było to mu dane. Okolica się zatrzęsła i Leia osunęła się bezwładnie na ziemię.
Kiedy pył opadł Ben stał nad ciałem matki zastanawiając się, czy to ten moment, kiedy wszechświat upadł na głowę.
****
CZYTASZ
W Ciemności Nadzieja ✓
FanfictionJasna i Ciemna Strona wbrew pozorom była pełna podobieństw. Jednym z nich, była zakazana miłość. Dopóki Mistrz Luke nie zniósł zakazu, Jedi nie mogli kochać, a po Ciemnej stronie było to nie do pomyślenia. Co się stanie, jeśli granice się zatrą? On...