🎓8

1.2K 149 12
                                    

Poniedziałek jakby nie patrzeć jest całkiem w porządku dniem. Nie jest tym najlepszym, ale można się z nim dogadać aby nie był beznadziejny. Chyba że jest wywiadówka w ten dzień, wtedy jest klops. Nie wiem co tym razem pani nagada rodzicom, ale po ostatnim zebraniu, tata wziął mój telefon jako szlaban nie wiadomo za co, a mama kazała mi być samodzielnym i nie robiła mi jedzenia. Z a b a w a.
Dziś czekając na rodziców znowu mam pójść do Haechana. Znaczy czekając na tatę, bo mamusia będzie w pracy, no a tata poszedł na rano. Od Hae idzie najprawdopodobniej mama ale w sumie nie dopytywałem.
Zaczynając lekcje z wychowawcą na samiutkim początku tygodnia jest nawet spoko. Zazwyczaj przez pierwsze pięć minut rozmawiamy jak nam minął weekend i co u nas słychać. Wiem, że nauczyciela obchodzi to tyle co nic, ale miło, że pyta. 
Jeno jeszcze nie było, kiedy wszedłem do sali, więc tym bardziej nie spodziewałem się Donghyucka. Mój ulubieniec siedział w swojej ławce z uroczym uśmiechem opowiadając jakąś historię ze swojego życia. Nie, że podsłuchuje, po prostu głośno mówi. Uznajmy. Była może połowa klasy, może mniej. Nadzwyczaj wcześnie przyszedłem. Rozpakowałem się na koreański i wypuściłem głośniej powietrze. Zaczyna się... nudno? Oby cały dzień taki nie był, bo będę wyspany jak za dwóch. Za siebie i za Chenle. Czy Chenle się wyspał? Może miał koszmary? A może poszedł zbyt późno spać? Moje maleństwo musi się wysypiać, co jeśli tego nie robi? Ciekawe czy on też tak się o mnie martwi. O mój Buddo, a co jeśli tak?
- Ty, Buraku - Jeno stał koło mnie z zniesmaczoną miną - Mógłbyś łaskawie przestać myśleć o czym myślisz i się zsunąć?
Pomrugałem parę razy aby po chwili przysunąć się bliżej ławki. Dotknąłem też swoich policzków, które paliły niemiłosiernie. Jak Delfinek na mnie działa?
Jak widać Jeno zapomniał wziąć z sobą kultury, a może zostawił ją przed wejściowymi drzwiami? Wolałem go w wersji z piątkowej nocy, jak widać zmienił oprogramowanie.
- Hej Injun! - do środka wszedł nie kto inny jak Haechan, wesoło do mnie machając.
- Cześć - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Czemu zawsze jesteście tak głośni? Nie potraficie się spokojnie przywitać? - burknął po mojej prawej Jeno.
- A ty nie potrafisz być mniej denerwujący? Tak jak do mojej mamy? - w klasie natychmiastowo ucichło, jakby właśnie każdy słuchał nas. Nowy podniósł na mnie wzrok z grymasem na twarzy.
- Do twojej mamy? Lee rozmawiałeś z jego mamą? - spytał Kuanlin¹, a chłopak prychnął mi prosto w twarz.
- Ty chyba masz nierówno pod sufitem, kiedy niby miałem rozmawiać z twoją starą?
- Moja mama nie jest stara, nie wiem jak jest u ciebie w rodzinie - warknąłem zirytowany, z powrotem nie zwracając uwagi na chłopaka.

Brak szacunku do rodzica od razu skreśla u mnie nawet najlepszego człowieka. Moi rodzice są super, nikt nie ma prawa ich nazywać starymi. Nawet na żarty, są zbyt super na to. Jeno nie ma prawa tak mówić o mojej mamie. Kłótnia kłótnią, ale nie wplątujmy w to rodziców, okej? Tym bardziej, kiedy moją mamę niby lubi. Zakłamany cieć. Już nigdy nie dam mu mojego śniadania.
Koreański jak koreański, niektóre utwory odrobinę nudne, ale da się przeżyć. Niektóre też słucham z przyjemnością w tym samym czasie patrząc na skupionego Chenle, który jak zwykle zapisuje trudne wyrazy. Po lekcjach idzie do pani Choi, chyba że nie ma czasu wtedy pyta na dodatkowych kołach co oznaczają dane wyrazy. Nauczyciele od języków są dla niego naprawdę mili, cieszy mnie to. Zawsze mu odpowiadają z uśmiechem na twarzy i cieszą się, że uczeń jest aktywny. Zawsze mógłby spytać się mnie, ale może chce sprawić, żeby nauczyciele też mieli zajęcie?
lekcja minęła całkiem szybko i kiedy rozbrzmiał dzwonek nauczycielka zaczęła zbierać swoje rzeczy. Nie wiem po co, skoro za piętnaście minut znowu tu wróci.
- Pamiętajcie o zebraniu! - klasa wyglądała na mało zainteresowaną tą informacją, przecież to nie oni mają przyjść.
- Mama zostawiła nam Ramen na obiad i będziemy mogli do wieczora grać i oglądać dramy - Donghyuck był naprawdę szczęśliwy, że znowu do niego przychodzę.
- Ramen? Będziecie mieli Ramen? - głos Chenle spowodował ponowne zamknięcie mojej buzi i nie odpowiedzenie przyjacielowi.
- Najlepsze jakie istnieje w Korei - trudno się z nim nie zgodzić, lepszego niż jego mamy nigdzie nie znajdziecie.
- Spróbowałbym, uwielbiam Ramen! - Hae spojrzał na mnie, a ja patrzyłem błagalnie na niego. Proszę, zgódź się.
Czy Hae na pewno patrzy na mnie?
- Może ja też wpadnę? - Jeno się roześmiał, a ja wskazałem na niego palcem.
- Nie - warknąłem - Ty na pewno nie.
- A ja mogę? - delikatny głos Chenle od razu roztopił moje serduszko.
- Ty mi nie przeszkadzasz - uśmiechnąłem się delikatnie, a Jeno prychnął obrażony.
- W takim razie możesz przyjść.

You're not my Crush ➫ NoRenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz