Rano
Otworzyłem powoli powieki macając przy tym materac szukając zielonowłosego. Otworzyłem szerzej oczy gdyż go nigdzie nie było.
Poszedłem w kierunku kuchni i słychać było czyjeś chichoty, mianowicie mojej mamy i kapustki (ach jak ja dawno tego nie powiedziałem).
-Dobry...- spojrzałem najpierw na piegusa po czym na mamę.
-Cześć tsukki!- wykrzyczał radośnie zielonowłosy.
- Witaj synek, tu masz śniadanie.- wzkazała na blat z śniadaniem, pycha oblizałem usta.
- Dziękuję.- wziąłem je i z apetytem zacząłem jeść.*
Ubrany wyruszyłem z pieguskiem w kierunku jego domu.
- Dziękuję...- odezwał się zielonowłosy.
- Za co?- zdziwiłem się.
- Za to co dla mnie zrobiłeś.- oblał się lekkimi rumieńcami, wyglądał teraz tak cholernie uroczo.
- Nie ma za co. Wiesz, na mnie możesz zawszę liczyć.- uśmiechnołem się lekko.Odrowadziwszy go do domu sam zmierzyłem w kierunku mojego domu. Pomimo starań uśmiech wdarł mi się na twarz.
Pod wieczór
Po odrobieniu lekcji i po sprzątaniu pokoju dostałem wiadomość od Yamaguchiego.
:od Piegusek
Tsukki ja tak bardzo Cię przepraszam, ale ja już nie chce żyć...
:do Piegusek
Yamaguchi o co ci chodzi? Co się stało?!:od Piegusek
Żegnaj przyjacielu nie szukaj mnie...:do Piegusek
Ku**a Yama gadaj gdzie jesteś!!!:od Piegusek
...Przepraszamy, ale nie możemy połączyć się z osobą, do korej dzwonisz. Po sygnale nagraj wiadomość...
Już po raz trzeci chciałem połączyć się z Yamaguchim. Spróbowałem jeszcze raz, w końcu nadzieja matką głupich...
- Tsukki, co chciałeś?- usłyszałem załamujący i ochrypły głos chłopaka.
-Yamaguchi p-proszę Cię powiedz mi gdzie jesteś...- wychrypiałem wstrząśniety.
- Tam gdzie zawsze...- i się rozłączył. Gdzie ku**a jest "tam gdzie zawsze". Nagle przez myśl przeszła mi wizja stuletniej wiśni.Szybko się ubrałem i bez poinformowania nikogo wybiegłem z domu.
Kuźwa jestem pod tą cholerną wiśnią, ale za chiny nie mogę dostrzec Yamaguchuiego. Lekko załamany, że niezdarzyłem podszedłem do wiśni, gdzie za nią dało się usłyszeć cichy szloch, spojrzałem i to był on. Podbiegłem do niego i go mocno przytuliłem, jedna jedyna łza poleciała mi z oka.
- Proszę nie rób mi tego więcej...- wychrypiałem mu w szyję.
-Tsukki? Co ty tu robisz?- zdziwiony spojrzał na mnie. Nie zwróciłem na jego pytania.
- Co ty tu robisz? Co się stało? Spuścił wzrok.
- Tsukki odejdź, nie chcę żyć.- spojrzałem na niego przestraszony. Był cały przemarznięty i ... i z jego nadgarstka leciała krew.
- Kurwa Yama nie mów, że ty...- spojrzałem na niego. Kurwa mać zemdlał. Podwinołem kurtkę i rozerwałem koszulkę i zrobiłem mu opaskę zaciskową.
-Wytrzymaj jeszcze trochę... proszę.- kolejne łzy popłyneły.Biegłym najszybciej jak mogłem, ile sił w nogach liczyła się tu każda sekunda.
Wiem, że powinienem biec do szpitala tyle, że on jest po drugiej stronie masta.
Wparowałem do domu i zaczołem krzyczeć i wołać mamę.
-Boże najdroższy, co się stało?
- Mamo on... on się pocioł... on chciał się zabić...- kolejna fala łez.
- Tsukki biegnij po apteczke, jest pod zlewem w łazience.- czym prędzej pobiegłem i przeniosłem apteczkę.
Mama zaciskała ranę Pieguska i prosiła by był śliny i nas nie zostawiał.
*
Po długiej próbie zaszyliśmy ranę Pieguska i położyłem go w moim łózku, a ja siedziałem i trzymałem go za rękę gdyby się obudził.Lekko przysnołem, gdy nagle poczułem jak ręką chłopaka lekko się zaciska. Spojrzałem na niego.
-Piegusku...- spojrzałem na niego.
-Tsukki? Co się stało?
- Nie ważne, ważne że żyjesz...
Powiesz mi dlaczego to zrobiłeś?
- Umm... d-dobrze...- usiadłem obok niego i go przytuliłem by mu dać otuchy.
-Pamietasz jak ci mówiłem, że ojciec nas zostawił... nie mówiłem ci tego, ale byłem z mamą ofiarami przemocy domowej. Bałem się go, ale wiedziałem że to dzięki niemu mam szkołę i inne tego typu rzeczy...- łzy poleciały z jego oczu. Wziąłem go w ręce, starłem łzy kciukami i go mocno.
-... przyjechał dziś wyzywał mame od szmat, a mi powiedział że jestem nikim, że nikt mnie nie chce i nikt mnie nie kocha...- głos mu się załamał, usłyszałem już wystarczająco dużo.
-Piegusku ja... tak mi przykro...Wyrwał mi się z uścisku.
-Obiecam sobie, że nigdy nie będę taki jak on...- spojrzał na mnie lekko się uśmiechnął i się we mnie wtulił.
- Wierzę ci. Pamiętaj, że ja Ciebie zawsze kochałem i będę...- pocałowałem go w czubek głowy.<><><><><><><><><><><><><><><><
Yeach zamieściłam się w czasie. Macie tu długi rozdzialik ptysie i jeszcze raz was przepraszam za wczoraj.
I za ten rozdział też przepraszam nie wiem co mnie natkneło, żeby napisać coś takiego...
Ale mam nadzieję, że chociaż tak troszeczkę wam się spodoba...😫😫😇😇
Do jutra miłego dnia/nocy
~Rogacz
CZYTASZ
(Nie)chcę!
Ficção AdolescenteZnamy się od piaskownicy, chodziliśmy do tej samej klasy zarówno w podstawówce jak i gimnazjum, a teraz jesteśmy już w liceum. Z wiekiem się zmieniamy, nasze poglądy, zachowania, wygląd, lecz u mnie zmieniło się coś co nigdy nie chciałem aby się zm...