10. Rozterki

218 13 2
                                    

Obudziłam się około 9, co było jak na mnie naprawdę wczesną godziną, szczególnie, że była niedziela. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy.
- Dzień dobry Tikki - przywitałałam kwami i popatrzyłam na zdjęcie blondyna.
- Dzień dobry Adrien - powiedziałam całując fotografię, po czym wyskoczyłam z łóżka.
Ostatni dzień upragnionego weekendu, dlatego trzeba go wykorzystać najlepiej jak umiem. Idąc do łazienki napotkałam wzrokiem czerwoną różę od Kota i uśmiechnęłam się na myśl o wczorajszym wieczorze. Ilustrując w myślach przebieg spotkania zatrzymałam się w momencie, gdy poczułam jak coś mnie podnosi i uświadomiłam sobie, że warto byłoby umyć włosy. Najlepiej tym różanym szamponem, na wypadek, gdyby bohater dzisiaj znów miał się pojawić.

15 minut później wyszłam z wielkim turbanem na głowie. Usiadłam za biurkiem i zaczęłam myśleć, co mogłabym dziś zrobić.
Przemyślenia przerwało mi ciche burczenie w brzuchu, dzięki któremu zdecydowałam, że warto byłoby jednak najpierw zjeść śniadanie.
- Chodź Tikki - otworzyłam torebkę, do której po chwili wleciało stworzonko.
Ostrożnie zeszłam po schodach do kuchni.
- Hej mamo, hej tato! - powiedziałam to rodziców.
- Cześć słońce - uśmiechnęła się mama.
Pośpiesznie wsunęłam swoją porcję i przemyciłam ze sobą kilka wyrobów cukierniczych. Wróciwszy do pokoju weszłam na balkonik i wypuściłam Tikki.
- Czarny Kot wczoraj zachował się jak dżentelmen - zaczęła temat.
Znów uśmiechnęłam się na wspomnienie z którym wiązał się kwiat leżący na moim biurku.
Czarny Kot...
- Mam mętlik w głowie - zakryłam oczy rękoma - czy on czuje do mnie to samo?
- A nie widać? - cichutko zachichotało kwami.
- Nie wiem... - westchnęłam - jeśli naprawdę tak jest to nie chciałabym bawić się jego uczuciami bo wiem, że jeżeli coś by między nami było, to Adrien i tak będzie u mnie na pierwszym miejscu. Ale z drugiej strony on nie jest mną zainteresowany, przynajmniej tak to odbieram. U Adriena nie mam szans, a u Kota...nie nie nie! - zakryłam uszy - za szybko myślę, przecież nie wiem czy podobam się Kotu. Poza tym, Kot ma Biedronkę. To znaczy kocha Biedronkę. Ale Biedronka dała mu kosza. Ale Biedronka to ja!
Opadłam na krzesło.
- Chyba sama się w tym wszystkim pogubiłaś - stwierdziła Tikki.
- Lubię Kota, ale jednocześnie nie dopuszczam go do siebie. Rzecz w tym, że chcę, żeby lubił prawdziwą mnie. Biedronka to moja odważna wersja, nie chcę, żeby taką mnie widział, bo to nie jestem ja w stu procentach. To tak, jakby strój dodawał mi nie tylko moce, ale też dużo odwagi i pewności siebie.
- Ale Marinette, my nie mamy takich zdolności - powiedziało kwami w przerwie od jedzenia.
Westchnęłam.
- Za szybko myślę - powtórzyłam - jeszcze nic nie wiadomo. Pożyjemy, zobaczymy - zaśmiałam się.
Nagle dostrzegłam na tle jasnego nieba pomarańczową plamę lecącą w stronę wieży. Pochyliłam się do przodu i wytężyłam wzrok. Ów plama nabyła długich uszu i szerokiego ogona.
"Alya" pomyślałam i zeszłam do pokoju po czym włączyłam komputer.
- Władze są bezsilne w związku z narastającą falą osób z niebezpiecznymi fryzurami. Sprawcą jest najprawdopodobniej kolejny złoczyńca, nie pozostaje nam nic innego jak tylko czekać na pomoc od dwójki naszych superbohaterów. Wszyscy są proszeni o niewychodzenie z domu, dopóki...
- Tikki, kropkuj!

Tak tak, przyznaję się bez bicia. "Rozdział miał być w piątek, a jest dzisiaj! Do tego taki krótki, co ty sobie wyobrażasz!?'
Jedyne co mogę powiedzieć to: sorki xD

Miraculous Love StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz