- Chodzisz z nim do tej samej klasy? - zapytał.
- T-tak...- potwierdziłam zawstydzona.
Oparłam się o poręcz i wpatrywałam w gwiazdy, szukając jakiś ciekawych kształtów. Jeden z nich przypominał serce.
Ze skupienia wyrwał mnie Czarny Kot zeskakujący na balkon.
- Masz może ochotę na spacer po dachach? - zapytał znienacka.
Poczułam, jak płoną mi policzki i przy okazji zdziwiłam się, dlaczego tak reaguję. Skarciłam się w duchu. Przecież to tylko Czarny Kot, wkurzający chłopak ze słabymi żartami.
- Czemu nie - odparłam.
Bohater uśmiechnął się i powoli podchodził. Z jego każdym krokiem byłam coraz bardziej zarumieniona, a oddech przyspieszał. W końcu, gdy nasze twarze dzieliły tylko centymetry, zamknęłam oczy. Co ja wyprawiam?! Moje serce już od dawna należy do Adriena, muszę się opanować.
Nagle bohater podciął mi nogi. Przeżyłam mały atak serca i kiedy pogodziłam się z bliskim kontaktem z podłogą, jego silne ramiona złapały mnie i przycisnęły do klatki piersiowej.
- Trzymaj się - polecił łagodnie po czym odbił się i wyleciał wysoko w górę.
W locie oplotłam go ramieniem i spojrzałam w dół. Bez kostiumu wszystko jest inne, wizja upadku mnie przerażała. Będąc Biedronką miałabym pewność, że nie spadnę, a nawet jeśli, to nic mi się nie stanie.
Kot wylądował na dachu i zaczął biec po nim ze mną na rękach. Czułam ciepło bijące od niego, przyspieszony oddech, słyszałam ciche bicie serca. Uśmiechnęłam się lekko i zamknęłam oczy. Poczułam znajomy zapach. Skądś znam te perfumy...
- To tu - szepnął mi do ucha, a na mój kark wstąpiła gęsia skórka. Powoli osunęłam się na ziemię i otworzyłam oczy.
Westchnęłam z zachwytu. Mogłam zobaczyć cały Paryż jak na dłoni. Oświetlona wieża Eiffla dawała niezwykły efekt na tle granatoweoo, bezchmurnego nieba. Ulice pobłyskiwały tysiącem świateł, a na moście miłości dostrzegłam kilka maleńkich par spacerujących powoli przy balustradzie.
- To niesamowite...- szepnęłam.
Poczułam rękę bohatera na moich plecach i momentalnie się zarumieniłam. Serce przyspieszyło, a ja nie byłam już skupiona na widoku.
- Idziemy? - zapytał, po czym zabrał dłoń.
Pokiwałam głową.
Szliśmy w milczeniu przez około minutę, patrząc na krajobraz.
- Na jakim etapie jesteś z chłopakiem, którego lubisz? - zapytał znienacka.
Uznałam, że i tak powiedziałam mu już o wiele za dużo, więc co mi szkodzi.
- Chyba jesteśmy przyjaciółmi. To znaczy, on powiedział, że jestem bardzo dobrą przyjaciółką... - odwróciłam głowę na wspomnienie Adriena rozmawiającego z Kagami na mój temat i zagryzłam wolną wargę.
- Ałć - skomentował.
- Tak - potwierdziłam.
Położył mi rękę na ramieniu. W miejscu jego dłoni paliła mnie skóra.
- Zwykle miłość zaczyna się od przyjaźni, więc wszystko może się zdarzyć. Ja tak myślę o Biedronce - uśmiechnął się do mnie, a w jego oczach odbijały się światła miasta.
Zrobiło mi się ciepło w sercu.
Doszliśmy do krawędzi, więc bohater znów wziął mnie na ręce i przeskoczył na drugi budynek, którego dach był o wiele dłuższy. Ponownie pomyślałam o jego znajomym zapachu. A może po prostu czułam go jako Biedronka podczas walki?
Spędziliśmy razem jeszcze pół godziny. Rozmawialiśmy o wszystkim, śmialiśmy się nawet z najbardziej bezsensownych żartów. W chwili gdy na nowo zapanowała luźna cisza, przeniosłam wzrok na blondyna, który na szczęście patrzył przed siebie. Pomyślałam, że jest naprawdę niesamowity. Potrafi mnie rozweselić i podnieść mnie na duchu. Nie wiem, co bym bez niego zrobiła.
Usłyszeliśmy rytmiczne bicie zegara zwiastującego godzinę 21. Oboje prawie jednocześnie wstaliśmy.
- Późno już - stwierdziłam.
Ten pokiwał głową i po raz dziesiąty wziął mnie w ramiona, a ja po raz dziesiąty poczułam szybsze bicie serca i płonące policzki. Po raz dziesiąty skarciłam się w duchu, że jestem niewierna Adrienowi i po raz dziesiąty o nim zapomniałam, gdy usłyszałam oddech Czarnego Kota.
Bohater zwinnie skakał po budynkach, kierując się do mojego domu. Jego silne ramiona mocno mnie trzymały, czułam się przy nim bezpiecznie. Pomyślałam, że mogłabym tu zostać już na zawsze.
- Jesteśmy - wyszeptał mi do ucha, a gdy poczułam na skórze jego oddech, po plecach przebiegły mi ciarki.
Osunęłam się na balkon i odwróciłam się w stronę blondyna kucającego na poręczy.
- Dziękuję Czarny Kocie - powiedziałam nieśmiało.
Ten uśmiechnął się odsłaniając szereg białych jak śnieg zębów. Wziął moją dłoń i delikatnie ją pocałował.
- Nie ma za co Księżniczko - rzekł, po czym wyskoczył wysoko w górę i zniknął.
Na balkonie pozostałam tylko czerwona ja i moje szalejące ze szczęścia serce.
CZYTASZ
Miraculous Love Story
FanfictionPrzygoda czterech genialnych shipów przeplatanych ze sobą w opowieści. Mówię oczywiście o Adrienette, Marichat, Ladrien i Ladynoir ? Ze względu na to, że w kreskówce wszyscy są strasznie niekumaci, to tutaj nie będzie inaczej. Czasami może być przez...