Znamy się od piaskownicy, chodziliśmy do tej samej klasy zarówno w podstawówce jak i gimnazjum, a teraz jesteśmy już w liceum. Z wiekiem się zmieniamy, nasze poglądy, zachowania, wygląd, lecz u mnie zmieniło się coś co nigdy nie chciałem aby się zm...
Otworzyłem powoli powieki macając przy tym materac szukając zielonowłosego. Otworzyłem szerzej oczy gdyż go nigdzie nie było. Poszedłem w kierunku kuchni i słychać było czyjeś chichoty, mianowicie mojej mamy i kapustki (ach jak ja dawno tego nie powiedziałem). -Dobry...- spojrzałem najpierw na piegusa po czym na mamę. -Cześć tsukki!- wykrzyczał radośnie zielonowłosy. - Witaj synek, tu masz śniadanie.- wzkazała na blat z śniadaniem, pycha oblizałem usta. - Dziękuję.- wziąłem je i z apetytem zacząłem jeść.
* Ubrany wyruszyłem z pieguskiem w kierunku jego domu. - Dziękuję...- odezwał się zielonowłosy. - Za co?- zdziwiłem się. - Za to co dla mnie zrobiłeś.- oblał się lekkimi rumieńcami, wyglądał teraz tak cholernie uroczo. - Nie ma za co. Wiesz, na mnie możesz zawszę liczyć.- uśmiechnołem się lekko.
Odrowadziwszy go do domu sam zmierzyłem w kierunku mojego domu. Pomimo starań uśmiech wdarł mi się na twarz.
Pod wieczór
Po odrobieniu lekcji i po sprzątaniu pokoju dostałem wiadomość od Yamaguchiego.
:od Piegusek Tsukki ja tak bardzo Cię przepraszam, ale ja już nie chce żyć...
:do Piegusek Yamaguchi o co ci chodzi? Co się stało?!
:od Piegusek Żegnaj przyjacielu nie szukaj mnie...
:do Piegusek Ku**a Yama gadaj gdzie jesteś!!!
:od Piegusek ...
Przepraszamy, ale nie możemy połączyć się z osobą, do korej dzwonisz. Po sygnale nagraj wiadomość...
Już po raz trzeci chciałem połączyć się z Yamaguchim. Spróbowałem jeszcze raz, w końcu nadzieja matką głupich...
- Tsukki, co chciałeś?- usłyszałem załamujący i ochrypły głos chłopaka. -Yamaguchi p-proszę Cię powiedz mi gdzie jesteś...- wychrypiałem wstrząśniety. - Tam gdzie zawsze...- i się rozłączył. Gdzie ku**a jest "tam gdzie zawsze". Nagle przez myśl przeszła mi wizja stuletniej wiśni.
Szybko się ubrałem i bez poinformowania nikogo wybiegłem z domu.
Kuźwa jestem pod tą cholerną wiśnią, ale za chiny nie mogę dostrzec Yamaguchuiego. Lekko załamany, że niezdarzyłem podszedłem do wiśni, gdzie za nią dało się usłyszeć cichy szloch, spojrzałem i to był on. Podbiegłem do niego i go mocno przytuliłem, jedna jedyna łza poleciała mi z oka.
- Proszę nie rób mi tego więcej...- wychrypiałem mu w szyję. -Tsukki? Co ty tu robisz?- zdziwiony spojrzał na mnie. Nie zwróciłem na jego pytania. - Co ty tu robisz? Co się stało? Spuścił wzrok. - Tsukki odejdź, nie chcę żyć.- spojrzałem na niego przestraszony. Był cały przemarznięty i ... i z jego nadgarstka leciała krew. - Kurwa Yama nie mów, że ty...- spojrzałem na niego. Kurwa mać zemdlał. Podwinołem kurtkę i rozerwałem koszulkę i zrobiłem mu opaskę zaciskową. -Wytrzymaj jeszcze trochę... proszę.- kolejne łzy popłyneły.
Biegłym najszybciej jak mogłem, ile sił w nogach liczyła się tu każda sekunda.
Wiem, że powinienem biec do szpitala tyle, że on jest po drugiej stronie masta. Wparowałem do domu i zaczołem krzyczeć i wołać mamę. -Boże najdroższy, co się stało? - Mamo on... on się pocioł... on chciał się zabić...- kolejna fala łez. - Tsukki biegnij po apteczke, jest pod zlewem w łazience.- czym prędzej pobiegłem i przeniosłem apteczkę. Mama zaciskała ranę Pieguska i prosiła by był śliny i nas nie zostawiał. * Po długiej próbie zaszyliśmy ranę Pieguska i położyłem go w moim łózku, a ja siedziałem i trzymałem go za rękę gdyby się obudził.
Lekko przysnołem, gdy nagle poczułem jak ręką chłopaka lekko się zaciska. Spojrzałem na niego. -Piegusku...- spojrzałem na niego. -Tsukki? Co się stało? - Nie ważne, ważne że żyjesz... Powiesz mi dlaczego to zrobiłeś? - Umm... d-dobrze...- usiadłem obok niego i go przytuliłem by mu dać otuchy. -Pamietasz jak ci mówiłem, że ojciec nas zostawił... nie mówiłem ci tego, ale byłem z mamą ofiarami przemocy domowej. Bałem się go, ale wiedziałem że to dzięki niemu mam szkołę i inne tego typu rzeczy...- łzy poleciały z jego oczu. Wziąłem go w ręce, starłem łzy kciukami i go mocno. -... przyjechał dziś wyzywał mame od szmat, a mi powiedział że jestem nikim, że nikt mnie nie chce i nikt mnie nie kocha...- głos mu się załamał, usłyszałem już wystarczająco dużo. -Piegusku ja... tak mi przykro...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Wyrwał mi się z uścisku. -Obiecam sobie, że nigdy nie będę taki jak on...- spojrzał na mnie lekko się uśmiechnął i się we mnie wtulił. - Wierzę ci. Pamiętaj, że ja Ciebie zawsze kochałem i będę...- pocałowałem go w czubek głowy.
<><><><><><><><><><><><><><><>< Yeach zamieściłam się w czasie. Macie tu długi rozdzialik ptysie i jeszcze raz was przepraszam za wczoraj. I za ten rozdział też przepraszam nie wiem co mnie natkneło, żeby napisać coś takiego... Ale mam nadzieję, że chociaż tak troszeczkę wam się spodoba...😫😫😇😇 Do jutra miłego dnia/nocy ~Rogacz