Rozdział 19

73 8 0
                                    

Riley z wielką przyjemnością maszerowała długim korytarzem piątego piętra Dolmurdelle, idąc na spotkanie z Leve'm i Zoe. Wiedziała bowiem, że wreszcie rozpoczyna się jej trening, a także w końcu zaczyna się robić ciekawie. Gdy pozostali kompani Leve'a wyjadą, ona rozpocznie potajemne ćwiczenia z Milczącymi Stróżami. Leve będzie ją oczywiście uważnie obserwował. Zoe zadba o jej wykształcenie i nauczy klątw, o których Mangun nigdy jej nie napomniał. 

Wszystko pięknie, ale pozostaje jedno "ale". 

Co planował Mangun, skoro nie był na tyle łaskaw, aby powiedzieć im o Daisy i o pierścieniu. Ale przecież należał do Grona Siedmiu i był Wielkim Czarnoksiężnikiem Dublinu. Cokolwiek planował, musiał mieć jakiś dobry powód. Niestety na razie nikt nie miał czasu, aby udać się z powrotem do Instytutu Breyne'a i go o wszystko wypytać. Tak więc nie pozostało Riley nic innego jak tylko zaufać wiedzy i mądrości Manguna Breyne'a. 

Gdy tylko doszła do drzwi gabinetu pułkownik Zoe Hanjonnie Malatay, wzięła kilka głębokich wdechów nim zapukała. A kiedy rozległo się głośne "proszę", nacisnęła klamkę i przeszła próg. 

Leve już tam był, rozwalony na prostym krześle, ze zmrużonymi jak zwykle oczyma. W prawej ręce trzymał filiżankę z gorącą herbatą, natomiast w lewej ręce trzymał kawałek suchego chleba. Był ponury jak zwykle, co wcale nie zaskoczyło Riley, ale miał na sobie - zamiast uniwersalnego munduru Rycerza Mroku - bardzo wyszukany garnitur i starannie dobraną do niego, haftowaną apaszkę. Jego zwykle niepoukładane włosy, zdawały się teraz lśnić, ponieważ były bardzo gładko przyczesane, niemalże ulizane. Jednak wciąż miał ten smętny wyraz twarzy, zatem dla Riley pozostawał tym samym zrzędliwym Leve'm, jak w dniu, w którym spotkała go po raz pierwszy.

Dziewczyna przyglądała mu się jeszcze przez dwie sekundy, ale gdy usłyszała łagodny głos Zoe, zapraszającej ją do biurka, natychmiast zamknęła za sobą drzwi i zajęła miejsce na krześle tuż obok Leve'a. 

Gdy tylko usiadła, Zoe rozpromieniła się.

- Cieszę się, Riley, że znalazłaś czas na to, by nas tutaj zaszczycić! - zaczęła energicznie.

- Ja też...

- Nie miała co do gadania - wtrącił się Leve. - Kazałem jej przyleźć, to przylazła. Księżniczka, czy nie, dopóki tutaj jest, działa na moich i Kelyotha zasadach. 

Riley przewróciła oczyma, ale nic nie powiedziała. Zoe kontynuowała.

- Opracowaliśmy już z Leve'm twój plan treningowy i wcielimy go w życie dopiero jutro, zaraz po wyjeździe Marcusa, Wendy i pozostałych. - Przerwała i spojrzała ukradkiem na Leve'a. - Ufam, że czujesz się już w miarę dobrze? 

- Tak jest - odparła Riley. - Chyba nawet wróciłam do pełni sił. I szczerze powiedziawszy, nie mogę się już doczekać jutra.

Słowa Leve'a sprawiły, że skrzywiła się.

- To dobrze. Bo twoje treningi będą trwały od piątej nad ranem do pierwszej popołudniu, bez przerwy. Zajmiemy się ćwiczeniami psychicznymi i magicznymi tutaj, w specjalnie przygotowanych dla ciebie podziemnych salach, jednak fizycznego treningu również nie wykluczymy. Będziemy jeździć do pobliskiego lasu, w którym poćwiczysz SDMP na większe odległości. Ufam, że w gęstwinie drzew i liściastych gałęzi bardziej rozwinie ci się zmysł orientacji i refleks. 

Riley nie mogła się powstrzymać.

- Su-per! - specjalnie przeciągnęła sylaby, choć najwyraźniej nie spodobało się to kapitanowi. Już jego samo ganiące spojrzenie wystarczyło, żeby skurczyła się pod naporem jego groźnych, zimnych jak lód oczu. 

Na szczęście Zoe w samą porę zainterweniowała. 

- Przedyskutowaliśmy już sprawę Daisy Barry'ego z generałem Grey'em i Michealem. Zdecydowali, że nie wcześniej niż za miesiąc udamy się do Czarnego Zakonu, by sprawdzić czy nadal tam jest. Wybiorą się z tobą nowi rekruci, o ile będziemy jakichś mieli, Leve i ja. Pozostali zostaną tutaj. 

Riley wyprostowała się.

- A po co brać nowych rekrutów? - spytała.

- Po pierwsze - wyjaśniła Zoe - będzie to dla nich dobra okazja, aby wykazać się podczas misji dyplomatycznej, za którą możemy uznać ten wypad. A tak poza tym, przecież potrzebna wam będzie ochrona. Ty i Leve, jako jedyni wybierzecie się tam bez broni. Ja zaś, będę robiła za jako taką "przyzwoitkę". Jeśli można to tak ująć. 

Dziewczyna w zrozumieniu pokiwała głową. Po chwili zamyśliła się.

Wizyta w Czarnym Zakonie będzie doskonałą okazją na to, aby zobaczyć się z Kandą i Lenalee. Riley nie mogłaby wymyślić lepszego pretekstu do wybrania się tam, a że właśnie miała po temu doskonałą sposobność, zdecydowała, że w czasie tego krótkiego wypadu, postara się ich zobaczyć. Jednak czy będzie jej wolno z nimi porozmawiać?

Leve oczywiście natychmiast odgadł, co jej chodzi po głowie.

- Nawet o tym nie myśl! Kanda i Lenalee mogą poczekać. Najważniejsza jest nasza misja, nie zapominaj o tym. Musisz to wreszcie zrozumieć, Riley, naszym priorytetem jest wypełnienie obowiązku. W końcu zostałaś mianowana Czarną Zabójczynią miesiąc wcześniej nie bez kozery. Pamiętaj: trening, zdobycie nowych informacji, wypad do Zakonu, odszukanie księcia, śledztwo w sprawie Dzieci Mroku i Zrównanie. Tymi sprawami musimy się zająć w pierwszej kolejności. Czy ty to rozumiesz? - zapytał.

Riley pokornie przytaknęła głową, dając kapitanowi do zrozumienia, że owszem. Rozumie. Aż nazbyt dobrze. 

Nagle to Zoe podjęła wypowiedź:

- Za miesiąc rozpocznie się kluczowy etap naszej misji. Kiedy będziesz już wytrenowana, udamy się do Zakonu i wyrwiemy stamtąd twojego kuzyna. Może i brata, zobaczymy. Odpieczętujemy im umysły za pomocą tajemnych sztuk Milczących Stróży i ich również wytrenujemy, ja i Grey. Ty zaś i Leve oraz najdoskonalsi nowicjusze, udacie się na front, aby zmierzyć się tam z siłami ciemności, jaką niesie Treavor i nasz stary znajomy, Wyklęty. Musicie uporać się, niestety, ze zniszczeniem pozostałych fragmentów duszy Króla Demonów, a być może zwyciężymy jeśli próba zamknięcia czterech przejść pójdzie na marne. 

Oboje Leve i Riley przytaknęli. Wiedzieli co mają czynić. A jednak coś od dawna nie dawało spokoju Riley. Nie wiedziała za bardzo czym był to nieprzyjemne uczucie, jednak instynkt jej podpowiadał, że coś jeszcze pozostało przezeń niezauważone. Tylko co? 

Dziewczyna głośno jęknęła i przechyliła się na oparciu krzesła.

Te wszystkie zagadki z dnia na dzień robiły się coraz bardziej skomplikowane. Już pomijając sam fakt, że Mangun wciąż wiele przed nimi ukrywał, nadal pozostawało wiele innych niewiadomych. Chociażby to, czy Riley będzie w stanie opanować co musi przed wyprawą do Zakonu. Albo, co teraz dzieje się z Daisyą i jej bratem. 

Leve zdawał się to dostrzegać.

Oparł dłoń o jej ramię, napierając przy tym tak, aby na niego spojrzała. Kiedy ich spojrzenia spotkały się, przemówił:

- Od jutra zaczynamy trening. Poradzisz sobie, księżniczko, Wierzę w ciebie. 

Wstał i odszedł, pozostawiając Riley i pułkownik Zoe same. Oczywiście nie omieszkał zatrzasnąć drzwi z takim hukiem, że dachu sypnął pył.

Gdy jego lekkie kroki na dobre ucichły, co dało gwarancję temu iż oddalił się, Zoe przemówiła:

- To... Opowiesz mi może o tym Czarnym Zakonie?       

Czarna ZabójczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz