Prolog

301 20 1
                                    

Dwa i pół roku wcześniej

Podstarzały mężczyzna, z siwą ze starości bródką i wąsikiem, nieśpiesznym krokiem kroczył po zatłoczonej londyńskiej ulicy. Było już całkiem późno, a że zaczynało padać, zawitał do pobliskiej karczmy. 

Gospodarz, który tam obsługiwał, dostrzegł w przybyszu coś podejrzanego już na początku, ale szkoda mu było czasu na wyrzucanie klienta - zwłaszcza takiego, który mógłby mu sowicie zapłacić za zakupione jedzenie. A na takiego człowieka, wyglądał mu ów nieznajomy. Gospodarz za nic nie mógł przegapić okazji do zarobienia porządnego grosza, gdyż od dłuższego czasu nie powodziło mu się najlepiej. 

Kiedy więc gość podstarzały nieznajomy rozsiadł się wygodnie przy barku z winem, prosząc barmana o jak najpełniejszy kufel gorącego grzańca, gospodarz wysłał ku niemu kelnerkę. 

Dziewczynie również nie przypadł do gustu, jednak podeszła mimo to. Przecież nie mogła ryzykować, że za brak kompetencji wyrzucą ją. Zwłaszcza dlatego, że to był jej pierwszy dzień.

- Czy coś panu podać? - spytała, siląc się na słodki uśmiech.

Mężczyzna z ociągnięciem się ku niej obrócił, co dziewczyna uznała, co najmniej, za przejaw złych manier. Widocznie ta nieliczna grupka dżentelmenów, rozpadła się już dawno. Ponadto nie odpowiedział.  

- Czy coś panu podać? - spytała dziewczyna, już nieco ostrzejszym głosem. 

Staruszek dopiero teraz raczył łaskawie nań spojrzeć i wymamrotać:

- Tak, panienko. 

Dziewczyna z każdą mijającą chwilą coraz mocniej czuła wzbierającą w niej złość, ale udało jej się zapanować nad sobą.  

- A co, jeśli można spytać?

Jegomość wyglądał przez chwilę tak, jakby się zastanawiał, jednak dziewczyna wiedziała, że wcale tego nie robi. Nie spoglądał bowiem na kartę dań, tylko na jej biust. Obrzydlistwo. Aż miała ochotę z miejsca trzepnąć go w tę pomarszczoną gębę. Udało jej się jednak powstrzymać. 

Staruch tymczasem powiedział:

- Na początek, najlepsze mięso jakie tutaj macie. Żadnej zieleniny. Nie lubię jej.

Dziewczyna w odpowiedzi syknęła:

- Zaraz przyniosę.

Staruch odprowadził ją wzrokiem, po czym wyjął z tobołka tajemniczy dokument. Wertował wzrokiem kolejne wersy, aż skończył i z zadowoleniem wymruczał kilka niezrozumiałych słów. 

Tymczasem drzwi do gospody otworzyły się. 

Do izby wkroczył ktoś inny; ktoś, kogo nawet gospodarz się nie spodziewał. Był on wysoki i anielsko przystojny, a jednocześnie poważny i groźny. Pozbawiony jakichkolwiek uczuć w oczach. Jego usta, na widok starszego jegomościa, zwęziły się tworząc cienką linię. Jego czarny mundur, długi prawie do ziemi, szeleścił cicho, kiedy posuwał się on naprzód, znajdując się wkrótce tuż za plecami starucha.

Dziewczyna niosąca zamówienie, na widok błyszczącej klingi przystawionej do pleców starszego jegomościa, zamarła i pobladła jak kartka papieru.

Czarna ZabójczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz